Dziękuję za problemy – Lambar

Na początek, to dla osób które może inaczej niż ja postrzegają świat, a może zajrzały tu z Nienacka (słyszałem że to gdzieś pod Krakowem chyba) wyjaśnię o co chodzi z tymi przekonaniami.


Wg mojej definicji doświadczania życia, pojawiające się wydarzenia ściśle podlegają systemowi przekonań, który to noszę w podświadomości. Najczęściej nie mam o tych przekonaniach bladego pojęcia i przez to moje życie może często przypominać życie marionetki. A to jak często przypomina to zależy od przekonań.

System przekonań można określić jako zbiór definicji całego świata. Jest tam miejsce na prawo grawitacji, na to że pani X jest taka i owaka, że politycy to …, że aby być bogatym to trzeba się urodzić w bogatej rodzinie lub w totka wygrać lub nakraść, że że że…
Mnóstwo, niezliczone mnóstwo tych „że” zawiera system przekonań. I są to drobiazgi w stylu: nie lubię mrówek, jak również poważne definicje, na przykład dotyczące pieniędzy, grup społecznych, współżycia etc.

Druga ważna rzecz, aby móc w pełni ogarnąć znaczenie systemu przekonań jest taka, że w każdej sekundzie doświadczam wyłącznie tego, co mój system przekonań uznaje za najbardziej prawdopodobne w stosunku do poprzedniej sekundy. Można by to określić jako „prawo przyciągania”.
Czyli każde wydarzenie wynika z poprzedniego i zależy od definicji, którą mam w stosunku do niego. Dzięki temu świat jest spójny i każda sekunda jest podobna do poprzedniej.

Żeby móc nacieszyć się marzeniami, trzeba tylko odpowiednio „definiować” swój świat. Bardzo proste prawda? No przynajmniej bardzo prosta definicja ;-)
Ale definiowanie swojego świata jest bardzo proste. To przecież czynię w każdej sekundzie poświęcając swoją uwagę na poszczególne sprawy i nabierając do nich stosunku, najczęściej nawet nie werbalizując go, po prostu generuję uczucia w stosunku do poszczególnych ludzi, wydarzeń, rzeczy.

Jedyny szkopuł jest taki, że czynię to w oparciu o swój system przekonań, któremu pozwalam się prowadzić za rączkę. To tak naprawdę jest jedyna trudność.
Czyli inaczej mówiąc, aby móc nacieszyć się marzeniami należy wyłapać te „ograniczające definicje” z systemu przekonań i podziękować im za współpracę.

Tak nawiasem mówiąc dla mnie system przekonań jest to podświadomość, tak więc można skrócić to nazewnictwo, ale żeby nie mieszać będę używał pierwszego określenia.
Niektórzy ludzie stosują także inne określenie: ego, umysł. Określenie samo w sobie nie ma znaczenia, ważne aby ono współgrało z całym opisem. Inaczej jeśli wyrwiemy określenie z opowieści pana X i włożymy je w opowieści pani Y, to wychodzą spotęgowane dyrdymały.

Wracając do głównego tematu – Jaki jest najprostszy sposób dorwania ograniczającego przekonania i sprawienia że ono wymięknie?
Są dwa sposoby. To znaczy ujmując rzecz dokładniej – podam zaraz dwa fajne sposoby. Bo sposobów jest od groma. Ot choćby najbardziej znany w dziejach ludzkości, bo przewija się już w bardzo starych tekstach – jest nim modlitwa.

Sposoby które polecam są następujące. Najporęczniej wyjaśnić mi sprawę będzie na przykładzie. Poniżej jest typowe zachowanie człowieka noszącego jakieś przekonania w stosunku do… to póki co zostawię niedopowiedziane.

Jadę samochodem. Wtem z Nienacka (znów to Nienacko, to chyba jest jakaś popularna miejscowość) tuż przed moją maską z podporządkowanej wyjeżdża jakiś kretyn. Ostro hamuję i obrzucam delikwenta mięsem.
Jadę dalej. Znowu z tej miejscowości pod Krakowem idiota jadący równoległym pasem zmienia go nagle prawie ścierając bok mojego wozu. Dobrze że z drugiej strony był szeroki trawnik… Znowu poleciało mięso w hurtowych ilościach, poczułem się jakbym stał w rzeźni w czasie rozbioru świniaka…
I tak kilka razy powtarza się para: dobrze znana popularna miejscowość pod Krakowem + drogowy kretyn.

Te nieprzyjemne doświadczenia są doskonałą bazą, aby rozprawić się z przekonaniami, które mi nie służą. No chyba że ktoś lubi podnosić sobie ciśnienie i rzucać mięsem ;-)
Tak więc najprostszy sposób wyeliminowania ograniczających przekonań to:
Wyłapuję to co mnie wpieniło i w momencie gdy moje wnętrze miałoby zostać zalane jadem negatywnych emocji, robię „stop orkiestra!” albo „AHA!” i w tym momencie wracam uwagą do tu i teraz nie przykładając więcej żadnej uwagi/wagi do wpieniającego wydarzenia.
Czyli w powyższym przypadku po prostu dalej koncentruję się na prowadzeniu auta, może na podziwianiu co się wokół dzieje (no takim małym wokół, bo wyłącznie tym przed przednią szybą ;-) ).
I co się dzieje poprzez taką niby nic nie znaczącą czynność? Dzieje się sporo, ponieważ powtarzając ten proces przeprogramowuję system przekonań.

Co ciekawe to w tym przykładzie nie potrzebuję werbalizować ograniczającego przekonania. Wystarczy świadomość wyłapania tej chwili i świadome przeniesienie uwagi na całkiem odwrotne sprawy. Odwrotne jakościowo czyli takie, które wprawiają mnie w lepsze samopoczucie.

Można by jeszcze dorzucić pewien czaderski wzmacniacz. Gdy powyższe dwa punkty mam już zaliczone (złapanie momentu nadchodzącej kwaśnej zalewy oraz przeniesienie uwagi na inny temat) to mogę zrobić coś, co podniesie znacznie bardziej moje wibracje. Najprościej – popodziwiać coś, czyli skoncentrować się na czymś co mi się podoba, co mnie pozytywnie wkręca etc.
Im bardziej odskoczę świadomością w pozytywne tematy, tym szybciej rozbroję szkodniki.

A jak najprościej to zrobić?
Wygłupy, zabawa, przeobrażenie tego czegoś w żart.
Śmiech to zdrowie, bo to doskonały uzdrawiacz i rozsadzacz szkodników w umyśle :-)

Powyższa technika ma tylko jedno ograniczenie – trzeba chcieć wyłapywać te momenty.
Myślisz że to żaden kłopot? Hmm, a ja myślę że jednak całkiem spory.
W stosunku do pewnych przekonań może być to dość trudne. Trudne ponieważ najczęściej działamy automatycznie, czyli to właśnie system przekonań tka nasze doświadczenie w którym się zanurzamy.
Tak więc gdy jakiś kretyn za kółkiem zrobi coś strasznie głupiego, to najczęściej fala irytacji i złości po prostu mnie zaleje i wręcz porwie, a ja sobie będę na tej fali płynął i generował te same emocje, które nadaje mi system przekonań w stosunku do danego wydarzenia.
Ale nie od razu Rzym zbudowano, więc krok po kroku i…

I jak, czyż to nie jest technika najprostsza pod słońcem? :-)

Warto też pamiętać o jeszcze jednej sprawie – o nie karaniu siebie.
Jeśli zdarzy mi się, że jednak fala negatywnych emocji mnie porwie, to nie mam co się na siebie złościć. No bo to po prostu będzie pozwolenie na dalszy rejs na tej fali.
Jeśli wyłapię, że jednak dałem się porwać tej fali, to im szybciej ją opuszczę, tym lepiej. Bo dzięki temu mam możliwość rozpoczęcia kolejnej przygody pod tytułem: uwaga! nadchodzi fala z Nienacka (hmm, a może to jednak gdzieś nad morzem jest?)
Czyli będę mógł ponownie włączyć magiczny przycisk reset, który to stopniowo wygumkuje ograniczające przekonanie.

Na koniec tego sposobu dodam ciekawe źródła, które opisują to tak samo, tylko każdy używa troszeczkę innych słów:
– Vadim Zeland, w swoim dziele Transerfing
– Metoda Sedony (gdzieś nawet na forum jest jej sedno opisane)
– Mooji, w kilku filmach na YouTube opowiada o nie poddawaniu się negatywnej zalewie, tu jest prosta piękna technika.

A teraz drugi sposób rozbrojenia ograniczajek skumulowanych w podświadomości.
Jest on równie łatwy, a czasami poręczniej jest z niego skorzystać. To w zależności na ile pewne definicje w podświadomości mocno nami pomiatają. Mam na myśli fakt braku kontroli, czyli po prostu daję się ponieść fali negatywnych emocji.

Tak więc, gdy już zaleją mnie fale negatywnych emocji zadaję pytanie:
„Jakie przekonanie sprawia, że w stosunku do tego wydarzenia odczuwam te emocje?”
W tym momencie wystarczy wyciszyć się odrobinę i przyjdą myśli, które skrystalizują to przekonanie.

Ważne jest to, że często za określonymi wydarzeniami stoi kilka przekonań, więc stopniowo do każdego można się dokopać. Poza tym to też oznacza, że podobne nieprzyjemne wydarzenia mogą mieć jeszcze miejsce, do momentu usunięcia wszystkich przekonań.

Druga część tej techniki to, gdy już mam na tacy to przekonanie, przykładowo nawiązując do scenki z kretynami na drodze może pojawić się: „uważam, że wiele ludzi bezmyślnie zachowuje się na drodze”, to robię bardzo prostą rzecz – dziękuję za to, że to przekonanie mi służyło i pozwalam mu odejść.

Może dziękowanie w tym miejscu wyda się komuś absurdalne, bo przecież może być tak, że cholernie wycierpiałem w życiu, lecz należy mieć na względzie:
Sam jestem twócą swojego życia, to ja wybrałem scenerię, to ja wybrałem te przekonania podczas życiowej podróży i zapewne jeszcze przed jej rozpoczęciem, to ja chciałem doświadczyć takich a nie innych warunków, i co ważne – często chciałem przerobić pewne sprawy, dlatego pojawiały się bolesne doświadczenia, które miały mi ukazać, jakie to cudne (czasami lepiej odpowiada określenie cudaczne) przekonania wybrałem do przerobienia.

Poza tym dziękując czynię ten proces pokojowym, bez napięcia, bez walki. Po prostu czuję wdzięczność „że się dokopałem” i że pozwalam odejść staremu i nadejściu nowemu, które sprawi, że moje życie będzie bardziej spełnione.

Pracę z przekonaniami mogę zacząć już tu i teraz. Nie trzeba wcale czekać na jakieś nieprzyjemne chwile.
Można bardzo prosto poczuć zalew negatywnych emocji.
Przykładowo mam marzenia, niektóre są większe, niektóre malutkie. Są bardziej konkretne i takie ogólne. Jest ich trochę albo i dużo. Jak dobrze zajrzę w swoje potrzeby, tęsknoty etc. to wyłapię sporo z nich. Można te marzenia nazwać też pragnieniami. Nie ważne jak to nazwę, ważne że to jest coś, co chciałbym aby objawiło się w moim życiu.

Tak więc wyciągam na wierzch jakieś marzenie, zatapiam się w nim, czyli oddaję bujaniu w obłokach, a następnie obserwuję jakie pojawią się emocje. Jeśli czuję niskie wibracje, czyli wątpliwości, strach, irytację, a może nawet coś większego jak złość, wtedy mogę zadać to magiczne pytanie:
„Jakie przekonanie sprawia, że w stosunku do X (tu wstawiam moje marzenie) odczuwam te emocje?”
Czasami emocje są słabe ale za to można poczuć ścisk w jakiejś części ciała. Wtedy warto na tym się skoncentrować.

Ta technika jest zaczerpnięta ze wspaniałych opowieści Bashar’a

Na koniec małe podsumowanie:
– działam bez pośpiechu, bo przekonania same będą się pchać w moje łapki
– działam bez nerwów, nawet jak mi coś teraz nie wyjdzie, to zawsze będzie kolejna szansa
– działam z uczuciem, bo przekonania są integralną częścią mojego doświadczenia, a nawet bardziej, są częścią mnie samego, dzięki nim doświadczam życia na tej pięknej planecie

I stąd też wynika taki dziwny tytuł tego pisania, ponieważ ograniczenia są wspaniałe z tego względu, że są drzwiami do nowego, całkiem innego doświadczenia. To czy skorzystam z tego przejścia, zależy tylko ode mnie. I dlatego też warto dziękować problemom.

Lambar