Masz wybór – Lambar

Po dwóch ciężkich dniach, wieczorem prawie padłem z wyczerpania. Nie były to jakieś wybitnie straszne dni jeśli chodzi o wydarzenia zewnętrzne, jednakże dla mnie były one okresem osłabienia fizycznego i psychicznego. Fizycznie zaczęło się to objawiać początkiem przeziębienia. Psychicznie czułem się jakiś pokonany, bez ochoty do działania, co w moim przypadku jest dziwne ponieważ uważam siebie za pracoholika.
Początki tego osłabienia nadchodziły już wcześniej, od kilku dni obserwowałem wzmacniający się „inny” stan mojego wnętrza.

Jak to zwykle bywa w tych moich dziwnych odświętnych stanach osłabienia, zawsze mi jakaś cegła na łepetynie wyląduje, aby w ten sposób wskazać mi pewne sprawy.
Chodząc taki przygnębiony przez ostatnie godziny, zacząłem zastanawiać się – jakie jest wyjście z tej sytuacji?
I tradycyjnie, odpowiedź nadeszła szybko i w pięknej postaci. Odpowiedź to dopiero z nóg mnie zwaliła. Usiadłem uśmiechając się i pełen podziwu. Kontemplowałem tą myśl, która rozbrzmiewała w moim wnętrzu jak światło z lampy podczas zachmurzonej nocy. Ale o tym opowiem za chwilę.

Na własnej skórze przez wiele ostatnich godzin odczuwałem przeciwny stan do tego, który zazwyczaj dominuje w moim wnętrzu. Teraz przepełniały mnie – stan sceptyka, marudy, niedowiarka, nerwusa, człowieka tak pogrążonego we własnych problemach, że nie potrafi skupić uwagi na najprostszych czynnościach. Czyli człowieka który jest pokonany, który nie widzi wyjścia z sytuacji.

Możliwe że to doświadczenie miało mi pokazać drugą stronę medalu. To, jak można odczuwać, jak to jest być w takim stanie „bez wyjścia”.
Wielu z moich znajomych potrafi narzekać, potrafi często się smucić, potrafi wynajdywać problemy aby tylko mieć powód do umartwiania się. Osobiście znam ludzi, którzy próbowali popełnić samobójstwo. Znam wielu którzy codziennie chodzą „przybici” swoimi problemami.

Możliwe, że to doświadczenie spowoduje, że mogę to opisać, mogę tym się podzielić w bardziej zrozumiały sposób, ponieważ możliwe że opisując tylko samo rozwiązanie problemu, bez dokładnego naszkicowania problemu, nie stanowiło by wartościowych wskazówek.
Jednak z całą pewnością, każde doświadczenie najwięcej korzyści przynosi nam samym. Dla mnie to było kolejne małe „objawienie”. Zwłaszcza, że pracuję nad jedną rzeczą od dłuższego czasu, i można powiedzieć, że stoję na krawędzi i mam portki pełne ze strachu. Czyli nie wierzę we własne siły.
I możliwe że to było dopełnieniem mojego stanu – spotęgowałem wewnętrzne napięcie.

Czas na wstrząs, czyli jak to było dostać cegłą ;-)
Gdy zapragnąłem uzyskać rozwiązanie problemu, wierzyłem że tradycyjnie – coś się wydarzy. Tak więc mimo sceptycyzmu jaki w tym stanie panował, moja wiara w wewnętrzne źródło nie wygasła, choć ja to postrzegałem jako coś zupełnie dziwnego. Umysł marudy niedowiarka dawał co rusz o sobie znać: „Jak można w takie pierdoły wierzyć? Przecież nic się nie wydarzy, nie zobaczysz ducha świętego czy swojego anioła stróża co ci wyjaśni i pomoże…”
Tego typu myśli non stop się kłębiły. Oczywiście to były negatywy dotyczące samej intencji, ale prócz nich non stop byłem zalewany krytycznym rozważaniem na temat całej masy innych spraw.
Jednak zapuściłem intencję i pomyślałem: „Niech się dzieje, a mój wewnętrzy dialog i tak tego nie zakłóci. Coś musi się wydarzyć i się stanie!”.
Niedługo po puszczeniu intencji musiałem odbyć małą przejażdżkę autem, pojechałem odebrać żonę i córkę. Trochę porozmawialiśmy. To pozwoliło mi lekko wyciszyć zalewę smutku w mojej głowie, choć samo w sobie nie stanowiło przełomu. Czułem się lepiej widząc uśmiechnięte kochane baby, lecz dopiero po jakimś czasie gdy zacząłem oglądać telewizję i odpływałem myślami, to nagle doznałem olśnienia:
„Masz wybór! Chcesz się smucić – to się smuć, chcesz radości – bądź radosny! Tak się staje jak wybierasz.”
W tym momencie czułem się jak porażony prądem. Siedziałem z szeroko otwartymi oczami i wiedziałem już co zrobię :-)

Teraz kładę się spać, wybiorę spokojny sen, odświeżający sen i pogodny poranek. Obudzę się uśmiechnięty, obudzę się z werwą do życia.
To wybieram!

Obudziłem się rano i zgadnijcie jak się czułem…
:-)

Ps.
„Wybieram” może stanowić dobrą afirmację. Czyli w myślach przywołuję słowa i napełniam swoje wnętrze tym co za nimi się kryje. Pozwalam aby napłynęły do mojego wnętrza same pozytywy kryjące się za tymi określeniami, żeby rozweseliły moje wnętrze. Mogę wyobrażać sobie siebie w tym stanie, który afirmuję. Chwilę kontempluję ten stan, po czym wracam do codziennych zajęć.
A więc przykładowo:

– Wybieram radość
– Wybieram spokój (jeśli mam nerwowe chwile)
– Wybieram pewność siebie
– Wybieram dostatek
– Wybieram bogactwo
– Wybieram spokojną drogę do domu (przykładowo gdy prowadzę samochód w kierunku domku)
– Wybieram miłe spotkanie (gdy spotykam się z ludźmi)
– Wybieram udane zakupy (gdy lecę do sklepu)
– Wybieram dobry seks (pożycie seksualne to integralna część naszego życia, więc nie ma co się wstydzić i można to afirmować aby poprawić tą sferę życia, chyba że ktoś w zakonie siedzi ;-)
– Wybieram otwarcie na prowadzenie z Góry (czyli pragnę i zezwalam aby w zależności co dla mnie oznacza „Góra” być otwartym na wskazówki, na „zbiegi okoliczności”, dzięki temu otwieram drzwi dla wsparcia ze strony ducha)
– Wybieram …

Lambar