Pytający:
Zauważyłem, że ziewanie jest bardzo zaraźliwe. Gdy ktoś ziewnie ludzie w pobliżu nieświadomie powtarzają tą czynność. Czy to chodzi o rodzaj przenikania jakiejś subtelnej energii?
Odpowiadający:
Czy zwróciłeś uwagę, że ziewanie jest zaraźliwe nie-materialnie? Jedna osoba ziewa. Druga nie musi jej widzieć, ani słyszeć, ani wiedzieć że ona zaziewała, wystarczy że będzie w pobliżu i pewnikiem zaziewa zaraz też.
Zastanawiałem się nad mechanizmem nad tym stojącym i do niczego konkretnego nie doszedłem, poza pewnością, że to oddziaływanie jest poza-materialne, poza zmysłami. Wystarczy bliskość fizyczna.
To mi pasuje do innych oddziaływań – oddziaływań ciał niematerialnych, od emocjonalnego począwszy.
Jak najprościej pocieszyć strapioną osobę? Słowami? Hi, hi, nieee, to może przynieść odwrotny skutek, bo słowa przechodzą przez filtr świadomości i przez nastawienie podświadomości, która skoro jest smutna to sie uparła i nastawiła w danej chwili na smutek.
Najprostsza metoda, wielokrotnie sprawdzona, to zbliżyć się na ile się da do danej osoby, wystarczy metr, dwa, albo przebywanie w tym samym pomieszczeniu. A potem wzbudzenie w sobie (konkretnie – w swych ciałach subtelnych) radości, optymizmu, i czekanie cierpliwie aż na zasadzie rezonansu to przejdzie na drugą osobę. To działa wspaniale :-)
Tak patrzę sobie na swoje dawne postępowanie i moje usiłowania poprawienia komuś nastroju, podniesienia na duchu czy 'otworzenia oczu na piękno świata’ za pomocą słów, przekonywania, rozmowy. Efekty zazwyczaj były odwrotne od oczekiwanych – jeśli zdołowany i smutny rozmówca zaczął wytaczać swe argumenty dlaczego jest smutny to… zaczynał mnie przekonywać do słuszności swego stanu i ja również zaczynałem być smutny, zaczynałem mu współczuć. Prosta sprawa – boska radość istnienia, wdzięczność jest bezpodstawna, tylko smutek ma jakieś podstawy, bo człowiek lubi mieć podstawę dla smutku.
autorzy pragną pozostać anonimowi