W grudniu 2006 roku pięcioro najstarszych przedstawicieli Aloha International (prawdziwych seniorów) zdecydowało się uprzedzić społecznie akceptowane przejście na emeryturę i przeżyć pełną niespodzianek przygodę. I tak, Susan Pa’iniu Floyd, Lois i Earl Stokes’owie, moja żona Gloria i ja przeprowadziliśmy się z North Shore na pięknej wyspie Kauai do Volcano Village w pobliżu pięknych w nieco odmienny sposób zboczy wulkanu Kilauea Volcano na Big Island.
Jeżeli chodzi o Glorię i o mnie, w naszym nowym domu odkryliśmy mnóstwo nowych spraw i wyzwań. Jednym z największych wyzwań było przewiezienie dwóch kontenerów mebli i rzeczy osobistych z dużego dwupiętrowego domu do niewielkiego jednopiętrowca. Dla tych, którzy nie są zaznajomieni z życiem na Hawajach – jedynym sposobem, aby przenieść domowy dobytek z jednej wyspy na drugą jest kontenerowiec. Kontener to rodzaj stalowej skrzyni – nasze miały 8 stóp szerokości, 10 wysokości i 20 długości – wypełniony dobytkiem, przewożony ciężarówką do portu, ładowany na statek za pomocą dźwigu, transportowany wodą do innego portu, przewożony ciężarówką do nowego domu i rozładowywany przez tylu ludzi, ilu akurat da się znaleźć, do tylu pokojów, ile akurat jest dostępnych. Żyliśmy na walizkach przez tydzień i wciąż mamy wiele rzeczy do zrobienia. Wypakowywanie i układanie zajmuje tygodnie, a w tym czasie przerabiamy garaż w salon.
Wiele zadań Aloha International jest mocno powiązanych z internetem. Kolejnym wyzwaniem była jego instalacja, ponieważ odkryliśmy, że przeprowadziliśmy się na obszar granicy infrastrukturalnej. Przykładowo Earl i ja, musieliśmy jeździć na parking przy Lava Rock Cafe, aby łączyć nasze laptopy bezprzewodowo z ich siecią (dla mnie to mila, dla Earla – trzy). Przynajmniej w styczniu udało mi się wywalczyć DSL w domu, po tym jak trzy razy powiedziano mi, że nie mogę go mieć, ale Earl odkrył, że jego dom nie ma nawet linii telefonicznej, aby go podłączyć.
W wielu aspektach jest to inny sposób życia. Tu gdzie jesteśmy, nie ma publicznego odbioru śmieci (3000 do 3700 stóp – powiedzmy 1000 metrów n.p.m), tak więc musimy sami wywozić nasze śmieci na śmietnisko. Nie ma miejskiego systemu wodociągowego, dlatego musimy mieć nasz własny prywatny system wodny, składający się ze zbiornika (taki jak ten duży betonowy na naszym tylnym podwórku, mogący pomieścić do 10 tys. galonów czyli 38 tys. litrów) i kanałów na naszym dachu, służących do poboru wody i kierowania jej do zbiornika. Mamy do niej dostęp z domu za pomocą specjalnej pompy. Nie ma wystarczającej ilości osobistych skrzynek pocztowych, dlatego nasza poczta przychodzi na adres poczty, co oznacza, że musimy chodzić tam i prosić pracownika, aby wydobył dla nas pocztę z alfabetycznych skrzynek. Czasami musimy pogodzić się ze zjawiskiem zwanym „vog” (mgła zmieszana z gazami wulkanicznymi) związanym z erupcją, kiedy wiatr wieje w naszą stronę. Kiedy wracamy do domu i wyłączamy światła samochodu, robi się NAPRAWDĘ ciemno, przez co odnalezienie drzwi frontowych jest przygodą samą w sobie. Dzikie świnie mają zwyczaj niszczyć krawędzie naszego domu w poszukiwaniu soczystych owoców. Musimy kilka razy dziennie zmieniać ubranie, w zależności od pogody lub jeśli wybieramy się do Hilo (o wiele, wiele częściej niż miało to miejsce dawniej nosimy swetry i długi spodnie). Plaże znajdują się ponad czterdzieści kilometrów dalej. Najbliższy COSTCO znajduje się prawie 150 kilometrów od nas.
Z drugiej strony, otaczają nas przepiękne paprocie i drzewa ohi; możemy przesiadywać w salonie i patrzyć jak ptaki apapane bawią się w lesie i cały dzień słuchać ich śpiewu; z naszego łóżka w nocy możemy podziwiać niesamowicie rozgwieżdżone niebo. Z naszej ulicy widać szczyt Mauna Kea oraz znajdujące się tam obserwatoria. Po sąsiedzku mamy fascynujący Park Narodowy, a w naszym małym miasteczku Volcano cotygodniowy targ z niesamowitą żywnością i innymi produktami; i co najważniejsze – niezwykle przyjaznych i uczynnych ludzi. Pod wieloma względami jest to podobne do życia w wyidealizowanym amerykańskim miasteczku w latach 50-tych.
W Pierwszy Dzień Świąt wspaniałym obiadem w Volcano House w Hawajskim Wulkanicznym Parku Narodowym w piątkę uczciliśmy początek naszego nowego życia. Domek udekorowaliśmy świątecznymi ozdobami, włączając pięknie ubraną choinkę z zabawkowym pociągiem stojącym obok kamiennego kominka. Na obiad mieliśmy ogromną porcję antrykotu, szarlotkę, dobre czerwone wino i wspaniały widok na zachód słońca ponad kraterem Kileauea.
Istnieje dużo więcej wyzwań, odkryć i przyjaźni przed nami. Chcę podziękować wszystkim, którzy wspierali nas na nowej drodze życia. Wiemy, że wyniknie z tego dużo dobrego dla wszystkich.
(Uwaga: Jeśli chcielibyście dowiedzieć się coś więcej o naszej okolicy, odwiedźcie stronę Volcano Village)
Serge Kahili King
Tekst pochodzi ze strony www.huna.org/
Tłumaczenie – Radosław Aleksanderek, www.transleto.com.pl