Prawdziwa afirmacja życia to radość, pasja, ekscytacja, zauroczenie, wdzięczność, podziw, miłość w jej przeróżnych odmianach. Taka afirmacja uzdrawia, uskrzydla, przynosi wspaniałych ludzi do naszego życia, wspaniałe wydarzenia i rzeczy. Jednak jak często człowiek uprawia tą najwspanialszą afirmację? Mało, niewiele, bardzo niewiele.
Każdy człowiek opisuje swój świat, w ten sposób tworząc swoje doświadczenie. W ten sposób tworzy swoje życie.
Opisuje świat obserwując go, przeżywając, dając mu swoje skupienie, swoją uwagę.
Każdy człowiek poprzez to wzmacnia się w wybranym kierunku. Wzmacnia to co opisuje.
Każdy człowiek robi to non stop, tylko że większość czasu to przysłowiowa para w gwizdek.
Pewna wspaniała duszyczka opowiedziała mi jak wygląda jej życie w ostatnich miesiącach. Dużo problemów i cierpienia z nich wynikających. A duszyczka ta uprawia zacięcie Ho’oponopono już bardzo długi czas i nic się nie zmienia. Wciąż i wciąż dodaje do arkusza problemy, a one nie znikają, wręcz przeciwnie – narastają.
Można by powiedzieć – do bani hoopasz duszyczko! I pewnie takie stwierdzenie by tu pasowało. Pewnie – to słowo jest tu użyte grzecznościowo ;-)
Wg różnych systemów człowiek posiada podświadomość. Różne systemy nadają różną jej rangę. Mój pogląd jest taki – podświadomość to zbiór naszych poglądów (które często można nazwać wręcz przesądami), zasad postępowania, zbiór bolączek, naszych antypatii i innych jakiś ograniczających aspektów jaźni. Oczywiście też są tam pozytywne poglądy – żeby nie zganiać, że podświadomość to taki totalny śmietnik. Nie nie, on jest takim normalnym śmietnikiem, większym czy mniejszym, to już zależy od człowieka ;-D
I teraz kolejny kij w mrowisko – podświadomość rządzi w naszym życiu, wyświetla na ekranie życia nasze doświadczenia. Albo inaczej można powiedzieć – snuje nasz sen, jest generatorem tego snu. Świadomość, czyli średnie ja wybiera sobie sceny, czasami się udaje zmienić scenerię życia na tą upragnioną, a czasami nie. I średnie ja kombinuje jak tu zrobić aby to czasami było częściej. W większości przypadków, w przysłowiowych 99,99% są to działania przekombinowane, czyli tworzenie magicznych sztuczek, skomplikowanych systemów, albo systemów które wymagają bóg wie jeden ile czasu na opanowanie i wprowadzenie zmian.
Bruce Lipton pięknie opowiedział, że podświadomość trzyma ster naszego życia prawie przez cały czas, czyli człowiek praktycznie gubi koncentrację co chwilę. Co ważne – Pan Lipton opowiada i dowody ukazuje. I to też się zgadza z innymi naukowymi obserwacjami.
Jeśli na to tak spojrzeć, to tu i teraz jest wybawieniem. Bo koncentrując się, skupiając jaźń, przejmujemy „kontrolę” nad filmem. Tylko – jak to powiedział pewien inny wspaniały jegomość w „What the bleep do we know” – może jesteśmy takimi kiepskimi obserwatorami?
Człowiek jest w stanie utrzymać koncentrację przez bardzo krótki czas. A potem co się dzieje? Włącza się automat, a co nim jest?
Podpowiedź – śmietnik…
Bolesne określenie co? Warto w tym momencie się pouśmiechać trochę ;-)
Utrzymując skupienie, jesteśmy w stanie przejść na bardziej pozytywne doświadczenia. A to z prostego powodu – mamy wybór! Tak, ja tu i teraz mogę zadecydować!
Człowiek otrzymuje wielki dar i te małe chwile (bo w końcu istota ludzka długo nie utrzymuje tej koncentracji) są odbiciami od pogmatwanego świata podświadomości.
W tym momencie można spojrzeć w górę i dojrzeć światełko.
Wracając do punktu wyjścia – Każdy człowiek przez cały czas opisuje swój świat, w ten sposób tworząc swoje doświadczenie.
Jeśli tak jest, bo to przecież moje przekonania tylko ;-) to te momenty odzyskania władzy są zbawienne, ponieważ wzmacniam w nich to czego pragnę. Mogę wtedy uprawiać najwspanialszą afirmację życia.
Człowiek sukcesu – spełniający się w życiu, cieszący nim – obojętnie czy biznesmen, czy pracownik, czy artysta – on działa i wyraża się w postawie pozytywnej. Można powiedzieć – taki ktoś często uprawia tą najwspanialszą afirmację.
Człowiek sukcesu nie zastanawia się, nie szuka, nie kombinuje jak koń pod górę. On odzyskuje kontrolę nad życiem poprzez wyrażanie najwspanialszej afirmacji życia.
I wracając do wspaniałej duszyczki uprawiającej Ho’oponopono. Ho’oponopono wg Morrnah Simeony to proces dość długotrwały. Mi osobiście zajmuje on około godziny, czasami półtorej. Jeśli w ciągu tej godziny jadę na „automacie podświadomości”, a przy tym moje życie obfituje w problemy, i jeśli do tego przy pomocy Ho’oponopono chcę te wielkie życiowe bolączki rozwiązać, to wygląda na to że praktykując w tych chwilach Ho’oponopono tylko pogłębiam życiowe trudności.
Dawno dawno temu przechodziłem przez kryzys. Musiałem zamknąć firmę, nie zarabiałem. To był dla mnie ostry cios. Byłem zdruzgotany. Leżałem apatycznie, nic mi się nie chciało, w głowie tylko czarne myśli, nie wiedziałem co zrobić. Aż w końcu, nie wiem ile dni upłynęło, dałem sobie wreszcie spokój. Zacząłem robić drobiazgi wyrażając najwspanialszą afirmację życia. Jeździłem na rowerze dla samej frajdy jeżdżenia, a bardzo to lubię. Dłubałem przy roślinach w ogrodzie, a bardzo to lubię. Czytałem książki przygodowe i sensacyjne, które kiedyś dawały mi radość.
I po krótkim czasie z nienacka w odwiedziny wpadł do mnie przyjaciel. Pogadaliśmy trochę, a potem powiedział – jedna babka szuka kogoś do pracy u siebie, masz ochotę się przejechać i pogadać? I dostałem pracę od ręki.
Jeśli jesteś w dołku, najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić, to odłożenie łopaty i zaprzestanie kopania.
Następny krok to szukanie obojętnie jakiego zajęcia, które przyniesie choćby odrobinę zadowolenia.
I ten następny krok można wykonać dopiero, gdy odłoży się łopatę. Wtedy dopiero człowiek może nieśmiało delikatnie przenieść wzrok z dna dołu który się wykopało, ku górze. Może to być bardzo delikatne, ale to zawsze już coś, bo takimi małymi spojrzeniami ku górze człowiek coraz bardziej odwraca tam głowę, aby pełniej dostrzegać światło z góry, zamiast ciemnego dna.
W ten sposób skupiając się na małych drobnych radościach, choćby nawet na takich drobinkach radościowych, człowiek wzrasta, odzyskuje panowanie nad życiem, bo jest mu łatwiej przejąć kontrolę, aby tu i teraz utrzymać koncentrację. Przecież o niebo łatwiej jest utrzymać koncentrację na czymś co nas wciąga, niż na jakimś paskudnym temacie.
I w ten sposób można rozbujać koło radości w swoim życiu. W ten sposób człowiek podążając za każdą radością, którą jest w stanie wyrazić i utrzymać w danym momencie, jest prowadzony do następnej radości.
A ta przybliża go do Źródła. Bo Bóg przecież jest radością, doskonałą radością :-)
I co ważne – kierując wzrok bardziej do góry, otwieramy się na wsparcie z Góry. Wtedy dopiero widzimy, że ono zawsze było, tylko pogłębiając dół, wypinaliśmy się na to wsparcie.
——-
Artykuł powstał z inspiracji, czyli bardziej patrzyłem do Góry,
a to dzięki możliwości przelaniu słów pocieszenia duszyczce, dzięki rozgryzaniu snu i dyskusji o nim na blogu dotyczącej grupowej podświadomości, i dzięki podziwianiu wspaniałości w moim życiu, tak w rodzinie, jak i w pracy.
Dziękuję! Będę miał wspaniałego przypominacza, gdy zacznę patrzeć w dół.
Lambar