Mistrzowe pogawędki – część 70


Pytający:

Czyli moje marzenia to iluzje? To już się całkiem pogubiłem. To nie mogę celów w życiu wyznaczać? Nie mogę chcieć coś osiągnąć?

Odpowiadający:

Gdy przyjąć spojrzenie na te sprawy jakie podaje ACIM to się okazuje, że tkwimy w iluzji znacznie głębiej niż by się wydawało. I na dodatek stosowanie technik 'spełniania marzeń’ w rodzaju modlitwy huny jest czynnością, która pogłębia iluzje.

Bo chodzi o to, że sam fakt posiadania, tworzenia czy też uznawania faktu istnienia marzećń zakłada niemoc człowieka.

A przecież wystarczy spojrzeć do okoła – wszyscy pozytywnie myślący i nastawieni do życia ludzie, wszyscy prawie szczęśliwi mówią, że marzenia są dobre, że trzeba mieć marzenia, że one nadają sens życiu, że trzeba dążyć do ich realizacji.

Tymczasem to… niesamowicie sprytny chwyt ego.

Czym jest bowiem marzenie? Marzenie jest myślą oderwaną od rzeczywistości. Zakładając możliwość stworzenia w umyśle marzenia zakładamy bowiem możliwość stworzenia jakiejś myśli, jakiegoś obrazu myślowego, który nie zostanie tu i teraz zmaterializowany. To jest jawne na własne życzenie odcinanie się od mocy boskiej, tej typowej mistrzowej, która pozwala natychmiast materializować rzeczy i sytuacje.

Człowiek, który uznaje marzenia, tę czynność, dopuszcza możliwość marzeń i fantazji jest mistrzem, który powiedział boskiej mocy w sobie 'ok ok ja wiem że ty kochana moco sobie byś od razu chciała materializować co tylko pomyślę, ale daj sobie na chwilkę spokój, bo ja chcę sobie tak ot tylko pomyśleć bez materializowania tego natychmiast’.

W ten sposób powstaje mistrz-bez-mocy, czyli ktoś, kto może tworzyć myśli bez mocy, nie materializujące się natychmiast. Tak wygląda typowy człowiek. Myśli on, że marzenia są dobre, że należy je stosować. A tymczasem to spryciarska pułapka, jakże piękna, śliczna i miła.

Po prostu – trzeba zrezygnować z marzeń i marzenia, z planów.

Po pierwsze dlatego, że oznaczają one ucieczkę myślami od tu i teraz, od rzeczywistości obecnej w przyszłość, a więc coś co jest jednym z ważnych powodów niemocy ludzkiej.

Po drugie – dlatego że stwarzają w umyśle iluzje myśli-bez-mocy, czyli obrazu myślowego, który się nie materializuje natychmiast.

No i po trzecie – skoro tu i teraz chce mi się marzyć, to znaczy, że z jakiegoś powodu obecne warunki nie uznaje za idealne, doskonałe, boskie. A to trzeci wielki gwóźdź do trumny.

Fascynujące też jest jedno. Otóż chrzescijański-chrystusowy-jezusowy ideał jednego życia na Ziemi a potem iście prosto do nieba, bez żadnej reinkarnacji to jest fakt i prawda. Stosując się do nauk chrystusowych, stawiając sobie tu i teraz ideał i starając się go bezkompromisowo ucieleśnić człowiek kończy życie jako doskonała istota, typowy mistrz z ZiNMDW, taka jest nauka Jezusa znana z ewangelii. Tylko że znów sprytne ego wytłumaczyło to inaczej, przede wszystkim uznało, że doskonałość nie jest możliwa, w każdym razie bardzo bardzo trudna i że trzeba na przykład kilka wcieleń (czy Jezus mówił o kilku wcieleniach?).


autorzy pragną pozostać anonimowi