Artykulik z bloga o demonie o nazwie samoocena, jak już przylepiać sobie cenę to przynajmniej taką, żeby tanio się nie sprzedać ;)
Jak słyszę „muszę podnieść swoją samoocenę” to jak mam dobry humor, a przeważnie mam – to odpowiadam „a ja muszę się podnieść za włosy”. To jedna z całkiem słusznych idei wskazówek pt: „myśl często komplementy na swój temat, wyrażaj się miło o sobie i rób ciekawe rzeczy z innymi ludźmi” która ubrana w teorie..tworzy długie lata pracy nad sobą, bujania się na chuśtawce..tam gdzie wystarczyloby 3 tygodnie, ba często dni, a być może godziny innego zachowania !
Zacznijmy od hasełka „samo-ocena”, ocena siebie.. by to sformułowanie jakoś zrozumieć na bardzo pierwotnym poziomie przetwarzania słów potrzeba rozdzielić Ja i Siebie „Ja oceniam siebie”, z punktu widzenia hipnozy jest to rozszczepianie ja, tworzenie..indukcja transu – stanu podwyższonej sugestywnosci! Pierwszy element układanki.
Drugi, kawałek to tłumaczenie tego słowa (zestawu dźwięków) na sens wewnętrzny(głównie odniesienia do siebie i własnych doświadczen), by odszukać znaczenie trzeba odpowiedzieć na pytanie: Jak oceniam siebie? – co to pytanie robi? Zmusza cie do przywołania treści związanych z ocenianiem – kto najczęściej ocenia ? Nauczyciele? Co robią nauczyciele wystawiając oceny – wskazują błędy! Drugim procesem związanym z ocenianiem jest jak ludzie oceniają siebie wzajemnie, tu wchodzimy w rejon podstawowego błedu atrybucji: Interpretując zachowania ludzkie najczęściej przypisujemy motywy ich zachowania TRWAŁYM cechom wewnętrznym, swoje zaś najczęściej kontekstowi sytuacyjnemu. I jest to naturalny proces percepcyjny, tylko teraz musimy go odnieść do siebie. Składając: Jak oceniasz siebie? jest pytaniem „jakie błędy w sobie widzisz”? oraz „jakie trwałe cechy w tobie wywołują te błędy?”. (Ok, zgodze sie ze raconalnie mozesz rozumieć inaczej! ja tylko mówie, że te pytania w zwiazku z rolami i mechanizmami spolecznymi oraz hipnotycznymi/neurologicznymi budują potencjał reakcji w tym kierunku)
Przyjrzyjmy się co za tym leci dalej w jednym ciągu skojarzeniowym Wysoka i niska samoocena, a w psychologi zawyżona lub zaniżona samoocena. I tu zaczynają się schody perswazyjne tej teori, dla uproszczenia zajme sie modelem najczestszym: Zwykle lecą skojarzenia – wysoka samoocena to (omylkowo zawyzona samoocena) „nadety bubek” wywyższający egoista etc, niska samoocena niepewność, trudności w relacjach etc. Czyli mamy kolejny element perswazyjny -„pozorny wybór” zawierający presupozycje założenie istnienia czegoś(czy to czarny czy szorstkowłosy guziec ?- wzmacnia i utrwala założenie istnieją guźce). Co wiecej stanowi to negatywną podwójną więź – wybór jakiejkolwiek opcji jest wyborem mniejszego lub większego zła – „albo bedzie ci zle i będą cie surowo oceniaćalbo bedziesz nadęty i nie będą cie lubili”. W takich warunkach rośnie automatyczność reakcji(włącznie z podatnością na sugestie).
Składając to w całość: ta koncepcja tworzy potencjał reakcji „przyjrzyj się ile błędów w życiu zrobiłeś i ocen siebie surowo oraz swoje relacje z ludźmi”! I teraz jedziemy dalej dopóki jest ok, to jest ok i większa część ludzi nie zadaje sobie pytania „Dlaczego jest ok?”, w miedzyczasie zresztą bedąc wystawionym na hasełko wystepujące często w psychopapce (ekspozycja urealnia, patrz: propaganda), ale mamy do czynienia z pierwszym wiekszym problemem relacyjnym(albo i wcześniej z „dobrymi ciotkami i wujkami” krytycznie oceniającymi świat) i słyszy „To twoje zachowanie przejaw niskiej samooceny, dlatego sobie z tym nie radzisz” (i tym podobny wytrych-dużo generowanych na podstawie podstawowego błędu atrybucji). I bach,mamy wkrętkę: osoba ma przed sobą problem do rozwiazania, a właśnie została przeklęta mechanizmem przywoływania swoich błędów i oceniania ich surowo. Co sie dzieje w takich warunkach? Szanse szybkiego załatwienia sprawy maleją, a na osobę wpada etykietka („niska samoocena”).. i teraz, osoba albo szybko to spycha w tło(a jesli jest poważny problem zewnetrzny którym się trzeba zająć,to o to łatwo) tym samym urealniając to,bo jesli czegoś unikasz to to wewnętrznie zostaje ..albo bierze sie za proces podnoszenia siebie za włosy!
Podnoszenie siebie za włosy wygląda tak:
-korzysta z podrecznika samopomocy wszelakiej i np. usiłuje nauczyć się wyafirmować pozytywną postawę .. w rezultacie po pierwsze funduje sobie konflikt przekonań – bo dwie grupy przekonań (jestem świetny i mysle o sobie dobrze vs niska samoocena) symultanicznie działają w różnych kontekstach(pierwsze nad kartką papieru, drugie np.wśród ludzi i przy problemach). Dodatkowo w obrębie afirmowania zaczyna krytyczniej odbierać treści „negatywne”, a wiec reagowac mocniej na krytyczność środowiska społecznego, wiec wycofuje sie bardziej (czyli utrwala przeciwne przekonanie: mam niską samoocenę i przez to ciężej mi idzie radzić sobie z ludźmi)…
-korzysta z pomocy psychologicznej i psychobełkotu, mniej lub bardziej formalnej, spotykając sie z ludźmi i teoriami pt. to kwestia dziecinstwa (teoria stymulująca regres wiekowy i zmniejszająca samokontrolę), i tu ludzie lubia opowiadac o swoich problemach, oraz mieć różne teorie dlaczego? oraz jeszcze bardziej krytycznie podchodzić do świata zewnetrznego..i mieć różne teorie na temat tego co ludzie „POWINNI”(np nie powinni mówić powinni) styka sie z dużą ilością zasad grupowych paradoksalnych i zmiennych w zależności od nastroju i bach: mamy kolejną klapkę „już nie tylko mam niską samoocene – jestem czescia tej grupy miłych dla siebie świrów, i razem z nimi jesteśmy ofiarami losu” etc
Może zauważyłeś już, że twór pt „samo-ocena” uważam za całkowicie sztuczny, ideę obarczoną bardzo przekonującymi wzorcami perswazyjnymi..trochę pomocną, ale przede wszystkim komplikującą wiele z procesów rozwojowych(zmian zachowania i rozwoju umiejętności). Pomijając że ona ma jakieś 110 lat istnienia w bardziej oficjalnym nurcie psychologicznym i 60 popularności i zrobił on wiele jeśli chodzi o promocje rozwoju – to z drugiej strony rozwój ten nastąpił w warunkach przemian kulturowych lat 60 – tam gdzie bardziej uwypuklał się podział pomiędzy ludźmi różnie reagującymi na czs zmian i wtedy wszelkie etykietki typu „my dumni i wspaniali z wysoką samooceną – a wy mizerni i nie radzicie sobie bo macie kiepską samoocenę”. Moim zdaniem sporo z tego ducha zostało w tej koncepcji i w przyjmowaniu sie do opinii społecznej
Brr..mnie do zastanowienia się nad tą kwestią skłonił już spory czas temu art/fragment wypowiedzi odnosnie promocji zdrowia wśród hawajczyków (zaniknął w dziejach, chyba że to było w Nana ike kumu Mary Pukui), podobno jednym z powodów otyłości wśród rdzennych hawajczyków był brak przetłumaczalności samo-oceny, kiepskiego samopoczucia zwiazanego z wyglądem wśród kobiet („kobieta boginią niezależnie od wyglądu”)..odchudzanie i dieta były wprowadzane ze względu na relację, na szacunek dla lekarza! To mniej wiecej obrazuje ze poczucie ja jest mocno strukturalizowane kulturowo (a więc dla mnie: językowo i w nieformalnych grupowych komunikatach „zasadach gry społecznej”).
A struktura jest prosta załóżmy że odkryłem współczynnik UHO – Uśmiechnięty Hormon Osiągnięć.
UWAGA!Jeśli masz niski poziom UHO objawia się to trudnościami w życiu lub wymykaniem się celów w ostatniej chwilu, tendencją do wycofywania się z kontaktów międzyludzkich włącznie oraz przesadną wrażliwością w reakcjach na krytykę, skłonnością do stanów depresyjnych braku sił lub stanem rozdrażnienia i nadpobudliwością, tendencją do zbytniego skupienia się na świecie wewnętrznym lub rozproszeniem zewnętrznym. Osoby z niskim uho z reguły zarabiają mniej, gdyż mają mniejszą tendencje do angażowania się w zmiany na rynku pracy, najczęściej żadziej też żądają podwyżek.
Z kolei wysoki poziom UHO gwarantuje ciągłą poprawę relacji międzyludzkich, wzrost satysfakcji z tychże relacji począwszy od kręgów rodzinnych do satysfakcji w związkach seksualnych, czeste stany pozytywnego pobudzenia emocjonalnego i zwiększoną motywację do osiągania oraz tendencję do traktowania przeszkód jako wyzwania. Znasz w swoim otoczeniu osoby z niskim poziomem UHO i na pewno znasz też osoby z dużym poziomem UHO. Zastanów się dobrze kto pasuje do tych opisów zanim powiesz w skali od 1 do 10 na ile oceniasz swój poziom UHO? Wiesz, poziom UHO można zwiększyć mam na to sposób zmienie ciebie w superbohatera o poziomie UHO 200% :)
Oczywiscie UHO wymyśliłem przed momentem by zobrazować jak działa struktura perswazyjna tej idei. Po pierwsze – wskazuje na bóle które są częściowo naturalną kondycją przejściową czasu zmian lub stresów i nie tylko. Jeśli sie wczytasz to dodatkowo w opisie 1 sytuacji(niski poziom) użyłem słów które obejmują WIĘKSZOŚĆ OPCJI..naturalnego stanu ludzkiego interpretowanego negatywnie. Z kolei w opisie drugim, bardziej jednostronnie przedstawiłem korzyści.
Dodatkowo dochodzi tu efekt polaryzacji oraz podziału (bo jesli coś ma części które są to też jest.. jak mamy 1 i 2 to mamy przecież zbiór liczb? ). Oczywiscie, ta skala to żart z efektu pt. cokolwiek mierzone nabiera dla nas realności..i lekki uszczypek w strone testów samooceny i wielu innych:) Kolejne 200% UHO to ukłon w strone tych co jeszcze rozróżniają showbiznesowego i marketingowego podejścia od wiedzy, która może być całkiem przydatna:)
Jeśli poziom UHO wyszedł ci 7 lub powyżej to zdradze sekret, teoria UHO to odzwierciedlenie odwiecznej sprawy: KALI UKRAŚĆ KROWA -DOBRZE, KALEMU UKRAŚĆ KROWA -ŹLE:) Czyli „my wspaniali – oni źli” ;) Przynajmniej zdrowo się identyfikujesz, ale już i tak ciebie nic nie uratuje ;)
Pora dobrać się do tego dlaczego uważam hasło etykietkę pt „samo-ocena” za idee bardziej przeszkadzającą niż pomocną.
Etykietka „samoocena ” jest to olbrzymia generalizacja. Zwłaszcza gdy spotykamy się z ideą pt „przyczyną kłopotów jest fatalna samoocena” brrr. Nie ma jednego współczynnika decydującego o całokształcie życia, relacji, osiągnięć..ba jeśli chodzi np o obiegowe opinie pod tytułem „niska samoocena źródłem przemocy” – to zupełnie jest to nieprawdziwe. W dodatku ta etykietka „podpinana” jest pod przykłady zachowań(„wycofuję się gdy ktoś mnie krytykuje”) i przekonań(np: zwroty „do niczego sie nie nadaję” i podobne). Samo to skomasowanie szeregu czynników pod jedną etykietę („to są przejawy samooceny”) jest ćwiczeniem generalizowania od poziomu „kiepskie doświadczenie ” do „jestem człowiekiem z kiepską samooceną”. W dodatku owe doświadczenia są powszechne na pewnych etapach rozwoju np nieumiejętność poradzenia sobie z czyjąś krytyką, tendencja do wycofywania z niektórych interakcjietc.
Skupienie sie na pracy z tymi doświadczeniami/umiejętnościami – to dużo prostsza droga skutecznej pracy nad sobą!
Bo jeśli kilka razy uruchomi się tą zdolność generalizowania w tą stronę – to zwiększa się prawdopodobienstwo pojawienia się zachowań które te generalizacje będą podtrzymywać(hmm sabotażu własnych dzialan, oslabienie tendencji do poprawy zachowan). A jeśli dodatkowo pod etykietkę „samoocena”(dowolne) zostanie podpięte dużo przekonan i doświadczen o zabarwieniu emocjonalnym – w strukturze myślowej lub wypowiedziach. To jest to tworzenie hm kompleksu / sztucznej sub osobowości – efekt nasila sie, jesli te komunikaty o samoocenie są wzmacniane przez grupę np „samopomocową:. Osoba zaczyna funkcjonować (nieświadomie) w dwóch trybach „obszary hasła samoocena” i ” poza etykietką samoocena” – a zwykle identyfikuje sie z jednym znich, to daje doświadczenia typu „to nie ja- to stało sie samoistnie, pomimo staran wyszlo że, zupelnie nieswiadomie zrobiłem x”(to są transowe doświadczenia-jeszcze inne elementy w tej teori wspierają je), w połączeniu z „pracuje nad samooceną” daje to nasilenie prób samokontroli – lub też wzrost kontroli grupowej(jesli to temat grupowy). I tu powstaje paradoks z wysoką samooceną ideowo związana jest swoboda wyrażania siebie..a tu guzik – im dalej w hasło samoocena tym więcej „kontroli” i czesto też opartego na strachu przed utratą tej „kontroli” wycofywania sie z zachowań bardziej „ryzykownych”, grożacych „obniżeniem samooceny”.
To był pierwszy paradoks podnoszenia sie za włosy:)
Drugi płynie z transowego(z teorii hipnozy) wpływu tych sformułowań (wracamy do części I), koncepcja i praktyka „Ja ocenia Siebie” generuje już pewien stan wewnętrzny(potencjał reakcji).. Stan „Jak oceniam swoje działania?” jest różnym stanem od „ja działam skutecznie”,a „Czy ja mówię dobrze o sobie” jest inne niż „ja mówie dobrze o sobie”.. to jest dysocjowanie siebie od działań – czynienie ich transowymi/niewolicjonalnymi. Po chłopsku „planowanie działań” jest różne od „działania”, a skupienie na „samoocenie” przenosi właśnie w tą sferę „planowania działań” i „planowania działania planowania działań”. Tymczasem koncepcja samooceny jest właśnie odniesiona do tych działań(zachowan społecznych, włącznie z wyrażaniem dobrej opini do siebie). Proste działania: chwal wiecej siebie, wiecej pozytywnych interakcji z ludźmi, zapytaj 5 różnych osób o to „Co we mnie lubią najbardziej? Co ich zdaniem jest moją najmocniejszą cechą” i tym podobne wskazówki bardziej behawioralne „Co robić?” schodzą na drugi plan. Ten mechanizm zresztą wykorzystują różne kursy „podnoszenia samooceny” tj. oferują różne działania zastępcze adekwatne do tego stanu, afirmowanie, wizualizacje, ćwiczenia mentalne etc.
Drugi paradoks podnoszenia się za włosy
Trzecie to już naturalny paradoks który ja nazywam „paradoksem samca alfa” – tj. tyczy się facetów które zainspirowali sie ideą samca alfa i zaczynają sie puszyć i tańce godowe goryli odstawiać, widoczne wśród młodzierzy i tych co zainteresowali się kursami uwodzenia. A ten paradoks wygląda tak, że dopóki ktoś sie przejmuje koncepcją alfa i jak wypada w grupie – im bardziej to robi starając się być alfa, tym bardziej prezentuje zachowanie beta ;) Z samooceną jest podobnie – osoby obdarzane zwykle etykietką „wysoka samoocena” mniej sie przejmują tematem samooceny i tym podobnymi, zbyt zajeci sa robieniem wielu interesujących rzeczy które sprawiają im przyjemność samodzielnie i grupowo Samo robienie jest nagrodą! A jeśli te rzeczy ich interesują – mówią dobrze o tym i o swoim zaangażowaniu w to. Tymczasem zupełnie odwrotne zachowania wystepują u osób, starających sie podniesc samoocene… Trzeci paradoks podnoczenia się za włosy.
C.D.N. (czyli co zamiast ;))
ALOHA!
Piotr Jaczewski
Coach Prowokator