Traktat o „Jednej drodze”, część 1 – Tobu Kokoro

„Jedna Droga” – w języku japońskim „Ichi Ryu”.
Metoda „Jednej Drogi” jest skutecznym sposobem przywracania oraz utrzymywania zdrowia w ciele i umyśle człowieka, które wg filozofii buddyjskiej stanowią jedność. Wykorzystuje ona naturalne właściwości i moc umysłu, która odpowiednio ukierunkowana stanowi silną broń w walce z chorobami.

Metoda ta polega na praktykowaniu cały czas tych samych ćwiczeń fizycznych oraz medytacji. Można ją łączyć również z terapią zalecaną przez lekarza. Nie jest w niej wymagana żadna specjalna dieta, należy jedynie przestrzegać podstawowych zasad żywienia tj. nie objadać się, jeść dużo owoców i warzyw itp. Jeśli jednak, w przypadku jakiejś choroby, odpowiednia dieta jest zalecana przez lekarza, nie stanowi to żadnej przeszkody.
W skład ćwiczeń fizycznych wykonywanych przez około 2-3 razy w tygodniu (najlepiej 3 razy w tygodniu co drugi dzień) wchodzą proste ćwiczenia na najważniejsze partie mięśni. Całość nie zajmuje więcej niż 30 minut. Intensywność i rodzaj ćwiczeń zależy od wieku i stanu zdrowia praktykującego.
Sercem tej metody jest medytacja, czyli proste ćwiczenie umysłu. Codziennie siadamy w lotosie lub zazen (można też siedzieć na krześle albo w fotelu) na co najmniej 20 minut. Należy starać się o niczym nie myśleć i być uważnym.
Działanie metody „Jednej Drogi” zostanie przybliżone poprzez proste przykłady i porównania.
Wyobraźmy sobie, że naszym zadaniem jest przebicie się za pomocą kilofa przez grubą ścianę skalną. Niestety nie znamy dokładnie jej grubości. Pełni zapału zaczynamy kuć ścianę. Po jakimś czasie zaczynamy odczuwać zmęczenie i zniechęcenie, ponieważ mimo naszych wysiłków nie widzimy końca naszej pracy. W rezultacie jesteśmy już tak zniechęceni, że tracimy wiarę w możliwość przebicia się w tym miejscu. Pojawia się w umyśle myśl, że nigdy tą drogą nie osiągniemy celu. Staje się ona coraz silniejsza, aż w końcu całkowicie jej ulegamy.
Rezygnujemy z dalszej pracy i porzucamy kilof albo postanawiamy zacząć wszystko od nowa w innym miejscu, gdyż pojawia się nadzieja, że tam ściana będzie cieńsza i szybko uzyskamy dostęp do drugiej strony. Po jakimś czasie przekuwania się w innym miejscu znowu ogarnia nas zniechęcenie, zmieniamy miejsce i zaczynamy wszystko od nowa.
Kiedy raz ulegniemy zwątpieniu i cofniemy się w swojej pracy, aby zacząć wszystko od nowa w innym miejscu, zniechęcenie ponownie ogarnie nas bardzo szybko i łatwo znowu mu ulegniemy. W ten sposób w nieskończoność można zaczynać wszystko od nowa i nigdy nie dojść do celu, w tym przypadku przebić się przez ścianę. Tracimy wtedy na próżno ogromną masę energii.
Już lepszym rozwiązaniem jest po pierwszym zniechęceniu dać sobie spokój i zająć się czymś innym. Nie osiągniemy zamierzonego celu, ale przynajmniej zaoszczędzimy energię, czas i nerwy. Oczywiście dla ludzi, którzy naprawdę chcą zrealizować swój cel porzucenie starań jest nie do przyjęcia.
Istnieje jednak prosty i logiczny sposób na osiągniecie sukcesu. Wróćmy do miejsca kiedy nasz umysł zaczęło po raz pierwszy ogarniać zniechęcenie. Ma ono taką siłę, że całkowicie tracimy wiarę w realizację tą drogą naszego celu. Z drugiej strony pojawia się coraz bardziej uporczywa myśl, że gdy zaczniemy przebijać się w innym miejscu szybko przedostaniemy się na drugą stronę. Wydaje się to tak proste oraz kuszące, że porzucamy naszą dotychczasową pracę i zaczynamy wszystko od nowa w innym miejscu.
Niestety jest to złudzenie i pułapka, w którą bardzo często nasz umysł wpada. Kiedy raz ulegniemy złudzeniu i pozwolimy mu kierować naszymi poczynaniami, następnym razem ulegniemy mu jeszcze łatwiej.
Prawidłowym postępowaniem jest, kiedy ogarnie nas zniechęcenie, zacisnąć zęby i przyjąć następujące nastawienie: „nie cofnę się ani o krok, nic nie zmienię i będę nadal przebijał się w tym samym miejscu, choćbym miał to robić do końca życia”. Pracując dalej i nie szukając innej drogi, po pewnym czasie ze zdziwieniem stwierdzimy, że zniechęcenie nagle samo zniknęło a nadzieja na osiągnięcie celu wróciła! Dzieje się tak dlatego, ponieważ nasz nastrój podlega nieustannym przemianom, wiara zamienia się w niewiarę a niewiara z powrotem w wiarę. Kiedy będziemy dalej przebijać się w tym samym miejscu, zaczniemy dokładnie to dostrzegać i przyzwyczajać się do zmiennych stanów naszego umysłu. Staną się nam one coraz bardziej obojętne i przestaną rządzić naszymi poczynaniami. Będziemy cierpliwie dążyć do celu. W końcu przyjdzie upragniona chwila i przebijemy się na drugą stronę, gdyż nie ma ścian o nieskończonej grubości i idąc cały czas tą samą „jedną drogą” na pewno osiągniemy cel.
Wniosek z tego taki, że przy odpowiednim postępowaniu możemy zrobić to co zaplanujemy. Natomiast kiedy będziemy ulegać iluzji i grze umysłu, gdy będziemy zaczynać co chwilę wszystko od nowa, możemy cały czas kręcić się w kółko i nigdy nie zrealizować swoich dążeń.
Jeszcze jedno porównanie.
Wyobraźmy sobie kroplę wody spadającą na skałę w jaskini. Gdy przypatrujemy się temu zjawisku i patrzymy na delikatną kuleczkę miękkiej wody, która uderza w twardą skałę bardzo trudno jest nam uwierzyć, że tej skale może się stać jakaś krzywda. Jednak woda przez lata „cierpliwie” spadając w to samo miejsce rozsadza skałę! Gdy przypatrujemy się temu zjawisku z bliska nie widzimy żadnych zmian, które powodowałaby woda. Ale gdy spojrzymy na rezultat raz na jakiś czas, stwierdzimy, że zmiany są bardzo duże. Gdyby jednak źródło wody co jakiś czas przesuwać tak, aby kropla padała na skałę w innym miejscu to nie wyrządzi ona jej żadnej namacalnej szkody.
Podobnie jest w walce dwóch bokserów. Kiedy jeden z nich będzie uderzał drugiego pojedynczymi ciosami w różne miejsca, nie uczyni mu wielkiej krzywdy i w końcu sam narazi się na porażkę. Jeśli jednak będzie wykonywał wiele silnych ciosów w to samo miejsce, to w pewnej chwili ból osiągnie wartość krytyczną i przeciwnik mu ulegnie.
Energia umysłu ma podobną właściwość, rozproszona posiada niewielką siłę, ale skupiona w jeden strumień może zdziałać cuda.
Następne przykłady posłużą do zobrazowania błędów jakie ludzie często popełniają w walce ze swoimi dolegliwościami. Zostanie to przedstawione na przykładzie próby pokonania otyłości.
Porównajmy walkę z otyłością do zadania przebicia się przez ścianę za pomocą kilofa. Człowiek niezadowolony z własnego wyglądu i z obawy o swoje zdrowie, pragnie zrzucić zbędne kilogramy. Postanawia, że będzie na przykład praktykował jakieś polecane w telewizji przez znanego sportowca ćwiczenia fizyczne. Podniesiony na duchu, pełen nadziei zaczyna walkę z otyłością (rozpoczyna przekuwanie się przez ścianę). Po jakimś czasie zapał mija a on stwierdza, że właściwie to nie zrzucił nawet jednego kilograma, nawet często może się okazać że przytył. Zniechęcony i zły traci całkowicie wiarę w możliwość osiągnięcia celu za pomocą wybranych ćwiczeń. Od tego momentu może podążyć on w trzech różnych kierunkach.
Pierwszy kierunek.
Człowiek jest tak rozgoryczony, że stwierdza iż dalszy jego wysiłek nie ma sensu. Porzuca on swoje działania mające na celu schudnięcie i przestaje się tym zajmować (porzuca kilof i przestaje się przebijać przez ścianę). Po jakimś czasie rozgoryczenie mija, przyzwyczaja się on do myśli, że jednak nadal jest otyły. Zaczyna koncentrować się na innych sprawach, walka z otyłością nie pochłania już jego energii dzięki czemu może on wykorzystać ją na inne działania. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że otyłość niekorzystnie wpływa na jego zdrowie fizyczne i z czasem może stać się przyczyną różnych dolegliwości i chorób.
Drugi kierunek.
Człowiek jest tak rozgoryczony, że stwierdza iż dalszy jego wysiłek nie ma sensu. Otyłość jest dla niego jednak bardzo trudna do zniesienia. Zaczyna dowiadywać się o różnych „cudownych” dietach, które w krótkim czasie pozwolą mu zrzucić zbędne kilogramy. Podniesiony na duchu porzuca dotychczasowe ćwiczenia i angażuje się w jakąś dietę z myślą, że teraz na pewno uda mu się osiągnąć cel (porzuca dotychczasową drogę i zaczyna się przebijać w innym miejscu).
Po jakimś czasie stwierdza, że i ta metoda nie dała oczekiwanych rezultatów. Znowu jest zniechęcony więc porzuca dietę i zaczyna stosować jakąś inną „cudowną” metodę, o której usłyszał wiele „pochlebnych” opinii.
W ostatnim czasie telewizja i prasa zalewa nas reklamami różnych „wspaniałych” sposobów odchudzania.
Zmieniając co chwilę metodę odchudzania, możemy bez końca poruszać się tam i z powrotem i nigdy nie dojść do celu. Tracimy w ten sposób ogromną masę energii (głównie chodzi tu o pozytywną energię umysłu), w wyniku czego popadamy w depresję, zaczynają się kłopoty ze zdrowiem. Jest to kierunek i sposób działania, którego należy unikać gdyż ma on bardzo negatywny wpływ na nasz organizm.
Trzeci kierunek.
Jest to najlepszy kierunek i jedyny, który prowadzi do celu. Gdy ogarnie nas zniechęcenie i jesteśmy przekonani, że ćwiczenia które wykonujemy nie dały i nie dadzą żadnego rezultatu musimy po prostu to przetrzymać i dalej kontynuować te same działania. Trzeba sobie w duchu powiedzieć, że choćbyśmy mieli przytyć następne kilogramy nic nie zmienimy w naszym postępowaniu.
Wykonując dalej te same ćwiczenia (przebijamy się dalej w tym samym miejscu), po jakimś czasie wiara i nadzieja sama w nas odżyje a my ze zdziwieniem zaczniemy zauważać pierwsze rezultaty. Po upływie pewnego okresu znowu ogarnie nas zniechęcenie, ale ponieważ już raz przetrzymaliśmy ten złudny stan umysłu powinniśmy sobie znowu z nim poradzić. Nastrój umysłu zmienia się jak fale, stany wiary i niewiary następują kolejno po sobie z mniejszym lub większym natężeniem.
W końcu, cierpliwie powtarzając swoje działanie, przestaniemy zwracać uwagę na stan umysłu. Otyłość już nie będzie dla nas tak dużym problemem, bo gdy zaczniemy zauważać pierwsze rezultaty, będziemy wiedzieć że wystarczy robić cały czas dalej to samo aby osiągnąć cel. Zrozumiemy, że pojawiające się uczucia zniechęcenia i znużenia po jakimś czasie same przemijają a dobry nastrój powraca. Działając dalej w ten sam sposób z pewnością dojdziemy do celu (przebijemy się na drugą stronę skały), czyli osiągniemy dobrą sylwetkę i zdrowie.
Takie postępowanie nazywa się „działaniem przez nie działanie”. Wykonując przez długi czas te same czynności stają się one dla nas bardzo naturalne. Przestajemy wysilać naszą wolę i uzyskujemy stan rozluźnienia sprawiający wrażenie, jakbyśmy pozwalali nieść się prądowi rzeki. Kiedy zaczynamy odczuwać pozytywne rezultaty wydaje się nam, jakby to działo się „samo”. Tak jak kropla wody spadając przez cały czas w to samo miejsce może rozsadzić skałę, tak my wykonując cały czas te same czynności możemy uzyskać zadziwiające rezultaty.
Nasze postępowanie ma wpływ na odpowiedni przepływ energii w organiźmie i tylko postępując właściwie możemy zapewnić korzystne jej oddziaływanie.
Przedstawione wcześniej działania zostaną teraz omówione właśnie pod kątem przepływu energii.
Wyobraźmy sobie naszą świadomość jako powierzchnię jeziora a podświadomość jako wszystko co znajduje się pod tą powierzchnią. Uczucie lęku niech będzie zobrazowane w postaci niewielkiego balonu wypełnionego powietrzem.
Niechęć do własnej otyłości, strach przed chorobami, które mogą być przez nią wywołane są właśnie pewnym rodzajem lęku (balonem z powietrzem). W chwili kiedy stwierdzimy, że jesteśmy posiadaczami zbyt dużej wagi ciała i dotrze to do naszej świadomości zaczniemy bezpośrednio odczuwać lęk (balon znajduje się na powierzchni jeziora). Ponieważ jest on odbierany przez nas jako nieprzyjemne uczucie zaczynamy myśleć co zrobić żeby go wyeliminować. Wpadamy na pomysł, aby w celu przywrócenia prawidłowej sylwetki praktykować odpowiednie ćwiczenia.
Przestajemy się w tej chwili lękać otyłości i z nadzieją patrzymy w przyszłość. Dzieje się tak dlatego, że swoim postanowieniem wykonywania ćwiczeń stłumiliśmy lęk spychając go do podświadomości. Wbrew pozorom wymaga to jednak od nas sporego wysiłku. Aby balonik z powietrzem zatrzymać na dnie jeziora musimy swoimi rękoma wykonywać pewną pracę, ponieważ powietrze jest lżejsze od wody i chce wydostać się na jego powierzchnię. Tak samo, aby utrzymać lęk w podświadomości i nie odczuwać go bezpośrednio w świadomości musimy stracić mnóstwo sił. Przepływ energii jest zakłócony, jesteśmy spięci, rozdrażnieni i zamiast do działania energia jest tracona na tłumienie lęku. Dlatego żadne ćwiczenia ani żadna dieta nie działają od razu.
Ponieważ niemożliwe jest utrzymywanie lęku przez cały czas w podświadomości, lęk po jakimś czasie wraca do świadomości. Nie możemy trzymać rękami cały czas balonu na dnie jeziora, ponieważ kiedyś zabraknie nam sił i będziemy musieli odpocząć. Wtedy balon wypływa na powierzchnię wody. Lęk powraca i znowu jest odczuwany jako nieprzyjemne uczucie. Widzimy, że nasze ćwiczenia nie przyniosły rezultatu i tracimy wiarę w to co robimy.
Rozpatrzmy teraz co dzieje się z energią i lękiem w zależności od trzech kierunków postępowania omówionych wcześniej.
Pierwszy kierunek.
Człowiek, który stracił wiarę w sens dalszych ćwiczeń, porzuca je i nie zajmuje się więcej walką ze swoją otyłością. Jest rozgoryczony, ponieważ lęk jest cały czas na powierzchni świadomości. Nie angażuje się jednak w dodatkowe działania mające na celu schudnięcie dlatego nie traci energii na jego stłumienie. Balon jest na powierzchni wody, więc nie ma potrzeby tracić siły aby utrzymywać go pod wodą.
Człowiek jest cały czas świadomy swojego lęku, ale przed nim nie ucieka, nie tłumi go. Takie postępowanie odbiera znacznie mniej energii niż spychanie lęku do podświadomości.
Człowiek przestaje zwracać uwagę na swoją otyłość i zajmuje się innymi sprawami. Nie udało mu się jednak uzyskać prawidłowej wagi ciała co może być w przyszłości przyczyną różnych dolegliwości i chorób, zaś lęk przed otyłością może powrócić.
Drugi kierunek.
Człowiek traci wiarę w ćwiczenia, które do tej pory wykonywał. Nie potrafi on znieść lęku, który pojawił się w jego świadomości. Słyszy o „cudownej diecie” i porzuca swoje dotychczasowe ćwiczenia na rzecz tejże diety. Tym samym spycha lęk z powrotem do podświadomości. Balon zostaje zepchnięty na dno jeziora. Przepływ energii jest zakłócony, jest ona marnowana na tłumienie lęku. Nasza siła jest zużywana na utrzymywanie balonu na dnie jeziora. Niemożliwe jest w tym momencie uzyskanie jakichkolwiek pozytywnych rezultatów.
Lęk po jakimś czasie kolejny raz powróci na powierzchnię naszej świadomości. Jeżeli znowu rzucimy wszystko i zaczniemy robić coś innego, aby zwalczyć otyłość, po raz kolejny zepchniemy lęk do podświadomości i będziemy dalej tracić energię. Takie postępowanie doprowadza do powstania zaburzeń emocjonalnych, depresji oraz może wywołać wiele innych mniej lub bardziej groźnych chorób.
Trzeci kierunek.
Człowiek traci wiarę w ćwiczenia, które do tej pory wykonywał. Lęk pojawił się w świadomości. Jak już wcześniej zostało zauważone trzeba to po prostu przetrzymać i dalej kontynuować te same ćwiczenia. Należy sobie w duchu powiedzieć, że choćbyśmy mieli przytyć następne kilogramy nic nie zmienimy w naszym postępowaniu.
Kontynuując dalej te same ćwiczenia cały czas jesteśmy świadomi swojego lęku (jest to nieprzyjemne uczucie, ale nie ma innej drogi, aby go pokonać), utrzymujemy go na powierzchni świadomości. Nie tracimy energii na spychanie lęku do podświadomości, energia przepływa w sposób prawidłowy i korzystny dla naszego organizmu.
Stara maksyma buddyjska mówi, że „nie należy bać się bać”. Lęk nie tłumiony nie jest w stanie wyrządzić nam szkody. Jest to forma energii, która przyjęta może zostać wykorzystana dla naszego dobra. To, tłumienie lęku i spychanie go do podświadomości powoduje zakłócenie przepływu życiodajnej energii i jest zagrożeniem dla zdrowia.
Gdy przestajemy odpychać lęk i utrzymujemy go na powierzchni świadomości pojawiają się pierwsze rezultaty wykonywanych ćwiczeń. Gdy energia nie jest marnowana, przepływa ona prawidłowo i ćwiczenia zaczynają działać. Nasza świadomość „przepala” powłokę balonu i powietrze ulatuje do atmosfery. Lęk opuszcza powierzchnię naszej świadomości i przestaje nas absorbować.
Oczywiście lęk nie jest „jednym balonem”, ale istnieje też wiele mniejszych baloników, które będą jeszcze pojawiały się przez jakiś czas w naszej świadomości. Lęk będzie wracał z mniejszym lub większym natężeniem, lecz jeśli będziemy postępować tak jak poprzednio, czyli po prostu dalej kontynuować tą samą metodę ćwiczeń, kiedyś wyczerpie się całkowicie. A my uzyskamy zamierzony cel – dobrą sylwetkę i zdrowie.
Przedstawiony sposób postępowania nie odnosi się tylko do walki z otyłością.
Metoda „Jednej Drogi” jest uniwersalna, pozwala walczyć także z wieloma innymi chorobami i dolegliwościami w analogiczny sposób.
Każda choroba ma bowiem podobną naturę, gdy przed nią uciekamy „goni nas i niszczy” (spychamy cały czas lęk przed nią do podświadomości tracąc i zakłócając przepływ energii, przez co choroba ma „pole do popisu”), ale gdy staniemy z nią „twarzą w twarz” nie może uczynić nam szkody i powoli przemija wraz z objawami (ponieważ nie spychamy lęku do podświadomości i utrzymujemy go na powierzchni świadomości, nie tracimy energii, przepływa ona prawidłowo, naturalne siły organizmu zwalczają chorobę a lęk się „rozpływa”).
Na przykład gdy cierpimy na przewlekłą grzybicę skóry, zaczynamy stosować metodę „Jednej Drogi” (proste ćwiczenia fizyczne oraz medytacja) w połączeniu z jakimś dobrym środkiem farmakologicznym (maść, krem itp.) przepisanym przez dermatologa. Po jakimś czasie gdy nie stwierdzamy postępów, „zaciskamy zęby” i dalej stosujemy te same środki. Nie tłumimy przez to lęku ani innych odczuć związanych z tą chorobą i grzybica powoli znika. Metoda „Jednej Drogi” sama w sobie działa leczniczo na skórę i przywraca jej zdrowy wygląd.
Podobnie postępujemy na przykład gdy wypadają nam nadmiernie włosy. Wybieramy jako dodatek do naszej metody jakiś dobry szampon i cały czas go stosujemy. Po wyczerpaniu się całego lęku związanego z dolegliwością, włosy przestaną wypadać. Jeżeli będziemy tłumić lęk i stosować co rusz nowe preparaty nie zatrzymamy w ten sposób wypadania włosów, wręcz przeciwnie.
W walce z innymi chorobami i dolegliwościami należy postępować podobnie, można łączyć tą metodę z różnymi medykamentami zalecanymi przez lekarza.
Metoda „Jednej Drogi” nie polega na praktykowaniu jakiś szczególnych ćwiczeń czy przyjmowaniu jakiś szczególnych środków farmakologicznych. Nie mówi ona, że pewne ćwiczenia, rodzaje diet, czy lekarstwa są lepsze a inne gorsze. Metoda „Jednej Drogi” jest jedynie sposobem właściwego postępowania w walce z chorobami i dolegliwościami, sposobem który zapewnia prawidłowy przepływ energii i wyzwala uzdrowicielską moc umysłu, tak jak to opisano wcześniej na przykładach. Uderza ona bezpośrednio w naturę choroby, zmusza nas do stanięcia z nią „twarzą w twarz” i zaprzestania ucieczki. W ten sposób następuje wyczerpanie się lęku przed nią, organizm zaczyna się bronić i choroba zostaje pokonana.
Należy postępować zgodnie z zasadą „nie bać się bać”. Znaczy to, że gdy czujemy przed czymś lęk, nie róbmy nic aby go pokonać, tylko obserwujmy swoje odczucia a z czasem zniknie on sam. To jest jedyny sposób na całkowite pozbycie się lęku. Każda czynność, którą wykonamy, spowoduje tylko jego zepchnięcie do podświadomości. Na jakiś czas poczujemy ulgę, ale wkrótce powróci on i to ze zdwojoną siłą. Nie robić nic z lękiem, znaczy robić dokładnie to samo co robiliśmy przed jego pojawieniem się w naszej świadomości.
Stosowanie metody „Jednej Drogi” jest więc właściwym i skutecznym sposobem pozbycia się lęku i związanych z nim chorób. Na początku metoda ta, tak jak każda inna, tłumi lęk, gdyż podejmujemy konkretne działanie mające na celu pozbycie się dolegliwości. Spychamy w ten sposób lęk przed nią do podświadomości. Tracimy energię i dolegliwość się rozwija. Niestety nie da się tego obejść i musimy się z tym pogodzić. Dlatego nie oczekujmy rezultatów na samym początku. Z punktu widzenia gospodarowania życiodajną energią jest to niemożliwe.
Lęk po jakimś czasie powraca z podświadomości do świadomości. Wtedy rozpoczyna się faktyczne działanie metody „Jednej Drogi”. Należy dalej kontynuować swoje postępowanie w ten sam sposób. Odczuwamy lęk, ale nie wykonujemy żadnej innej czynności, która spowodowałaby jego zepchnięcie do podświadomości. Nie tracimy energii i metoda zaczyna działać. Wtedy można po raz pierwszy odczuć jej pozytywny wpływ na nasz organizm.
Po pewnym czasie przychodzi chwila, w której lęk sam przemija, a w nas rośnie wiara w siłę i moc tego co robimy. Należy jeszcze raz podkreślić, że każdy lęk nie tłumiony, jeżeli nic z nim nie zrobimy przeminie sam. Jest to niemożliwe, żeby utrzymywał się przez cały czas w naszej świadomości. Odbieramy go jako nieprzyjemne uczucie i mamy ogromną ochotę wykonać jakąś czynność aby przestać je odczuwać. Ale musimy zrozumieć, że każde nowe działanie spowoduje tylko zepchnięcie lęku do podświadomości skąd niechybnie za jakiś czas powróci.
Sercem tej metody jest medytacja.
Według filozofii buddyjskiej umysł i ciało stanowią jedność. Umysł nie jest to coś, co jak twierdzą ludzie zachodu mamy tylko w głowie. Jest on nieograniczony w czasie i przestrzeni. Ma on też nieograniczoną moc. Umysł nie ma granic, wykracza poza ciało. To, że nasza świadomość jest ograniczona do fizycznego ciała jest wg koncepcji buddyjskich złudzeniem i iluzją, wywołaną przez ustawiczny „ruch w umyśle”. Pojawiają się w nim różne negatywne odczucia, emocje, gniew, złość, przypadkowe i niepokojące myśli. Wygląda on jak wzburzone morze.
Medytacja, po latach wytężonej praktyki powoduje uspokojenie „fal” umysłu. Sprawia, że możemy się „w nim przejrzeć” i zobaczyć naszą prawdziwą nieśmiertelną i nieograniczoną ciałem naturę. Ten stan nazywa się Oświeceniem lub Nirwaną. Jest to wg buddystów największa rzecz jaką człowiek może osiągnąć w swoim życiu. Urzeczywistnienie swojej prawdziwej natury Buddy, czyli Oświecenie, uwalnia nas od lęku przed śmiercią i wywołuje szczęście, którego nie da się opisać. Ta chwila sprawia, że jesteśmy pewni iż wraz ze śmiercią fizycznego ciała nasza egzystencja trwa nadal.
Mistrzowie medytacji, oprócz czynienia różnych rzeczy uznawanych często za nadprzyrodzone, potrafią również swoją świadomością przekraczać granice własnego ciała i w chwili gdy ich fizyczne ciało przebywa w jednym miejscu oni widzą i słyszą rzeczy jakie dzieją się w innych często bardzo odległych miejscach. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wszyscy jesteśmy jednym nieograniczonym w czasie i przestrzeni Umysłem. Dzięki wytrwałej praktyce medytacyjnej, osiągamy stan w którym możemy swoją świadomością znaleźć się w dowolnym miejscu. Takich rzeczy doświadczają również niektórzy ludzie podczas śmierci klinicznej a czasami nawet podczas snu. Zjawisko to zostało nazwane OBE (Out of Body Experience – doświadczenie bycia poza ciałem) i istnieje bogata literatura na ten temat zawierająca opisy przeżyć osób, które miały okazję go doświadczyć.
Ponieważ wszystko jest Umysłem, którego głównymi cechami jest pustka i czyste światło, możliwe są rzeczy i zdarzenia powszechnie uważane za nieprawdopodobne. Wszystko jest Umysłem oznacza to, że „substancja”, z której zbudowane są wszystkie rzeczy i istoty w naszej rzeczywistości niczym nie różni się od „substancji” z których zbudowane są rzeczy i istoty w naszych snach. Różnica jest jedynie taka, że na poziomie Umysłu, na którym rozgrywa się nasza rzeczywistość, świadomość jest obdarzona większą percepcją niż we śnie, przez co wszystko wydaje się bardziej „realne i rzeczywiste”.
Mistrzowie medytacji, którzy doskonale urzeczywistnią ten fakt, mogą swoją wolą czynić rzeczy nadprzyrodzone. Dzieje się to na podobnej zasadzie jak ma to miejsce w zjawisku nazywanym „świadomym snem”. Czasami zdarza się, że człowiek który śpi w pewnym momencie uświadamia sobie, że jest we śnie a jego fizyczne ciało leży sobie bezpiecznie w łóżku. Rozpoznając ten fakt, uzyskujemy niesamowite możliwości, robiąc i „materializując” we własnym śnie co nam się żywnie podoba.
Według filozofii buddyjskiej (nauki buddyjskie nazywane są Dharmą, termin ten ma także kilka innych znaczeń) niezliczone czujące istoty są uwięzione w nie mającym początku kole powtarzających się narodzin i śmierci zwanym kołem samsary, gdzie doznaje się cierpienia i następuje reinkarnacja w sześciu światach cyklicznej egzystencji (są to światy istot piekieł, głodnych duchów, zwierząt, istot ludzkich, półbogów i istot niebiańskich).
Po śmierci ciało rozpada się, natomiast umysł przez jakiś czas przebywa w pośredniej krainie zwanej Bardo. Tam ma szansę osiągnąć Oświecenie, czyli rozpoznać swoją prawdziwą naturę i wyrwać się z koła cyklicznej egzystencji – samsary. Jeśli mu się to nie uda, to w zależności od swojej karmy jest zmuszony odrodzić się w którymś z sześciu światów cyklicznej egzystencji. Istnieje literatura jak np. „Tybetańska Księga Umarłych” opisująca pobyt umysłu w krainie Bardo i stanowi swoisty przewodnik, który przeczytany za życia pozwoli nam tak kierować swoim postępowaniem w Bardo, aby osiągnąć wyzwolenie z koła samsary lub uzyskać jak najlepsze nowe narodziny.
Niepożądane są narodziny w trzech niższych niż ludzki światach, gdzie doznaje się wielu cierpień. Są to światy istot piekielnych, głodnych duchów i zwierząt.
Narodziny w ciele człowieka są cennymi narodzinami, gdyż umożliwiają za życia praktykowanie Dharmy i osiągnięcie w ten sposób poprzez Oświecenie wyzwolenia z koła samsary. Bardzo korzystne są też narodziny w krainach, którymi władają Buddowie, czyli istoty doskonale Oświecone. Istnieje legenda, która mówi że Budda Amida złożył ślubowanie, iż pomoże każdemu człowiekowi, który dowie się o jego przysiędze i wypowie formułę „Namu Amida Butsu” (oddaję się w opiekę Buddzie Amidzie) niezależnie czy wierzy w to czy nie, odrodzić się po śmierci w jego Czystej Krainie, gdzie głosi się oraz praktykuje Dharmę i praktycznie każdy osiąga Oświecenie a tym samym wyzwolenie.
Zdolności, inteligencja i cechy osobowości rodzącego się człowieka zależą od przeżyć i doświadczeń zdobytych w poprzednich wcieleniach. Oczywiście rodzice swoim postępowaniem również wpływają na kształtowanie się charakteru dziecka. Człowiek dziedziczy po swoich rodzicach ciało i związane z nim cechy fizyczne, umysł i jego cechy nie podlegają dziedziczeniu. Gdyby tak było mało inteligentni rodzice zawsze mieliby nieinteligentne dzieci, a inteligentni rodzice zawsze mieliby inteligentne dzieci. Tak oczywiście nie jest. W wyniku reinkarnacji dziecko może być mądrzejsze od starca.
W kole cyklicznej egzystencji wszystkie czujące istoty podlegają prawu przyczyny i skutku, inaczej nazywanym prawem karmicznym. Mówi ono, że wszystkie nasze przeszłe i teraźniejsze działania mają wpływ na nasze przyszłe losy. Jeśli nasze działanie jest pozytywne i dobre dla innych czujących istot, stwarza dobrą karmę, która zaowocuje w przyszłości dobrym samopoczuciem i szczęśliwym losem. I odwrotnie, negatywne działania, które mogą być złe dla innych czujących istot stwarzają złą karmę, która zaowocuje naszym cierpieniem.
Długotrwałe praktykowanie medytacji stwarza bardzo silną pozytywną karmę, która przyczynia się do poprawy naszego samopoczucia i losu. Dzięki medytacji możemy bowiem osiągnąć Oświecenie, które wyrwie nas z koła samsary i wyzwoli od cierpienia. Swoim przykładem możemy pociągnąć za sobą wiele innych czujących istot i w ten sposób pomóc osiągnąć im rzecz najcenniejszą.
Pomijając omówione powyżej aspekty filozoficzne, długotrwałe praktykowanie medytacji znacznie przyczynia się do poprawy naszego zdrowia. Bardzo dużo ludzi w dzisiejszych czasach cierpi na różne schorzenia, które mają podłoże psychologiczne. Są to nerwice, depresje, wrzody żołądka, nadciśnienie itp. Winne temu są nie tylko nerwowy i nieodpowiedni tryb życia, bazujący na pośpiechu i dążeniu do osiągania materialnych celów „za wszelką cenę”, ale i nieznajomość podstawowych zasad rządzących ludzkim organizmem.
Jedną z nich jest to, że nasz organizm jest systemem złożonym z umysłu i ciała. Aby utrzymywać harmonię i zdrowie należy dbać zarówno o jedno jak i o drugie. W kulturze zachodniej pomija się prawie całkowicie aspekt treningu umysłu. Od dzieciństwa w szkole na zajęciach wychowania fizycznego wykonuje się przeróżne ćwiczenia fizyczne. Mają one zapewnić zdrowie, prawidłową postawę i zgodnie z głoszoną zasadą „w zdrowym ciele zdrowy duch” dobre samopoczucie psychiczne. Tak niestety bardzo często nie jest.
W filozofii buddyjskiej umysł jest nadrzędną częścią organizmu i jemu przede wszystkim należy poświęcić odpowiednią praktykę, nie zapominając i dbając równocześnie o ciało. Tylko takie postępowanie może zapewnić naprawdę korzystne rezultaty.
Ktoś powie, że jednak w szkole człowiek uczy się różnych zagadnień i rozwija w ten sposób umysł. Zgoda, ale rozwijany jest w ten sposób tylko aspekt intelektualny umysłu, który nie wywiera wpływu na nasze zdrowie i samopoczucie. Czasami działa nawet niekorzystnie, „przedawkowanie wiedzy teoretycznej” doprowadza do zaburzeń organizmu. Dzieje się tak na przykład, gdy intensywnie uczymy się do trudnych egzaminów na przysłowiową ostatnią chwilę. Może to doprowadzić do psychicznego wyczerpania, bólu głowy, wymiotów itp.
Dla łatwiejszego zobrazowania prawidłowego rozwoju należy sobie wyobrazić umysł jako mięsień. Gdy umysł-mięsień jest słaby i wątły, będziemy cierpieć na różne nerwowe dolegliwości, załamywać się w sytuacjach stresowych, łatwo wpadać w gniew, złość i depresje, ulegać swoim przeciwnikom w sytuacjach konfliktowych. Natomiast gdy umysł-mięsień jest silny będziemy cieszyć się zdrowiem psychicznym, odczuwać wszechogarniającą radość życia, a nasze pozytywne uczucia będą znacznie bardziej intensywne. Tak jak silne mięśnie pozwalają człowiekowi dźwigać duże ciężary, tak silny umysł-mięsień pozwala łatwiej radzić sobie z życiem.
Niezależnie od tego jak źle czujemy się psychicznie w danej chwili, możemy odpowiednio ćwicząc umysł-mięsień doprowadzić do jego rozwoju i poczuć się znacznie lepiej. Tak jak mając słabe ciało, poprzez odpowiednie ćwiczenia możemy wzmocnić jego mięśnie.
Najlepszym ćwiczeniem gwarantującym pozytywny rozwój umysłu jest, znana i stosowana od wieków przez buddystów, medytacja. Skupienie umysłu na jednym, „wyrzucenie” z niego nieustającego potoku myśli jest tym co umysł „lubi najbardziej”. Podczas medytacji ważną rzeczą jest odpowiednia pozycja – najważniejsze kwestie to prosty kręgosłup oraz pozostawanie jak najbardziej w bezruchu, gdyż umysł i ciało to jedna energia, jeżeli ciało się nie porusza umysł łatwiej zapada w ciszę.
Istnieją też formy medytacji dynamicznej, praktykowanej w ruchu, ale najlepsze uspokojenie uzyskuje się w spoczynku. Sposobów medytacji jest bardzo dużo. Dla uzyskania zdrowia najważniejsze jest cierpliwe i wielokrotne powtarzanie tych samych czynności a nie jakaś konkretna technika. W metodzie „Jednej Drogi” preferowana jest prosta, ale skuteczna i silna medytacja, możliwa do szybkiego nauczenia i codziennego praktykowania. Zostanie ona szczegółowo opisana później.
Skupianie umysłu na jednym przez dłuższy czas bardzo pozytywnie oddziałuje na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Ta prosta czynność sprawia, że otwierają się niematerialne narządy zwane czakrami, które są rozmieszczone w różnych częściach ciała. Powoduje to napływ życiodajnej energii i jej prawidłowy przepływ. Po dłuższej praktyce zjawisku temu towarzyszą odczucia rozluźnienia, błogości i szczęścia.
Po jakimś czasie praktyki zdarza się, że człowiek odczuwa ból głowy, nudności, swędzenie. Dzieje się tak, ponieważ w medytacji zmienia się całe ciało. Zmienia się jego chemia. Czasami podziała to na brzuch, gdyż w brzuchu zostało stłumionych wiele emocji i wszystkie one zostały pobudzone. Czasami można odczuć ból w głowie, ponieważ medytacja zmienia wewnętrzną strukturę mózgu. Z czasem wszystko się uspokoi. Energia, która stwarzała ból, nie tłumiona, stanie się przyjemnością. Ból i przyjemność to dwa wymiary tej samej energii. Nie należy jednak być masochistą. Jeśli nieprzyjemne symptomy fizyczne jak ból, czy nudności trwają dłuższy czas trzeba zwrócić się o poradę do lekarza.
Medytacja powoduje, że nasz umysł staje się bardzo wyczulony w pozytywnym sensie. Znaczy to, że człowiek zaczyna odczuwać, jak jego postępowanie wpływa na niego. Kiedy czynimy coś co ma na nas zły wpływ, od razu to czujemy i zaczynamy tego unikać. Gdy zaczynamy tłumić jakiś lęk i uciekamy przed nim zaraz stajemy się spięci i odczuwamy silny niepokój. Zaczynamy szukać stanu, w którym czulibyśmy się lepiej. Ze zdziwieniem stwierdzamy, że spokój wraca gdy przestaniemy cokolwiek robić i zaakceptujemy swój lęk. Jesteśmy wtedy rozluźnieni i nie tracimy energii.
Przeciętny człowiek, który nie praktykuje medytacji, nie posiada takich mechanizmów obronnych. Ucieka on często przed lękiem, traci energię, zakłóca jej przepływ i popada przez to w różne dolegliwości i choroby. Działa on głównie w oparciu o swój intelekt, który często jest zwodniczy.
Człowiek, który długo praktykuje medytację zaczyna w swoim postępowaniu kierować się wyostrzoną intuicją, dzięki której może działać skuteczniej i korzystniej. Medytacja działa więc jak „czujnik”, który zabezpiecza nas przed angażowaniem się w działania mające zły wpływ na nasze zdrowie. Dzięki niej stopniowo zdobywamy olbrzymią wiedzę o sobie, wiedzę którą nie znajdziemy nigdzie indziej. Wytrwała medytacja wzmacnia w nas dodatnie cechy osobowości jak opanowanie, pokojowe nastawienie do innych istot, współczucie itp. Człowiek staje się bardziej odporny na własne problemy, przez co zaczyna dostrzegać kłopoty i nieszczęścia innych. Zauważa też, że wpadanie w złość i gniew wywołuje złe samopoczucie, zaczyna tego unikać i dzięki powtarzanej codziennie koncentracji potrafi sobie z tym radzić. Daje mu to przewagę nad przeciętnymi ludźmi w różnego rodzaju sporach i dyskusjach, gdyż bardzo trudno wyprowadzić go z równowagi.
Człowiek medytujący znajduje równowagę i zaczyna w swoim postępowaniu kierować się tzw. drogą środka, bez popadania w skrajności. Umysł słaby nie potrafiący utrzymać zdrowej równowagi, często szuka oparcia w złudnych skrajnościach. Na przykład osoba chorująca na anoreksję, popada w skrajne wycieńczenie organizmu w wyniku przesadnego głodzenia się. Z drugiej strony inny słaby umysł nie może przeciwstawić się swojemu apetytowi i doprowadza do nadmiernej otyłości. Ludziom takim często nie pomagają środki farmakologiczne ani różnego rodzaju terapie z psychoterapeutą, gdyż nie wzmacniają one umysłu. Tylko medytacja bezpośrednio oddziaływuje na umysł czyniąc go coraz silniejszym. Człowiek zaczyna unikać skrajności i znajduje równowagę dokładnie pośrodku. Ani się nie objada, ani nie głodzi. Przyjmuje odpowiednią ilość pożywienia, bez uciekania się w jakieś specjalne diety. Stosując odpowiednie ćwiczenia fizyczne, przywraca on i utrzymuje prawidłową wagę.