Ostatnio miałam problemy z komputerem. Wymaga on naprawdę całkowitego oczyszczenia. Chyba nawet formatowania. Odwirusowywanie i łatki już nie wystarczą.
Czasami nasze Ku ma problemy podobne do tych z komputerem, więc musimy przedsięwziąć podobne środki, aby je usunąć.
Podobnie jak komputer, nie funkcjonujemy tak efektywnie, jak byśmy mogli, stosując tylko łatki i programy oczyszczające. Czasami trzeba się sformatować.
A wszystko to wiąże się z decyzją, jaką powzięłam, wracając do domu z warsztatu Huny w Starnbergu. Wprowadziłam dwa nowe elementy kodu do mojego twardego dysku Ku: „Czuję się doskonale z tym, jaka jestem” oraz „Zasługuję na powodzenie we wszystkich sferach mojego życia„. Ten pierwszy kod nazwałam „Główna zasadą Starnbergu”. Drugi kod jest rozszerzeniem. Efekt był podobny do tego, jaki osiąga się po zastosowaniu super-potężnego analizatora danych wobec wszystkich systemów.
Oczywiście nowy wzorcowy kod kłócił się z większością starego kodu (a stało się to natychmiast ;-)) Musiałam więc znaleźć logiczny sposób usunięcia tej rozbieżności. Powrót do starego kodu nie wchodził w rachubę.
Problem, z jakim się spotkałam, dotyczył stworzenia logicznej struktury, która wspomagałaby nowy kod i jednocześnie powodowała wyłączenie starego kodu.
Logika potrafi być nieco bezwzględna, co oznacza, że kiedy zaakceptuje się początkowe założenie, nie może być żadnych wyjątków lub cały system nie będzie funkcjonować. Dlatego jako fundament mojej nowej struktury logicznej wybrałam pierwszą zasadę Huny: Świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
Jak mówi Pohaku na stronie Huna-trainer.com: „Pracuj z elementami, z którymi pierwsza zasada działa ZA KAŻDYM razem.”
Dla WSZYSTKICH przypadków. Bez wyjątku. Jeśli zostawisz furtkę lub tylne wejście w stylu „No dobrze, moje myśli określają moje doświadczenia – *z wyjątkiem* sytuacji, gdy ktoś chce, abym była taka a nie inna, lub robiła coś, aby mnie lubiano. W tej sytuacji nie ja dysponuję siłą, tylko inni, ponieważ potrzebuję, aby mnie kochali, lubili lub chociaż akceptowali, dzięki czemu będę czuć się dobrze sama z sobą.” Właśnie w tym momencie tworzył się paskudny cyfrowy robal. Stawałam się ofiarą, co oznaczało, że nie biorę odpowiedzialności za niepożądane rzeczy, które mi się przytrafiają. To inni ludzie mają nade mną kontrolę. Lub okoliczności. Lub… Dość! Działa pierwsza zasada! A także moje nowe zasady.
Serge mówi o tym zdecydowanie podczas swoich warsztatów dotyczących poczucia własnej wartości:
„Jedno musimy sobie jasno powiedzieć: W życiu niektórzy ludzie będą Was lubić, niezależnie co zrobicie, niektórzy będą Was lubić w zależności od tego, co zrobicie, niektórzy nie będą Was lubić w zależności od tego co robicie, a jeszcze inni nie będą Was lubić, niezależnie co zrobicie. Niestety czasami mogą to być nawet rodzice.” (fragment materiału wideo „Self Esteem”)
Serge mówi, że nie istnieje coś takiego jak „ogólne poczucie własnej wartości”. Twój szacunek do siebie zawsze wiąże się z ludźmi oraz różnymi sytuacjami. Zawsze też chodzi o to, jak postrzegasz siebie i jak postrzegają Cię inni ludzie. Poczucie własnej wartości to szacunek jaki mamy dla samych siebie.
Mogę sobie wyobrazić, że dla wielu osób to nieco irytujące przesłanie. Jest ono jednocześnie wyzwoleniem, gdy dochodzi się do wniosku, że oznacza to zarówno odpowiedzialność, jak i siłę do zwiększania i zmniejszania własnego poczucia wartości. To TY ustalasz zasady, jak dobrze się czuć z samym sobą w kontekście określonych sytuacji.
Dla mnie oznaczało to, że musiałam poradzić sobie z dużym wstydem.
Tworzyłam (podświadomy system sprawdzający) sytuacje, które przeżywałam w dzieciństwie (lub nawet we wcześniejszych wcieleniach), w stylu „Teraz powinnam czuć się z tym źle”.
Wiele sytuacji. Niemiłych sytuacji. Nigdy nie jest miło. I w każdej z tych sytuacji mogłam powiedzieć: „Ok, stare zasady są następujące, 'Myśl o sobie źle (czuj wstyd), jeśli nie masz pieniędzy.’ lub 'Myśl o sobie źle (czuj wstyd), jeśli masz pryszcze i nie wyglądasz doskonale'”
Ale od czasu, gdy wprowadziłam zasadę: „Czuję się doskonale z tym, jaka jestem”, tak nie może być. W ten sposób mogę myśleć o sobie dobrze, niezależnie od tego, co mi się przydarza.
Najważniejszą rzeczą, jaką nauczyłam się odnośnie sytuacji, gdy muszę poradzić sobie z osobą wrogo do mnie nastawioną, a próbuję harmonizować to czymś przyjemnym (Dziękuję Serge’owi za film o poczuciu własnej wartości), to powiedzieć sobie: „To nieważne. Pozwalam tej osobie mnie nie lubić. NIE ma to wpływu na to, co myślę o sobie. To moja decyzja!” Tę decyzję wspiera moja główna zasada i logika pierwszej zasady Huny.
Tak, naprawdę. To proste. Niekoniecznie łatwe. Ale proste. Tak właśnie jest.
Dla przypomnienia: Nie, nie ma wyjątków od pierwszej zasady.
NIGDY nie jesteś ofiarą (chyba, że chcesz tak myśleć). Moc pochodzi z wnętrza. Naprawdę :)))))
Mai-Britt Rosendal
Tekst pochodzi ze strony www.huna.org
Tłumaczenie – Radosław Aleksanderek, www.transleto.com.pl