Metafora, ktora sama przyszla do glowy.
Otoz jestes jak balon czy pilka plywajaca po wodzie. Pilka sama w sobie ma jakis ciezar i dlatego tonie jesli nie jest wypelniona powietrzem. Pusta pilka tonie a co najwyzej plywa tuz pod powierzchnia wody.
Tam widzi inne pilki. Jesli teraz pilka zaczyna sie nadymac i coraz bardziej napelnia sie powietrzem to zaczyna sie coraz bardziej wynurzac. W pewnym momencie napompuje sie na tyle, ze juz cala jest wynurzona. Patrzy na wode znad jej powierzchni, grzeje sie w sloncu, cieszy sie wiatrem. I tak jest poki woda jest spokojna.
Ale przychodzi sztorm, wielkie fale i znow mimo ze pilka unosi sie cala na powierzchni wody to chwilami – rzucana sila fal – zanurza sie jednak pod powierzchnie i jest cala przykrywana. Moze sobie nawet pomyslec, ze znow znalazla sie pod woda. I – niedajbog – moze uznac, ze cale to nadymanie sie powietrzem bylo bezcelowe, no bo i tak przeciez nic nie dalo.
Jednak woda sie uspokaja i pilka znow zauwaza, ze jednak plywa nad powierzchnia smagana powiewami wiatru i wygrzewajaca sie w sloncu. Nadyma sie wiec dalej, bo znow dostrzegla sens w nadymaniu. Za jakis czas przychodzi kolejny sztorm i wtedy pilka dostrzega niesamowita dla niej rzecz – ze poprzez to ciagle nadymanie sie co prawda nie zaczela fruwac w powietrzu i nadala plywala po wodzie, czyli pozornie nie dalo owo nadymanie efektu, lecz teraz jest juz taka wielka, ze sztormowe fale wydaja sie przy niej tylko drobnymi zmarszczkami na powierzchni wody i zupelnie nic jej nie robia, co najwyzej sprawia, ze kiwnie sie lekko w te czy tamta strone.
Wtedy pilka widzi, po co bylo jej to cale nadymanie sie :-) Dostrzega tez jedna, calkiem nowa rzecz – mianowicie od jakiegos czasu to nie woda, nie prady wodne, nie fale i nie inne pilki wplywaly na jej poruszanie sie, lecz wiatr – od pewnego czasu to wiatr z lekkoscia i gracja toczyl ja po powierzchni wody. Z radoscia wiec rusza ta pilka z wiatrem w najdalsze zakatki oceanu i wspomina, jak to bylo na poczatku, dawno temu, gdy spoczywala pusta, bez powietrza na dnie morza, gdzie nie docieraly zadne promienie slonca. Wspominala, jak w pewnym momencie zaczela sie unosic ku powierzchni zachwycona, ze im blizej lustra wody tym jasniej, tym woda cieplejsza. I teraz, tak toczac sie po powierzchni marzy pilka jak to jest byc balonem i unosic sie swobodnie w przestworzach :-)
Jednak jest ta pilka niesamowicie samotna, dlatego tez z radoscia i zapalem, znad powierzchni mowi napotkanym po drodze plywajacym pod woda pilkom jak sie nadymac i jak to pieknie jest nad powierzchnia. Jej glos nie dociera w glebiny, nie jest tez zupelnie rozumiana przez pilki, ktore nigdy ani przez chwile, nawet podczas silnych fal nie wynurzyly sie i nie doswiadczyly wiatru, powietrza, nie doswiadczyly owej wolnosci i braku ograniczen jaka daje powietrze w porownaniu do wody.
Za to sa takie pilki, ktore sluchaja jej opowiesci i ktore wiedza, o czym ta pilka mowi. Wiedza, bo same sa troche wynurzone badz tez kiedys, przez chwile doznaly wynurzenia i zapamietaly to niesamowite doswiadczenie i teraz czuja, ze to jest dla nich znow osiagalne, ze to nie byl przypadek ani zludzenie. A moze te pilki po prostu pamietaja, ze tak naprawde to nie sa zadnymi pilkami lecz balonami, ktore spadly z nieba do wody a potem zapomnialy o tym, by sie napelniac powietrzem i zatonely :-) Pamietaja to przez mgle i jak przez mgle przypominaja im sie chwile, gdy swobodnie bujaly w przestworzach unoszone wiatrem i ogrzewane sloncem. Pamietaja to jak przez mgle, byc moze jednak uwierza w te swoje wspomnienia i byc moze ma powrot napelnia sie powietrzem, ktore zostanie nagrzane sloncem i sprawi, ze balon poleci do gory, do gory, daleko :-)