Ho’oponopono – Relacja uczestnika kursu

Od lat zgłębiam proces wybaczania / oczyszczania i zmierzam aby w pełni go objawiać. To proces, który wymiata śmieci z nieświadomości, z poprzednich wcieleń, tak by znikały blokady drzemiące w mojej istocie. By znikały blokady na drodze miłości. By miłość się przejawiała pełniej. Byśmy nie stawiali oporu miłości w życiu – czyli by dobro, radość, szczęście i obfitość płynęły do nas bez oporu. A także – by zniknęły przyczyny chorób, naszych ale i chorób osób z naszego otoczenia. Taka straszna powerful biała magia :-)


Możnaby powiedzieć że na przykład tzw. ustawienia Hellingerowskie potrafią pokazać pewne zależności i obciążenia rodzinne przyniesione z dawnych wcieleń, które teraz wpływają na życie i rodzinę i zdrowie i pieniądze, i podsumowując – które nam szkodzą. Hellinger to pokaże, ale drugi krok to uwolnienie i oczyszczenie tych relacji. Tu potrzebny jest potężny proces wybaczania. Są też terapie regresyjne – regresingi, gdzie cofasz się do poprzednich wcieleń by przypomnieć sobie przyczyny obecnych zdarzeń. Zazwyczaj chodzi o jakieś obecne niewyjaśnione lęki, albo historie dlaczego jakieś nieszczęścia mnie spotykają, albo dlaczego cierpię niedostatek choć niby wszystko jest ok.

Proces wybaczania w moim pojęciu to cudowne takie coś, co pozwala uwolnić i wyczyścić przyczyny wszelkich niekorzystnych i niemiłośnych zdarzeń, sytuacji, emocji, ograniczeń ALE BEZ WNIKANIA CO TO ZA PRZYCZYNY. Czyli nie grzebię w podświadomości tylko patrzę na problem i mówię do boskości jaką postrzegam: „Boże, usuń proszę przyczynę tej sytuacji, niech zniknie”. I już. To wszystko.

No i teraz czym jest to Ho’oponopono.
Otóż wyobraź sobie, że na świecie nie istnieją żadne modlitwy. Takie jak Ojcze nasz czy inne jakieś podobne.
Wyobraź sobie, że odkryłeś Boga i wewnętrznie czujesz jak się do niego modlić.
Teraz chcesz to podarować innym więc potrzebujesz ułożyć pewną słowną modlitwę, taką obrazową, żeby przemawiała do podświadomości, a do tego żeby ujmowała wszelkie aspekty i była skuteczna. To trochę tak jakbyś miał wymyślić od nowa modlitwę Ojcze Nasz.
Trzeba być niezłym mistrzem żeby toto zrobić dobrze, albo mieć kontakt z WJa, które taką modlitwę podyktuje.
Tym właśnie jest Ho’oponopono. Po prostu długą, wciągającą i sugestywną, a przez to potężną i skuteczną modlitwą. Owszem, w mojej świadomości siedziało znaczenie procesu wybaczania, ale teraz już wiem, jak go skutecznie łatwo i efektywnie uruchomić przy niewielkim nakładzie sił.
To prawdziwy dar od WJa: „macie ludzie, chwytajcie! Jak chcecie uruchomić proces wybaczania w jakiejś sprawie to zróbcie to tak i tak, to podziała na waszą podświadomość w ten sposób, że ona posłucha rozkazu i wykona plan. A na dodatek będziecie mieli wsparcie potężnego myślokształtu Ho’oponopono zgromadzonego przez wieki skutecznego używania tego procesu.”
Można powiedzieć tak – wiesz, że Matka Boża uzdrawia. Często cudownie. Ale nie bardzo wiesz jak skutecznie się pod tę „Matkę Boską” podłączyć by umieć się efektywnie modlić o zdrowie.
Ho’oponopono to właśnie taka modlitwa.

Możesz się zdziwić, ale jednorazowe Ho’oponopo, które trwa mniej więcej pół godziny (nie licząc przygotowania, które może trwać nawet i dwie godziny) wygląda trochę jak msza w kościele katolickim. Odmawiasz po prostu szereg modlitw, przeplecionych oddychaniem i wizualizacją. Do tego modlisz się w konkretnym celu, w konkretnym kierunku. I do tego wiesz, że Twoja modlitwa-prośba jest od razu wysłuchana i skuteczna. Wiesz, że modlitwę czasem (rzadko) trzeba powtórzyć, gdy porywasz się na jakąś wielgachną sprawę. Na przykład gdy zbieranie obciążeń w jakimś obszarze umysłu/życia trwało setki wcieleń i jest potężna ilość myśli do oczyszczenia, nici aka do odcięcia. Ten proces musi trwać – bo WJa potrzebuje czasu, by delikatnie nasz umysł przebudować. Inaczej byłby szok – odczucie jakby połowa ciebie zniknęła. Byłaby dezorientacja, strach i pewnie pojawiłaby się zaraz choroba. Dlatego czasem trzeba powtarzać i rozłożyć całość w czasie, aby wszystko w cudowny i łagodny sposób zniknęło.

—————

Jest to relacja osoby uczestniczącej w kursie Ho’oponopono prowadzonego przez panią Annę Kligert. Osoba ta pragnie pozostać anonimowa, jednakże jest mi ona bardzo bliska. Znamy się wiele wiele lat i wiem, że nie jest ona pod chwilowym zauroczeniem Ho’oponopono. Dlatego z czystym sercem publikuję te słowa.
Na koniec dodam – nie jest to artykuł sponsorowany, ani żadne działania marketingowe. To po prostu słowa, którymi warto się dzielić.
Lambar