Mistrzowe pogawędki – część 68


Pytający:

Często opowiadałeś o świadomości obfitości. Tak właśnie opuszcza się stan biedy, niedostatku. Ale co to właściwie oznacza?

Odpowiadający:

Ta świadomość równa się świadomości jedności. Przykładowo, między innymi, oznacza to świadomość jedności całego czasu i wszystkich miejsc, ludzi, sytacji. Oznacza nie czynienie podziałów. A co to praktycznie oznacza? Otóż jeśli w obecnej chwili i miejscu nie jestem szczęśliwy, bo wydaje mi się, że gdzieś jest lepsze miejsce, albo że gdzieś są lepsze warunki, albo że lepszy czas jest jutro albo był wczoraj, to znaczy, że stworzyłem w swoim umyśle podział. Oddzieliłem siebie-swoją sytuację-swoje teraz od reszty świata. Tym samym odciąłem się od obfitości, prawdy i jedności wszystkiego.

Efekt jest taki, że gdy taki stan świadomości będzie się utrzymywał, to będę żył w świecie braku i niedostatku. Tak też żyją wszyscy, którzy stawiają sobie jakieś cele i uznają ich osiąganie. Brzmi to szokująco, ale teraz zajarzysz dopiero o co chodzi.

Choć zewnętrznie patrząc na mistrza można odnieść wrażenie, że realizuje on jakieś cele, to jednak wewnętrznie to wygląda zupełnie inaczej. Mistrz nie ma celów, nie ma planów. Postępuje TU I TERAZ w całkowitej zgodzie z Boską harmonią i nic więcej. O nic więcej się nie martwi, nie ma potrzeby, wszystko pięknie potem wynika jedno z drugiego. Tymczasem gdy człowiek planuje, stawia sobie cel, umieszcza jego realizację w przyszłości, a na dodatek jeszcze zaczyna cieszyć się z tej realizacji celu (która nastąpi w przyszłości) to automatycznie czyni podział świata/czasu/świadomości, odcina się od boskiej jedności i obfitości i wprowadza się w świat niedostatku, braku, świat, w którym istnieje pojęcie 'zdobywania czegoś’ albo 'osiągania czegoś’. To wszystko powyższe brzmi trochę drastycznie, ale w istocie obnaża jedną z głębszych iluzji ego. Na tej iluzji stoiwiększość zachodniego świata i nawet ludzie zajmujący się sprawami duchowymi uznają te iluzję za prawdę. Jest to jedna z przeszkód, która odcina ich od mistrzostwa.

Czym się różni postawa/umysł wolny od iluzji, boski, doskonały, od umysłu skrzywionego wiarą w iluzje? Mistrz się różni od nas tylko tym, że dla niego nie istnieje nic prócz tego, co jest boskie i doskonałe. Choć to źle powiedziane, bo trzeba powiedzieć odwrotnie – dla mistrza istnieje _tylko_ to co boskie i doskonałe. I teraz konsekwencje.

Jeśli myślę „jestem teraz biedny/potrzebujący lecz Bóg mi pomoże” to tkwię w iluzji. Bowiem złudzenie biedy/braku jest iluzją, nie jest boskie, nie jest doskonałe, jest nieprawdziwe. Iluzja biedy/dostatku powstaje poprzed odwrócenie uwagi od prawdy, która to prawda jest pełna, obfita, nie wymaga niczego i niczego jej nie brakuje. Tak wiec odwracając swoje oblicze od Boga, odwracając swoją uwagę od naturalnej świadomości pełni stwarzam świadomość biedy, niedostatku, braku. I tylko tkwiąc w takiej iluzji mogę mówić „Bóg mi pomoże wyjść z biedy”. Albo „jestem bogaty bo Bóg mi pomaga, prowadzi”. Dla Boga nie ma bogactwa. Dla mistrza nie istnieje bogactwo ani bieda, istnieje tylko jeden stan. Naturalny stan istnienia, bez podziałów, bez dawania uwagi iluzjom bogactwa a więc zarazem biedy, jako jej przeciwieństa. No bo gdy się mówi o bogactwie to w domysle stwarza się jego przeciwieństwo. Z kolei gdy nie ma przeciwieństwa, czyli jest całość, to trudno o niej mówić w kategoriach biedy/bogactwa, bo ta całość jest jedna.

Wyobraź sobie, że wchodzisz do ciemnego pokoju, boisz się potwora tam siedzącego. Lecz zaraz reflektujesz się „Bóg mnie obroni!” i przestajesz się bać. Co można powiedzieć o tym powyżej?

Jeśli myślisz tak jak powyzej to tkwisz w szponach iluzji. Nawet jeśli jesteś przekonany, że Bóg ma siłę uchronić cię przed potworem czającym się w ciemności, to w istocie poprzez uświadamianie sobie, że jest jakiś potwór, który może ci zrobić krzywdę, stwarzasz tego potwora, stwarzasz też krzywdę. Wszystko to stwarzasz potencjalnie tylko, ale kosztuje to dużo energii. Jednocześnie stwarzasz też iluzuję Boga broniącego cię przed potworem. Jedna twoja energia idzie na walkę z inną twoją energią, znoszą się wzajemnie. Czyste marnotrastwo.

To tak samo jak mówię „istnieje bieda i bogactwo, lecz Bóg prowadzi mnie drogą bogactwa”.

Jak zatem wygląda mistrz w tej sytuacji? Otóż on jest uboższy od nas o iluzje. Tak więc wchodzi do ciemnego pokoju. I już.

Nie ma w nim żadnych wyobrażeń o potworach. Nie wie co to potwór, nie wie że coś takiego istnieje. Jest od tego wolny.

Nie potrzebuje dawać energii potworowi, nie potrzebuje dawać energii złudzeniu Boga, który broni go przed potworem.

Podobnie z bogactwem i biedą.

Mistrz nic o tym nie wie.

Dlatego nie potrzebuje Boga dającego mu bogactwo. Nie grozi mu też popadnięcie w złudzenie, że Bóg się od niego odwrócił (albo też że on nie umie się modlić) i dlatego tkwi w biedzie.

Jaka jest droga od zwykłego człowieka w kierunku Mistrza w tym zakresie?

Zapomnieć. Usunąć ze swego umysłu iluzję.

A więc – nie stwarzać iluzji Boga, który pomaga w biedzie, który daje bogactwo, lecz wyjść poza te iluzje, uznać tylko istnienie jednego naturalnego stanu pełni. I to na dodatek takiego stanu, z którego wyjść nie można, jedynie na skutek przyjęcia błędnych przekonań można zablokować swoją energię albo używać jej w celu krzywdzenia samego siebie. Czyli – zapomnieć.

Jak zapomnieć?

Zapominanie odbywa się na dwa sposoby. Właściwie to na jeden :-)

Pierwszy – odwrócenie od uwagi od tego, co chce się zapomnieć. Mhm, niewykonalne.

Czyli drugi sposób – skupienie uwagi na prawdzie. W ten sposób iluzje nie zasilane energią uwagi powoli powoli odejdą i w końcu nie będzie ich wcale w umyśle.

Tak więc jeśli doskwiera mi bieda, a ja wtedy biegnę do Boga po pomoc, to tym samym utwierdzam siebie tylko w iluzji. Oczywiście moja iluzja Boga może zadziałać tak, że mi pomoże i być może będę szczęśliwy, lecz nadal będę zniewolony przez złudzenia własnego umysłu.

I jeszcze na koniec – człowiek nie może siebie zniszczyć. Może wstrzymać swą energię (ogromnym wysiłkiem), zahamować przejawy swojej twórczej ekspresji, może stłumić prawdę w sobie, jednak jest to straszliwie męczące, i w efekcie człowiek taki będzie nieszczęśliwy, zmęczony tym wszystkim, zniechęcony. I dopiero gdy przestanie siebie hamować, tłumić, gdy przestanie ograniczać swoją energię – wtedy stanie się szczęśliwy.

To się wydaje bardzo proste :-)


autorzy pragną pozostać anonimowi