Najwięksi Przyjaciele: Zmiana i Śmierć cz. I


Często słyszymy, że świat się zmienia. Rzadziej zauważamy, że zmieniamy się również my sami. Czasami mamy melancholijny nastrój i twierdzimy no tak, wszystko się zmienia, ale nawet wtedy ciężko jest to sobie uświadomić w pełnej kra. A jeszcze ciężej jest pozwolić, by ta świadomość na nas wpłyneła. Tymczasem odczucie zmienności świata, dogłębna świadomość tejże, o ile przeniknęła nasze myśli, uczucia i zachowania, ma magiczną właściwość budzenia w nas pozytywnych zasobów naszego wnętrza, do jakich nigdy świadomie byśmy się nie przyznawali. Śmierć – najbardziej ‘radykalny’ przejaw zmian jest faktem pomagającym ustalać, co jest ważne, a co nie, zrównującym ze sobą wszystkie żywe istoty. Można to oczywiście interpretować inaczej, ale uznanie tego pozwala na przytomne wejście w kontakt z otoczeniem, na cieszenie się tym co jest. Można powiedzieć, że śmierć jest najlepszym przyjacielem, z którym dopiero możemy poznać, co to jest życie.
Zacznijmy od początku, znaczy od narodzin, a może jeszcze wcześniej. Gdzieś od początku naszego pobytu na tym świecie nasz umysł rozwijał swoje zdolności do interpretacji wrażeń, uczył się łączyć bodźce we wrażenia, zapamiętywać je i wywoływać, oraz porównywać ze sobą(czyli z powrotem różnicować). Dzięki uczymy się nowych reakcji lub używamy starych, wywołanych z pamięci. Dzięki tej zdolności do przetwarzania skompresowanych wrażeń nasz umysł pracuje symbolicznie – myślimy. Ale dokładnie ta sama zdolność powoduje, że żyjemy w światach własnych wyobrażeń, przekonania myląc z faktami. Ta sama zdolność również powoduje mechaniczność naszych działań – automatyzujemy nasze odruchy, zgodnie z wyobrażeniami jakie mamy, nawet nasze ciało uczy się do nich przygotowywać, czy raczej współreagować odpowiednio do nich(emocje). W ten sposób urządzając nasze mieszkanie (siebie), oprócz wygodnych mebli, wstawiamy sobie kraty w okna, zasłaniamy je dokładnie, a i tak zamiast patrzeć przez okno, wyglądamy przez… obrazki na ścianie. Czasem nawet potrafimy tak się zapatrzeć w szczegóły tego obrazka, że zamiast na fotelu siadamy na niewygodnej podłodze…
Ciekawostką jest że dokładnie ten sam mechanizm, przysłaniający nam zmienność rzeczywistości, wyobrażenia, myślenie, odczucia, emocje możemy wykorzystać do budowania świadomości zmienności wszystkiego. Baa, nawet konkretniej: dzięki niemu ja mogłem to napisać.
Ćwiczenie: Postrzegaj zmiany, rozmyślaj o zmianach, błogosław zmiany, oczekuj zmian, przywołuj wyobrażenia zmian – bądź przytomny przy tym, postrzegaj wewnętrzne reakcje, oddźwięk, który temu towarzyszy. A oddźwięk jest: zmiany mają to do siebie, że jedna pociąga drugą, rozchodzą się, promieniują zarówno w zewnętrznej rzeczywistości jak i w wewnętrznej.
Doświadczenie praktyczne uczy, że aby pozostać świadomym zmian, trzeba być przytomnym, obecnym, zrelaksowanym i tu okazuje się, że niema problemu na ze wewnątrz nas. To co przeszkadza, to co czyni pozornie trwałym to wewnętrzne wrażenia, które przywołujemy, stąd
Ćwiczenie:
Obserwuj wewnętrzne wrażenia, ich powstawanie i wyłanianie oraz zanik.
Jest to najprostszą formą medytacji i jednocześnie najtrudniejszą.
Dzięki temu możemy sobie uzmysłowić, że wszystko co mamy to wrażenia wewnętrzne, świata doświadczamy za pomocą wewnętrznych wrażeń. Stąd wniosek, pozostając przy praktycznych radach, że nie ma znaczenia czy medytując, by uświadomić sobie zmienność, masz oczy zamknięte czy otwarte, choć ma wpływ to oczywiście na rodzaj wrażeń.
Inny wniosek jest taki, że im bardziej jesteś zakorzeniony w chwili obecnej – tym łatwiej obserwować zmiany. A najłatwiejszy sposób na to zakorzenienie, to rozwijanie świadomości sensorycznej, czyli głównie uwagi skierowanej na pracę zmysłów. Im intensywniej to robisz, tym bardziej dialog wewnętrzny cichnie, a to, co do tej pory, wydawało się stałe raczej jest czymś ulotnym, delikatnym, ‘migotliwym zjawiskiem’. Podchodząc z innej strony do tego: możesz postrzegać świat jako rodzaj snu. Jakby świat – wewnętrzne i zewnętrzne zjawiska powstawały wciąż na nowo, rodziły się i umierały wewnątrz naszego umysłu. Nie chcę w ten sposób twierdzić, że świat nie istnieje, jedynie to, że wewnętrzne doświadczenie tego świata, włącznie z naszą tożsamością, jest czymś co budujemy w każdej chwili od nowa(zgodnie z wzorami z naszej pamięci). A jeśli budujemy to od nowa – zawsze możemy robić to inaczej – czyli zmiana nas samych(naszych nawyków, przekonań) jest łatwa: polega na wybieraniu innego sposobu doświadczania – aż stanie się on nowym nawykiem. Pomijam już fakt, że sami z siebie się zmieniamy – nawet, jeśli wydaje się nam.że robimy wciąż to samo…
Wróćmy do „świadomości zmiany” rozwijanej w chwili obecnej. Jeśli udaje się nam ją zachowywać, czyli jesteśmy wystarczająco zrelaksowani, przytomni i czujni, stopniowo zaczyna w nas budzić się coś nowego. Zresztą równie dobrze można powiedzieć, że odkrywamy coś co było wcześniej – tak jak widz, który ze wciągającego filmu budzi się po zapaleniu świateł. W naszym wewnętrznym obserwatorze, pojawia się inna tożsamość: już nie punktowego ja, ale przestrzennego ja. Przestrzeni w której to wszystko pojawia się i znika: zamiast być widzem mniej lub bardziej oderwanym od ekranu, jesteś salą kinową ;-) W dodatku tutaj następuje paradoks – nasz wewnętrzny obserwator wzmocniony, lub jeśli wolisz „oczyszczony” przez doświadczenie przestrzeni staje się czymś niezmiennnym – potrafi przetrwać nawet zwyczajową utratę świadomości podczas zasypiania. A to jest doświadczenie pomagające oswoić się ze śmiercią. bo naturalnym skojarzeniem jest wiązanie snu z doświadczeniem śmierci.
Ćwiczenie:
Wieczorem, przed zaśnięciem – pomyśl sobie, że właśnie umierasz, że to już koniec. Postaraj sobie przypomnieć najważniejsze chwile ze swojego życia , wybacz sobie i innym ciężkie chwile, wyraź mentalnie wdzięczność za wszystkie dobre doświadczenia. Po prostu zrób „wewnętrzne rozliczenia”, tak byś mógł z radością umierać: Jeśli chcesz wspomóż ten fragment wyobrażeniami – postaraj się zasnąć…na swoim pogrzebie. Uwaga – jeśli się czujesz zbyt pobudzony emocjonalnie, czy „zdołowany” tym fragmentem, to poprzestań na rozliczeniach, tak byś zasnął z wewnętrznym uśmiechem. Na ile potrafisz obserwuj proces zasypiania, ale nie natężaj zbytnio uwagi, bo będziesz miał problemy z zaśnięciem.
Rano, od razu po obudzeniu – odetchnij głębiej – tak jakby to był twój pierwszy oddech. odczuj radość i zaskoczenie(tym, że jednak żyjesz). Podziękuj sobie, swojemu ciału, życiu i otoczeniu. Za to że możesz tu być i żyć. Pomyśl sobie jak chciałbyś wykorzystać ten dzień i co możesz zrobić by osiągnąć swoje cele.
Dzięki temu, rodzi się spokój wynikły z naturalnego skojarzenia – skoro przetrwałem jedno, może przetrwam i drugie. Czy tak jest, naprawdę nie wiadomo, gdyż śmierć jest czymś nieznanym, jeżeli jakoś określamy ten proces od wewnątrz – to robimy to na wiarę, a nie z osobistego doświadczenia (możesz się kłócić, o ile przeżyłeś śmierć kliniczną, ale mój argument jest jeden: żyjesz :P). I bardzo dobrze. Nieznane – śmierć – to piękne tło do naszych wewnętrznych projekcji, do stanięcia twarzą w twarz z sobą samym.

Piotr Jaczewski

szkolahuny.pl