Każdy z nas odgrywa role. Jesteśmy doskonałymi mistrzami w tym fachu.
Tak jak aktor odgrywający scenę detektywa drapiącego się po głowie na miejscu zbrodni, stara się on wczuć i odtworzyć zachowanie detektywa, tak i my staramy się jak najwierniej odegrać zachowania na zaistniałe sytuacje. Używamy tych ról, których nas nauczono i które codziennie pielęgnujemy.
Zdarza się, że próbujemy improwizować, a ci, którym najlepiej ta sztuka wychodzi zwykło się nazywać osobnikami najlepiej przystosowanymi do życia. Wydaje mi się, że chodzi w tym o sprawy umiejętności wyjścia ze skostniałych schematów, rozkruszenie murów i uwolnienie energii.
Dla zilustrowania mojej myśli pokracznej, bo nie wiem czy czytelnik jest w stanie pojąć co takiego narodziło się w mej głowie, załóżmy że przychodzę do pracy. Staję w drzwiach i widzę ponurą minę kolegi, który zaczyna narzekać jak leci na wszystko dookoła. W zależności w jakiej aktorskiej szkole uczyłem się swego fachu odegram rolę krytyka jego zachowania lub też przyłączę się i wspólnie odegramy smutnych osobników pokrzywdzonych przez świat. A może zignoruję na zewnątrz słowa kolegi natomiast w środku poczuję żal, myśląc że faktycznie jest jak mówi.
Schematów do odegrania jest znacznie więcej, to są tylko przykładowe. I podobnie dla przykładu mogę zilustrować aktora mistrza, który zaimprowizuje, i albo zmieni temat zagadując kolegę na jego jakiś ulubiony temat (oczywiście wesoły bo narzekanie może także stanowić czyjeś ulubione zajęcie) albo np. opowie dowcip albo poprosi o wykonanie jakiejś czynności. Wszystkie te elementy odwrócą uwagę mojego narzekającego rozmówcy, a co najważniejsze nie pozwolą na moje własne ugrzęźnięcie w odgrywanych rolach.
Ktoś może powiedzieć, że podany przykład służył celom obrony mojej własnej energii, mojego światopoglądu. Można też ująć to tak, że jestem aktorem który doskonali swoje umiejętności poza obszarem wyuczonej szkoły.
Jak zwał, tak zwał. Ważne jest, że takie aktorstwo może przynieś korzyści.
Zauważyłem dawniej stając przed lustrem jak różnie siebie widzę.
Gdy coś zepsuło mi nastrój widziałem przygnębionego człowieka. Gdy miałem doskonały humor, patrzyłem na człowieka z werwą, któremu wszystko się udaje. Widziałem gościa, który ma styl, do którego ludzie odnoszą się z szacunkiem.
I tak właśnie było w rzeczywistości, dokładnie tak jak się widziałem w moim lustrze. A to całkiem normalne lustro, nie żeby magiczne jakieś było. Cała magia tkwi w aktorskie, w tym jakie pozy odgrywam, czyli jak się czuję i jakie mam wewnętrzne nastawienie odgrywając te role.
Dawno temu, jeszcze przed II wojną światową Napoleon Hill analizował postępowanie największych bogaczy Ameryki. Interesowało go w jaki sposób doszli do swojego majątku, jakie to predyspozycje posiadają ci wybrani spośród całego społeczeństwa.
Po wielu latach, jeśli mnie pamięć nie myli to na całe badanie zeszło mu około 20 lat, przedstawił swoje wnioski. Spisał je w książce – Myśl i bogać się.
Polecam tą lekturę. Znajdziecie tam mnóstwo przykładów jak to ludzie dorabiali się majątku na aktorstwie. Oczywiście nie byli oni gwiazdorami filmowymi. Oni odgrywali odpowiednie role w życiu a nie na planie filmowym. Może to być rola właściciela potężnej sieci telekomunikacyjnej albo innego jakiegoś giganta, może być kolejowy albo działający w przemyśle hutniczym.
Napolen Hill analizował ludzi majętnych ale zasady odgrywania ról można stosować w każdej dziedzinie życia. Można wcielić się w swej roli nie tylko w przedsiębiorcę, lecz także w człowieka wesołego, któremu życie sprawia radość.
Jak cię widzą tak cię piszą. A jak się czujesz taki jesteś – trzeba by to na początku dodać. To takie sprzężenie zwrotne. Czyli pierwsza zasada się kłania – świat jest taki, jaki myślisz, że jest. Jesteś taki, jakie masz o sobie wyobrażenia.
Aczkolwiek ten stary skostniały opis własnego ja może bardzo mocno w nas utkwić. Dlatego rozpraszanie poprzez improwizację może dopomóc w kreowaniu własnego ja, takiego jakiego pragniemy.
Czasami tak dla zabawy nabieram ludzi udając kogoś innego. Najłatwiej jest przez telefon albo domofonem. Pomysłów co powiedzieć, z jakim problemem się dzwoni jest nieograniczona ilość.
Żeby sztuka zadziałała trzeba doskonale stopić się z odgrywaną rolą. W tych relaksujących chwilach (a wiele przyjemności mi to sprawia, nie powiem :-) moja uwaga całkowicie jest pochłonięta przez daną rolę. Stapiam się z człowiekiem, z jego sprawą, jego nastrojem i nastawieniem.
Mogę np. zadzwonić, przedstawić się jako urzędnik MZK z działu windykacji należności i spytać się o niezapłacone mandaty za jazdę bez biletu. Pewnego razu tak nabrałem swojego kolegę, że zaczął się jąkać ze strachu. Nie miałem pojęcia, że korzysta z autobusów komunikacji miejskiej i nie wiedziałem, że chłopak ma kilka niezapłaconych mandatów. Tak dobrze odegrałem swoją rolę, że kolega nawet nie pomyślał skąd taki urzędnik miałby jego numer komórkowy.
Dzisiaj natomiast udałem się do naszego stałego klienta. Wchodząc na salę ekspedycyjną trzymałem teczkę przed sobą, tak jak bym ją eksponował, jakby była specjalna. Do kobiety za ladą powiedziałem – Dziś szanowna pani oferuję teczki rozmiaru A4 w okazyjnej cenie. Teczki pokryte są poliuretanem najnowszej generacji, dzięki czemu nasze teczki wytrzymają do 5 lat nie wykazując śladu zużycia.
Pani spojrzała na mnie po czym zatrzymała wzrok na teczce mówiąc – Dziękuję, nie jestem zainteresowana. Wtedy opuściłem poniżej lady swój wymyślony towar zagadując ją o komputer, bo to do niego przyjechałem, na co moja znajoma roześmiała się w momencie gdy mnie poznała.
Wiele mógłbym jeszcze przytoczyć historyjek jak to zmieniałem się ze zręcznością kameleona. Najważniejsze w moim pisaniu jednak jest to, żeby każda zaintrygowana tym tematem osoba, sama na sobie sprawdziła jakie to uczucie stopić się z odgrywaną świadomie rolą, wyrywając się z okowów ról tak głęboko w nas zakorzenionych.