Mistrzowe pogawędki – część 72


Pytający:

Miłość, harmonia, bóg – dla mnie to jedno i to samo. A ludzie je rozróżniają, wymyślają jakieś ograniczenia. I komplikują sobie życie zadręczając się coraz to wymyślniejszymi formułkami. Ale nie to jest jeszcze zatrważające. Człowiek potrafi szukać szczęścia w zdobywaniu rzeczy z materialnego świata. I tak wkółko przez całe życie osiąga swe cele, chwilowo zaspokajając pragnienia i osiągając stan szczęściopodobny. A szczeście to chyba stan wnętrza?

Odpowiadający:

Dokładnie, wszystkie te słowa wyrażają to samo, wypływają z tego samego źrodła, jednak u różnych ludzi ich znaczenie bywa różnie zniekształcone i zanieczyszczone. W istocie wystarczy jednak znaleźć choć jedno takie słowo, najmniej zniekształcone przez ten świat, takie pojęcie, które pociągnie umysł wysoko, najwyżej.

W istocie też o to tylko chodzi – o wzniesienie swych myśli jak najwyżej. Szczegóły nie są istotne. Nie jest ważne, czy wywoła to medytacja, czy nauki jakiegoś mistrza, czy lektura księgi czy rozmowa, czy może film albo inspiracja muzyczna. To wszystko nie ma znaczenia, liczy się efekt – wzniesienie myśli wysoko, jak najwyżej.

Wspaniale jest odnaleźć jakąś taką drogę dla siebie – przez dzieła jakiegoś mistrza, przez muzykę, może przez medytację albo taniec, cokolwiek.

Religia także jest dobra, gdy jest wykorzystywana w tym celu.

Religia jest niczym innym jak narzędziem służącym wzniesieniu umysłu do Boga i do tego celu powinna

być wykorzystywana. Wszelkie wykorzystanie religii do innych celów jest wypaczeniem i nadużyciem.

Czyli wszelkie analizy religii, wszelkie dyskusje religijne, wszelkie porówywanie religii, wszelka

krytyka – jest nadużyciem, o ile w efekcie nie prowadzi do wzniesienia myśli na wysokie poziomy

bliższe Bogu niż zwierzęca przyziemność.

A teraz, na pozór z innej beczki – strach przed kreatywną mocą myśli. Ten strach, często nieuświadomiony jest przeszkodą w akceptacji tego, iż myśl jest twórcza. I to (co gorsza ;-) jest

twórcza w każdej chwili, w każdej sekundzie.

_Każda_ myśl daje efekt w jakiejś formie.

Nie można na chwilę 'wyłączać’ twórczej siły myśli po to, by sobie ponarzekać, pokrytykować, po-czarno-widzieć. Właśnie dlatego ludzie, którzy pozwalają sobie na krzywdzące siebie i innych myśli, którzy krytykują innych, tacy ludzie będą się bronić przed przyjęciem prawdy, że myśl jest twórcza. Bowiem łącznie z zaakceptowaniem takiej prawdy musieliby uznać, że wyrządzili wiele zła swoimi dotychczasowymi myślami. I być może krzywdy, których sami doświadczali albo których byli świadkami były efektem ich myśli. To może być trudne, dlatego łatwiej i wygodniej jest uznawać myśli za coś nierealnego, nieistotnego by sobie pozwalać na czynienie zła. Myślami.

Tymczasem świat formy, czyli świat fizyczny nie może niczego stworzyć. Pomieszanie percepcji i jej poziomów skłania ludzi do uznawania, że ciało ma możliwości twórcze, że może coś stworzyć. Że na przykład ciało może skrzywdzić. To złudzenie. Twórczy jest tylko umysł, ciało jedynie wyraża to, co chce wyrazić umysł. Za każdym czynem stoi wcześniejsza myśl, która pojawiła się w umyśle. Za każdym złym czynem stoi zła myśl, która ten czyn spowodowała. Oburzam się na ten czyn, ale być może jego przyczyna, czyli myśl, która go wywołała dostała życie właśnie ode mnie? Być może kiedyś pozwoliłem

sobie na krytykę, na złe myślenie o czymś, na widzenie zła i ocenianie? I efekt takiej myśli dosięgnął umysłu osoby, która 'zainspirowana’ wyrządziła jakąś krzywdę? Jednak po to, by móc oceniać czyjeś złe czyny w oderwaniu od moich myśli po pierwsze muszę uznawać, że myśl nie jest twórcza. W każdym razie – nie każda. I do tego muszę uznawać jeszcze, że drugi człowiek jest ode mnie oddzielony. Że jego czyny nie mogą mieć przyczyny w moim myśleniu albo w moich czynach.

To wielkie złudzenia żywione w umysłach ludzi po to, by mogli akceptować wyrządzanie przez siebie zła.

Jeśli pomyślałeś o zabiciu to tak samo, jakbyś zabił. Nie oszukuj się.

Nie ma drogi do wolności bez akceptacji tego faktu.

Nie ma drogi do wolności i prawdy przy jednoczesnym

pobłażaniu sobie i dopuszczaniu do złych myśli.

Człowiek może dokonywać pomylenia poziomów i może wznosić niskie myśli do wyższych sfer, podczas gdy w tych sferach te myśli zupełnie sensu nie mają, są tam nierealne tak jak w sferze materialności nierealne są pewne inne myśli. Chodzi o wnoszenie do medytacji spraw związanych z czymś, o czym Bóg nic nie wie. Strach, sprawy ciała, instynkty, popędy – o tym Bóg nic nie wie, to dla niego nie istnieje.

Wszelkie prośby tego dotyczące są puste. Tak samo choroby.

Prośby dotyczące niskich kreacji funkcjonujących tylko w świecie materii (choroba) nie mogą zostać wysłuchane gdyż nie są rozumiane. Żaden duchowy mistrz (nie istniejący cieleśnie) nie dostrzeże pojęcia choroby, to nie tak, że on je dostrzeże ale zignoruje, ale on po prostu tego nie będzie widział, jako sztucznego nie istniejącego tworu. Przykładowo pojęcie winy – to nie istnieje. Wyobraź sobie, że przychodzisz na miejsce wypadku drogowego, widzisz dwa potłuczone samochody i dwoje ludzi kłócących się o coś, co nazywają 'winą’. Czy widzisz tam jakąś winę? Nie widzisz, nie ma winy.

Są dwa potłuczone samochody i ludzie naskakujący na siebie. Wszelkie pytania o winę będziesz musiał pozostawić bez odpowiedzi, bo nie widzisz tam żadnej winy. Oczywiście jeśli masz umysł zanieczyszczony iluzją to będziesz w stanie tam dostrzec jakąś winę a nawet przypisać ją konkretnej osobie. Ale to będzie tylko wejście w iluzję umysłu. Twe zmysły pozostaną czyste, one dostarczą tylko informacji o samochodach pogniecionych i o kłócących się ludziach, nie będą odbierać żadnej winy, jeśli coś takiego dostrzeżesz to będzie tylko kreacja umysłu, iluzja umysłu. Wysokie byty duchowe są wolne od iluzji.

Bóg – całkowicie.

Zanoszenie do Boga spraw związanych z iluzjami pozostanie bez odpowiedzi. Wszelkie prośby o usunięcie strachu pozostaną bez odpowiedzi, bowiem strach to także iluzja. Co więc można zanosić do Boga? O czym można tam myśleć? Miłość. To istnieje, to jest fakt. Język miłości to jedyny język rozumiany przez świat ducha.

Z praktycznego punktu widzenia – jak zatem stworzyć miłość, dobro, bezpieczeństwo, zdrowie? (nawet jeśli część z tych pojęć jest tylko złudzeniem).

Przychodząc do Boga, prosząc mistrza o nie.

Prosić i dziękować za miłość.

Prosić i dziękować za dobro.

Prosić i dziękować za zdrowie.

We wszystkim tym jest element prawdziwej miłości.

Miłości, której w całości być może nie pojmujemy.

Ale jeśli swój umysł wypełnimy naszym nawet niedoskonałym rozumieniem miłości i poprosimy Boga o to, to on dojrzy tę prawdziwą część, wzmocni ją, obdaruje nas jej nadmiarem. W efekcie te części naszego pojęcia miłości, które są iluzją, które są skrzywione i nieprawdziwe, stracą na znaczeniu, wyblakną i ostatecznie znikną.

St.Germaine ładnie opisowo powiedział – karcisz pieska, gdy przyniesie na twój piękny dywan swoje tłuste kości. Lecz tak samo wyglądasz ty, który wznosisz do poziomu umysłu sprawy cielesne i niskie, nadając im tym samym jakieś sztuczne znaczenie, którego nie posiadają. Ciało nie jest źródłem szczęścia, zaspokojenie potrzeb ciała nie jest źródłem szczęścia, jeśli ktoś tak myśli to ulega iluzji. Jeśli ktoś tak myśli to może w medytacji prosić o zaspokojenie potrzeb ciała. Jest to jednak bezskuteczne.

Szczęście pochodzi z umysłu, tylko umysł może odczuwać szczęście, tylko umysł może się szczęściem wypełniać. Umysł może mylnie widzieć źródło poczucia szczęścia w zaspokojeniu potrzeb swego ciała, nie zmienia to jednak faktu, że szczęście płynie bezpośrednio od Boga. W rzeczywistości wygląda to tak, że umysł obdarowany szczęściem od Boga (bo tylko takie jest źródło szczęścia) spojrzy przez filtr tego szczęścia na sferę materialną i w efekcie dostrzeże tylko pozytywne i jasne strony wszelkich spraw. Mylnie wtedy może uznać, że to te jasne strony spraw są powodem szczęścia. W istocie

jest dokładnie odwrotnie – po prostu umysł wypełniony szczęściem automatycznie zwraca uwagę ku jasnym i dobrym stronom wszelkich spraw, one nie są przyczyną. W efekcie skupiania umysłu wypełnionego szczęściem na jasnych stronach spraw te właśnie strony wzrastają. I nie ma tu żadnego wartościowania – to istotne. Nie ma wartościowania spraw na dobre czy złe. Jest po prostu wzmacnianie tego, na czym skupia się umysł. Bóg obdarowuje człowieka poczuciem szczęścia,

w efekcie umysł zwraca się do tych aspektów materialnych spraw, które rezonują i harmonizują z tym szczęściem, w efekcie zaś te właśnie aspekty zostają wzmocnione. Czyli szczęśliwy człowiek stwarza sobie szczęśliwą (ze swojego punktu widzenia) rzeczywistość. Nie ma tu wartościowania, jedynie beznamiętny przepływ energii dającej życie temu, na czym skupia się umysł.

Z tego płynie wiele praktycznych wniosków na temat tego, jak osiągać szczęście.

Na pewno nie przez szukanie zaspokajanie potrzeb swego ciała, instynktów – tak szczęścia się nie znajdzie. Dusza pragnie szczęścia, dusza potrafi zwrócić się bezpośrednio do Źródła, by stamtąd napić się bezwarunkowej miłości. Taka dusza może potem promieniować na umysł, a potem na ciało i na rzeczywistość fizyczną, w której to ciało żyje. Warunkiem jest jednak by człowiek nie próbował szukać szczęścia na poziomie ciała i prosić o to cielesne szczęście duszy, bo to nie zadziała. Szczęście zawsze płynie od góry w dół, od Źródła, przed duszę, do umysłu, do ciała i do rzeczywistości w której to ciało żyje. Umysł powinien odrzucić wszelkie pragnienia generowane przez ciało i wypełnić się tym, co płynie od duszy. Wtedy automatycznie pragnienia ciała zostaną zaspokojone.

Mówiąc z innej jeszcze strony – skupienie na pragnieniach ciała czy też na zaspokojeniu tych pragnień nie przyniesie efektów. Skupienie się zaś na miłości duszy przyniesie efekt w postaci zaspokojenia pragnień ciała.

Na pozór zupełnie odwrotnie i bez związku, ale tak to działa. Jeśli moje ciało ma jakieś potrzeby to powinienem tym bardziej oderwać uwagę i myśli od tego ciała i z tym większą żarliwością zwrócić się do swej duszy i Boga o szczęście. I otrzymam wtedy radość i szczęście, która sprawi (jako efekt), że potrzeby ciała zostaną zaspokojone. Ale będzie to tylko efekt szczęścia, nie jego przyczyna.


autorzy pragną pozostać anonimowi