Niemal w każdy wieczór po kolacji przygotowuję sobie kawę espresso, którą mogę rozkoszować się podczas oglądania telewizji. Mam taki mały plastikowy pojemnik z pudrem czekoladowym, którym posypuję kawę. Pewnego wieczora spieszyłem się, aby zdążyć przed rozpoczęciem programu, ale pojemnik okazał się pusty.
Spiesząc się, aby go otworzyć i ponownie napełnić, nie mogłem odkręcić pokrywki. Po chwili frustracji i zdenerwowania zdałem sobie sprawę, że zbyt mocno starałem się odkręcić wieko, a im większej siły próbowałem użyć, tym bardziej się klinowało. W sytuacji użycia jeszcze większej siły mogło dojść do pęknięcia. Wyłącznie odprężenie i użycie odpowiedniej siły pozwoliło mi otworzyć pokrywę.
Kilka dni później zdałem sobie sprawę, że to samo czasami ma miejsce w życiu – za bardzo staram się, aby coś się udało. Tymczasem im mocniej próbuję, tym bardziej na opak wszystko wychodzi i wymyka się spod kontroli. Tak jak mówi stare przysłowie: „Im szybciej idziesz, tym bliżej zajdziesz.”
Przytrafia mi się to dlatego, że im bardziej staję się niecierpliwy w związku z powolnością zmiany, której pragnę, lub sfrustrowany przeciwnościami, tym bardziej jestem zestresowany, działam mniej skutecznie, a im bardziej się staram wymusić zmianę i nad nią zapanować, tym wygląda to gorzej. Często krytycznie oceniam obserwowaną u siebie niemożność dokonania zmiany i widoczny brak współpracy ze strony innych. Aby znów wszystko zaczęło toczyć się prawidłowo, muszę zrobić krok w tył, odpuścić, skupić myśli i pozwolić sprawom toczyć się swoim rytmem.
Ten sam wzorzec mogłem zaobserwować, gdy pracowałem nad oprogramowaniem komputerowym. Jeśli utknąłem na jakimś fragmencie kodu, im bardziej z nim walczyłem, tym bardziej nieuchwytne stawało się rozwiązanie. Gdy tylko zrobiłem krok wstecz, przeszedłem do innego problemu lub po prostu robiłem sobie przerwę, nagle w magiczny sposób pojawiała się odpowiedź. Większość z Was zapewne spotkała się w życiu z sytuacją, gdy odpowiedź lub czyjeś nazwisko było na końcu języka, a jednak poza zasięgiem pamięci, dopóki nie przenieśliśmy uwagi na coś innego i nie uwolniliśmy napięcia związanego z próbą przypomnienia sobie.
Muszę pamiętać, że nie jestem osamotniony w przeprowadzaniu zmian. Nie muszę robić tego sam, a tak naprawdę nie mogę. Moje świadome ja (lono) otrzymuje pomoc od podświadomego ja (ku) oraz duchowego ja (aumakua) i muszę z nimi współpracować, sformułować jasne postanowienie, utrzymać na nim koncentrację i pozwolić również innym potrzebnym w owej zmianie elementom „zaistnieć”, aby wszystko przebiegło łatwiej i szybciej.
Ostatnio miałem ten sam problem ze znalezieniem nowego domu dla mojej rodziny. Po sprzedaży starego, mając mało czasu i ograniczony budżet, przeszukiwałem oferty sprzedaży nieruchomości, oglądałem je i coraz bardziej się stresowałem, ponieważ wszystko, co mogło pasować nam wszystkim, było absolutnie poza naszym zasięgiem finansowym. Zaczynało to wyglądać beznadziejnie, musiałem przecież znaleźć dom dla rodziny i zwierzaków i naprawdę mocno mnie to stresowało.
Gdy zdałem sobie sprawę, że szukam domu, który by nam się podobał, ale na który nas nie stać, zrobiłem krok wstecz i na jakiś czas wyłączyłem umysł z poszukiwań. Poświęciłem trochę czasu, aby jak najbardziej się odprężyć, określić to, czego chcieliśmy, i kazać duchowi tego poszukać i znaleźć. Kilka dni temu jeździliśmy oglądając oferowane domy i zauważyliśmy ten, którego nie było na naszej liście.
Mieliśmy trochę czasu, więc zatrzymaliśmy się, aby go obejrzeć i spodobał się nam, więc wróciliśmy tam z powrotem następnego dnia. Tego samego wieczora złożyliśmy ofertę, jednak agent nie sądził, aby udało się nam kupić ten dom, ponieważ wpłynęła jeszcze jedna oferta. Powiedziałem sobie: „W porządku, zaproponowaliśmy tyle, na ile nas było stać, więc jeśli go nie kupimy, wprowadzimy się po prostu gdzie indziej”.
Jeszcze tego samego wieczora otrzymaliśmy telefon z informacją, że kupiliśmy ten dom. Potrzeba było tylko odprężenia i przewartościowania uwagi, aby uzyskać oczekiwany efekt. Szukaliśmy domu prawie dwa miesiące, ale po zmianie myślenia udało się nam go znaleźć w ciągu tygodnia.
Lono to miłość stawania się, natomiast Ku – miłość związana z istnieniem. Te dwa stany występują jednocześnie, ale pojawia się problem, gdy porównujemy czym jesteśmy, a czym chcielibyśmy być i oceniamy wynik jako niedostateczny, frustrujący lub najzwyklej w świecie, zły. Podczas poszukiwań domu pozwalałem strachowi związanemu z brakiem domu dla mojej rodziny przyciągać moją uwagę w złym kierunku. Chciałem miłego, komfortowego domu, a miałem perspektywę braku miejsca do życia i kilka tygodni czasu.
Gdyby Ku nie zapamiętywało struktury teraźniejszych wzorców, wtedy życie byłoby tak płynne, że nawet byśmy nie zauważali jego istotnych przejawów. Budzilibyśmy się codziennie w całkiem innym świecie.
Zmiana wzorców Ku, jakie mamy teraz, zawsze wiąże się z napięciem i oporem. To, jakie są duże, zależy od tego, jak szybko chcemy dokonać zmiany, i jak duża ona jest. Zbyt mocne starania i wytwarzanie zbytniego oporu często kończy się gniewem i depresją. Często dokonywane przez nas wybory, które mają nam pomóc rozwiązać problemy, wiążą się z jeszcze większym stresem. Jest to w porządku, gdy stan ten trwa krótko. i jeśli wiemy, jak szybko z niego wyjść, ale jeśli przeżywamy nadmiar stresu, musimy dokonywać wyborów, które pozwolą nam go obniżyć.
To, co musimy zrobić w celu zmniejszenia napięcia, może wydawać się odejściem od skupienia na naszym celu, ale gdy tylko jesteśmy bardziej odprężeni, mamy więcej mocy, aby go osiągnąć. W ten sposób możemy spojrzeć na zmniejszenie napięcia jako na krok ku osiągnięciu celu, a nie porażkę.
Graeme Kapono Urlich
Tekst pochodzi ze strony www.huna.org
Tłumaczenie – Radosław Aleksanderek, www.transleto.com.pl