Szósty Zmysł – Dzieci, które widzą…


Z jakiegoś nieodgadnionego powodu, od końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku(:-)) coraz więcej dzieci rodzi się z uaktywnionym czymś, co najlepiej określić mianem szóstego zmysłu. Czy to jest wynik czernobyla (w Polsce), czy zmiany diety, lekarstw spożywanych przez kobiety, jakiś naturalnych zmian genetycznych, tego nie wiem. Jakiś czynnik zmienia biochemię i w ogólności funkcjonowanie mózgu, w ten sposób, że wewnętrzne doświadczenia tych osób stają się realniejsze, oraz zawierają informacje, które można by określić jako „pozazmysłowe”. To dotyczy części noworodków, ale równie często zdarza się w wyniku np. zmian powodowanych przez epilepsję czy inne „chorobowe” stany mające wpływ na funkcjonowanie mózgu. Dotyczy to się też takich stanów jak wysoka gorączka, wielki szok, czy przewlekły stres. To się zdarza CZASAMI w takich wypadkach, ale nie zawsze.
Zmysł ten, budzi się naturalnie w wyniku praktyk duchowych, a czasami spontanicznie w wieku po 35 roku życia. Stanowiąc wtedy dodatkowy czynnik łączący nas ze światem zewnętrznym. W ciężki do wytłumaczenia sposób czyni częścią „większej” całości, kulturowego, społecznego, czy naturalnego tła w którym żyjemy. Dzieje się to w miarę bezboleśnie, kiedy z nowymi impulsami zmierza się już ukształtowana psychika, mózg. Po prostu już istniejące cechy umysłu nabierają głębi, którą można by określić jako połączenie z archetypowym, „duchowym” wymiarem, by na starość stać się podstawą nowego sposobu doświadczania. Wtedy dzięki niemu można „na spokojnie” zmierzyć się ze śmiercią.
Warto wiedzieć. Ten „Szósty zmysł” nie istnieje jako odrębna całość, impulsy z niego płynące pobudzają wewnętrzne ośrodki mózgu,. Np. pobudzają wewnętrzne obrazy (ośrodek wzrokowy), „dialog wewnętrzny” (ośrodek słuchu i o. mowy), czy nawet ośrodki hormonalne .Rozwija się on przez „sprzężenie zwrotne” z tymi ośrodkami, kiedy impulsy stamtąd dochodzą do świadomości i wywołują w niej reakcję. Innymi słowy w ramach kształtowania się jego, potrzebny jest czas na „marzenia”, sny na jawie, oraz umiejętność reagowania na nie – opisywania ich, świadomego kształtowania, czy wreszcie przekładania je na działanie. Kolejna „zdolność” to umiejętność wyłapywania informacji wtórnych – wynikłych z oddziaływania tego ośrodka na ciało.
No dobrze, zajmijmy się kilkoma szczegółami, które pozwalają na rozpoznanie takich dzieci i jednocześnie mogą potrafią być przyczyną problemów.
Okres niemowlęctwa – Pojawiają reakcje na emocje matki, która jest oddalona fizycznie, np. płacz w chwili jej pobudzenia emocjonalnego. Tak samo pojawiają się reakcje na osoby, które wchodzą do domu (nie do pokoju z dzieckiem do DOMU). Osoba „podminowana wewnętrznie” niezależnie od miłej powierzchowności jest denerwująca dla nich na „odległość”. To co można robić w tym okresie: Dbać by w domu palił się naturalny ogień, choćby świeczka. Na poważnie, jest w ogniu „czynnik X” łagodzący mentalną atmosferę. Jest to również świetny czas dla matki, by zaczęła medytować lub ..modlić się.
Miedzy 2 a 6 rokiem życia: pojawiają się krótkie, kilkusekundowe lub kilkuminutowe chwile odpłynięcia, kiedy dziecko naturalnie „wpływa” w wewnętrzne doświadczenia. Nie należy się tym niepokoić, chyba że są zbyt długie i trwają więcej niż 10 min. wtedy wypadałoby się skonsultować z neurologiem – badania neurologiczne powinny być prawidłowe. Nie należy przerywać tych stanów, ale poprowadzić dziecko w kierunku określenia nazwania, co wtedy odczuwało, myślało robiło. Precyzować wewnętrzne doświadczenia. Pomocą może być wzajemne, wspólne opowiadanie bajek, historyjek, przypominanie wydarzeń. Wskaźnikiem „normalności” tych stanów, jest zanikanie ich spontanicznego występowania w miarę celowego sięgania do wnętrza przez dziecko. Innymi słowy, o ile w ramach rozwoju, nauki zwraca się wystarczająco dużo uwagi na uczucia, marzenia, fantazje o tyle ciało, mózg przestaje je wymuszać. Wtedy w ramach tych fantazji warto również dziecko uczyć „dialogu z zabawkami” – tak by prowadziło je w kreatywny, konstruktywny sposób oraz przezwyciężania i dialogu z trudnymi postaciami, agresywnymi, wzbudzającymi strach, „mrocznymi”.
Miedzy 5-7 rokiem życia – pojawia się niewidzialny przyjaciel. Jest to z jednej strony wynik kształtowania się „obrazu dorosłego”, głównie ojca. Z drugiej jest personifikacja intuicyjnych zdolności.
Trzeba ten obraz uznać – najlepiej wplatając go w bajkowe podróże, jednocześnie stymulując dziecko do zadawania mu pytań. Dwie rzeczy których unikać – twierdzenia, że to bzdury, i „egzorcyzmowania” tej postaci oraz sprowadzania tej postaci do formy zabawki(Poprzez uznanie np. ze to fantazja na temat pluszaka czy lalki). W pierwszym przypadku ograbia się dziecię z intuicji i części kreatywności, w drugim.. przesyca „infantylnością” i „poszukiwaniem zabawek” większość przyszłego życia. To co w naturalny sposób „ukierunkowuje” ten etap to dobry kontakt z ojcem. Jeśli wcześniej się ten związek pojawił bardzo możliwe, że ta wewnętrzna forma przyjaciela nie wystąpi, a raczej będzie istnieć w tle tej relacji, uzupełniając ją tylko o niektóre „brakujące” aspekty.
Miedzy 6-9 rokiem życia, ten wewnętrzny zmysł jest już w podstawowym stopniu stabilny, za to rozwija się rozumowe i uczuciowe podejście do informacji z niego przekazywanych. Innymi słowy, dziecko zaczyna widzieć niespójności panujące w świecie dorosłych – jest nadwrażliwe i przeczulone. To co jest potrzebne w tym okresie, to ugruntowana wiara w ”podstawową dobroć” człowieka i duża doza zaufania do otoczenia. Wyobraź sobie, że postrzegasz człowieka włączając w to, czego sam nie jest świadomy, co tłumi, lęku i strachu, gniewu, frustracji – wyobraź sobie, że te jego doświadczenia stają się dla ciebie realne, wręcz fizycznie na ciebie oddziałują zmieniając twoje samopoczucie. Wyobraź sobie, że z ludźmi chodzi cała ich „rodzinna” atmosfera, że widzisz jak mówiąc robiąc jedno myślą i czują drugie, a zakładają przy tym trzecie. Bez zrozumienia mechanizmów działania ludzi, bez wiary w nich, po prostu zachodzą ekstremalne scenariusze:
– zbytnie wycofanie się do wewnątrz, w świat własnych fantazji lub co gorsza w odczuwanie bólu, zapożyczonej „nerwicy”
-atak na zewnątrz, czyli rozwinięcie „psychopatycznego”, ignorującego uczucia ludzi podejścia.
-stłumienie wewnętrznego zmysłu – w odróżnieniu od naturalnego wygaśnięcia, uśpienia – stłumienie tworzy pewien rodzaj „prześladującej świadomości”, wewnętrznego „demona” prześladującego ludzkim cieniem. Przypuszczalnie jest to jedna z możliwych przyczyn schizofrenii.
To co może pomóc, to właśnie dużo zrozumienia dla ludzi, oraz ewentualnie własne zainteresowania – coś co jest wystarczająco interesujące by przykuć uwagę dziecka na dłużej – przykucie uwagi daje motywację do przebrnięcia przez wewnętrzne odczucia, poza tym osłabia ich intensywność.
Między 9-12 rokiem życia. To okres intensywnych przemian. Wewnętrzny zmysł raz zanika, raz wraca ze zdwojoną siłą. W tym okresie liczy się poczucie wewnętrznej siły, wartości, zaufania do samego siebie. Jeśli jest zbyt słabe – będzie narastać poczucie straty, pojawi się depresja. A kiedy wewnętrzny zmysł będzie pracował intensywniej, będzie to odbierane jako euforia. Jeśli zaś poczucie własnej wartości jest przerysowane, oparte na wmówionym, lub nieświadomie przekazanym przekonaniu o wyjątkowości, w stanach pobudzenia „szóstego zmysłu” budzi się wewnętrzne poczucie misji, czegoś wielkiego do zrobienia , ale oparte na dziecięcych infantylnych przekonaniach. W tym czasie również bardzo często w ramach wewnętrznych przemian i napięć pojawiają się spontaniczne zdolności „telekinetyczne” po prostu w ramach wewnętrznych przypływów emocji zdarza się że np. w kuchni zaczynają giąć się czy latać sztućce, pękają lustra, dzbanki, żarówki etc. Co często jest odbierane jako działalność „duchów” tzw. poltergeist.
W sytuacji optymalnej, wiary w siebie i umiejętności zabawy z tym co się pojawia wewnątrz budzi się wtedy niezależność od wewnętrznego zmysłu, umiejętność korzystania z niego na życzenie. Towarzyszy temu pewna nadwyżka energii, która umożliwia np. uzdrawianie i np. sprawia że do młodej osoby, zaczynają lgnąć ludzie: „lubić ją”, bez wyraźnej przyczyny.
W tym okresie zdarza się bardzo często naturalne wygaśnięcie tego zmysłu. Przejście jego w stan uśpienia. A to jest związane z pewnym nieświadomym poczuciem straty, „braku sił” to w późniejszym etapie może zaowocować skłonnością do ..nałogów, alkohol, narkotyki czasem religia(ze względu na stany wewnętrznego pobudzenia) są czynnikami, które tymczasowo pozwalają ten zmysł uaktywnić.
To co może w naturalny sposób zapewnić „poczucie centrum”, przy spontanicznym osłabieniu „szóstego zmysłu” to talent, zainteresowania, w połączeniu z wyćwiczoną zdolnością obserwacji, koncentracji i dialogu, oraz zaufaniem do tego co się dzieje daje to siłę by „żyć normalnie”. Innymi słowy jeśli wcześniej rozwój tego kontaktu z „szóstym zmysłem” był prawidłowy, to po prostu chwile jego nieobecności wyciszenia w naturalny sposób wiążą się z intensywniejszym życiem zewnętrznym – w pewien sposób jego nieobecność jest częścią jego aktywności.
Jeszcze dwie istotne uwagi: To co się liczy w wychowaniu to umiejętność zachowania ciszy, jej dawkowania, trzeba pozwolić by w ciągu dnia dziecko miało chwile(godziny!) ciszy, bez radia rozmów. By dać czas na naturalne uspokojenie umysłu i mózgu – ciągły natłok wrażeń, może sprawić, że wewnętrzne informacje będą przytłumiane czy wręcz „szósty zmysł” zacznie stymulować wewnętrzny hałas, będzie on mu towarzyszył dając odczucia niepokoju, „lękopodobne”stany.
Kolejna sprawa, komputer i telewizja – opóźnić w miarę możliwości kontakt, a później do ok. 12 roku go ostrożnie dawkować. „Migocący Ekran” po prostu stymuluje zbliżone rejony mózgu i może utrudnić kontrolowanie wewnętrznych przeżyć.
Kiedyś „wyłapywano” takie dzieci, były one szkolone na szamanów, duchownych, uzdrowicieli. Wewnętrzne doświadczenie w dużym stopniu poddaje się sugestii i daje się zamknąć w określonych systemach wierzeń. Dzięki temu zyskiwane były jednostki dla których doświadczenia duchowe były czymś realnym, a w dodatku zdolne były „produkować” fenomeny potwierdzające „cudowną moc” danej wiary. Teraz też się to dzieje,ale ze względu na wartości kulturowe, które się zmieniły, w mniejszym stopniu. Tymczasem zmagania z „szóstym zmysłem”, w ramach upychania młodzieży do istniejących w społeczeństwie „produkcyjnym” przekonań i struktur najczęściej owocują długoletnimi wewnętrznymi zmaganiami, a czasem chorobami psychicznymi, a czasem dewocją i „pseudoduchowościa”. W trochę szczęśliwszej sytuacji są dzieci uzdolnione artystycznie, w środowiskach gdzie odmienność spojrzenia jest ceniona. Tymczasem naprawdę nie trzeba wiele, by stał się on jeszcze jednym z naturalnych narzędzi do „szczęśliwego” życia – wystarczy zwykły dialog z własnym wnętrzem.

Piotr Jaczewski

szkolahuny.pl