Pytający:
Życie chyba samo sie układa – jak karty, które dostajesz, a potem robisz już z nimi co chesz, w miarę możliwości…
Odpowiadający:
Bardzo pięknie opowiada ACIM.
I ŻiNMDW.
Gdyby spłaszczyć wszystko do liniowego widzenia czasu i przyjąć,
że tylko tak wszystko może się dziać, że nie ma świata-poza-czasem
to wszystko wygląda tak: Ty wykonujesz ruch tutaj, w życiu, dowolny,
zależny _tylko_ od Twojej woli. Robisz cokolwiek. W odpowiedzi na to
siły duchowe / wszechświat / Bóg / nie-ty wykonuje swój ruch.
Twój ruch służy realizacji Twoich celów, ruch wszechświata służy
realizacji wszelkich pozostałych celów. Wszechświat jest na tyle
mądry, że niezależnie od tego, co Ty zrobisz, on i tak będzie umiał
odpowiedzieć odpowiednim ruchem tak, by swoje cele zrealizować.
Tak to wygląda z perspektywy liniowego następstwa czasu i zdarzeń
– tutaj żeby wszechświat mógł odpowiedzieć swoim ruchem na Twój
ruch, Twój ruch musi być już znany i wykonany.
Gwoli uzupełnienia – co to są cele wszechświata: to są wszystkie
cele, które nie są Twoimi celami albo inaczej – nie są celami,
które realizujesz własnoręcznie. Wystarczy poprosić wszechświat
o pomoc w realizacji jakiegoś Twojego celu a już ten cel staje
się celem wszechświata. Wtedy na każdy Twój ruch wszechświat
odpowie ruchem, który będzie przybliżał ten cel.
A teraz, być może całkiem abstrakcyjnie, spojrzenie od strony
wszechświata, który niespecjalnie przejmuje się naszym ograniczonym
liniowym widzeniem czasu – otóż odpowiedzi wszechświata na Twoje
działania powstają jednocześnie z Twoimi działaniami. Nie ma
też odstępu między pojawieniem się efektów Twoich działań
i efektów odpowiedzi wszechświata. Staje się to natychmiast,
jednocześnie, w jednej chwili. Przykładowo – jeśli poproszę
wszechświat o stworzenie mi jakiejś okazji, szansy, to nie ma
znaczenia co zrobię teraz, gdzie pójdę, co powiem, czy może
nic nie zrobię, bo wraz z moim zrobieniem czegoś (albo nie
zrobieniem niczego) wszechświat dokona takich działań,
tak się zrekonfiguruje, by spełnić swoje cele, w tym mój
cel, o którego spełnienie poprosiłem. Czyli jeśli poprosiłem
o okazję, o jakąś szansę, to niezależnie od tego, co zrobię,
wszechświat i tak zawsze będzie umiał mi tę okazję dać.
Mogę się więc uspokoić i przestać miotać, bo nie dzieje
się nic innego niż sobie kreuję.
Przykładowo – jeśli szukam pracy, to jeśli zaplanowałem sobie i
poprosiłem wszechświat o sukces, to niezależnie od tego, co zrobię, jak
wypadnę na rozmowie wstępnej, czy będę szukał pracy czy nie,
wszechświat i tak da mi sukces. Doświadczyłem tego wiele razy.
Nie ma żadnych ograniczeń (niestety?) co znaczy, że jeśli
proszę wszechświat o stwarzanie mojego życia trudnym,
o sabotowanie wszelkich moich przedsięwzięć, to niezależnie
od tego co będę robił wszechświat zawsze będzie w stanie
te cele realizować, i odsuwać okazje, odsuwać powodzenie.
Przykładowo jeśli będę szukał pracy (ale wcześniej
zaplanowałem niepowodzenie) to żadne moje działania
nie są w stanie pomóc mi w zdobyciu pracy – mogę przeglądać
tysiące ogłoszeń, mogę spędzać całe dnie na rozmowach
wstępnych, mogę się szkolić, jeździć po całej Polsce, lecz
pracy nie znajdę – oferta pasująca mi akurat zostanie
zwinięta sprzed nosa, na rozmowie wstępnej osoba, która
byłaby mi przychylna akurat będzie musiała wyjść,
ktoś się pomyli przy czytaniu mojego CV albo w ogóle
moje CV zaginie u pracodawcy, który chętnie by mnie zatrudnił.
(te same mechanizmy mogą działać na korzyść także).
Pozostaje jedynie uspokoić się i zacząć zgłębiać
własne intencje, które komunikuję wszechświatowi.
Po to, by komunikować to, czego faktycznie chcę.
autorzy pragną pozostać anonimowi