Malo znane sa mi Wasze doswiadczenia z huna, oprócz tych, o których wczesniej dowiedzialem sie od Was. Zawsze miala miejsce taka wymiana doswiadczen, np. dzieki osobistym rozmowom, szczególnie przy okazji odbywajacych sie seminariów, albo tez za posrednictwem listów.
Pewna przyjaciólka huny niedawno poinformowala mnie, ze rozmawiala ze swoim Peppino, czyli nizszym Ja, celem rozwiazania waznego miedzyludzkiego problemu. Mieszka ona poblizu Berna. Pisze: Zawsze wiedzialam (dzieki swojemu Peppino – przyp. HK), ze jesli mialoby mi sie naprawde zle powodzic, wtedy znajde pomoc nad rzeka Aare … Zawsze mialam serdeczny stosunek do tej rzeki. Nie chcialbym w tym miejscu dokladnie opisywac szczególów tego zdarzenia, natomiast skoncentrowac sie na samej istocie rzeczy: Po ponownej rozmowie z Peppino, w postaci krótkich hasel, spisala na kartce swoje troski i problemy. Przyczepilam te kartke do krótkiej galazki. Gdy wszystko bylo juz jasne, w czasie modlitwy huny zwrócilam sie do „mojej dobrej wrózki”, poszlam sciezka prowadzaca ponad Aare i „puscilam na wode moja lódeczke”. Po kilku dniach jej problem zostal calkowicie rozwiazany. Karteczka z kilkoma waznymi notatkami, poza modlitwa huny, prawdopodobnie odegrala znaczaca role w rozwiazaniu problemu. Wiecie przeciez, iz nasze nizsze Ja bardzo przywiazane jest do symboli i obrazów, a szczególnie do takich, które znajduja sie w ruchu. Z pewnoscia znacie odwrotna metode: zapisujemy na katrtce problem w postaci hasel i nastepnie w wyraznie widoczny sposób palimy ja. Równiez w tym przypadku duze znaczenie ma pismo. Poza tym na George´u duze wrazenie robi ruch plomienia podczas palenia kartki.
Prosze Was o podzielenie sie ze mna Waszymi doswiadczeniami, abym mógl zamiescic je w naszym biuletynie. Szczególnie interesuja mnie przy tym przezycia zawierajace kontakt z Bogiem lub z Wyzszym Ja (to jest to samo). Oczywiscie, moga byc to zupelnie inne doswiadczenia, np. jak to powyzej opisane z lódeczka na Aarze.
Ostatnio zostalem poproszony o wygloszenie odczytu wylacznie na temat moich wlasnych doswiadczen i przezyc zwiazanych z huna. Moje wystapienie zawieralo przypadki, które przedstawiam ponizej w skondensowanej formie.
Jak wiecie, mana jest energia, bez której nie mozemy zyc, i której poziom mozemy w znaczny sposób podwyzszac za pomoca znanej na techniki oddychania wedlug huny. Szczeglnie pozyteczny i wydajny okazal sie tutaj kontakt z drzewami. Znam pewne drzewo w poblizu Zürichu, odlegle o okolo pól godziny drogi pieszo, które nayzwa sie Eugenia. Juz przed wieloma laty nawiazalem z nim (lub nia) serdeczna przyjazn. Daje temu drzewu milosc, swiatlo i blogoslawienstwo, rozmawiam z nim, klade rece na jego korze. Jest ona gladka i przyjemna. Drzewo to jest bukiem. Ciagle otrzymuje od Eugenii mane, która razem z woda wstepuje od najdrobniejszych korzeni prosto pod jej kore az do kwiatów. Lecz nawet zima Eugenia nie zamiera, takze wtedy daje mi mane, jednak mam wrazenie, ze musi sie do tego dobrze zebrac.
Juz przed laty przykleilem do Eugenii sznur aka (aka oznacza kleisty). Dzieki temu ciagle jestem z nia polaczony i moge zawsze, gdy tego potrzebuje, pobrac od niej mane. A kiedy wydaje mi sie to konieczne? Np. wtedy, gdy chce przeprowadzic szczególnie zawile uzdrowienie, do którego potrzebuje duzo many. Do tego zakresu nalezy tez rozlegla dziedzina egzorcyzmu.
Jako adept huny nigdy nie „wypedzilem” zadnego ducha.
Egzorcyzm jest dla pewnych ludzi nietykalnym tematem. Jednak nie istnieje zadna podstawa ku temu. Jako adept huny nigdy nie wypedzilem zadnego ducha, lecz polecilem mu, albo jeszcze lepiej powiedziawszy: przekonalem go, aby opuscil mojego pacjenta i pozwolil zaprowadzic sie tam, gdzie bedzie mu o wiele lepiej. Mianowicie na swietlisty poziom, którego do tej pory nie dostrzegal. Dzieje sie to za posrednictwem uzywanej przeze mnie metody wspólpracy obu Wyzszych Ja, tzn. mojego Wyzszego Ja Ariela oraz Wyzszego Ja pacjenta. Chcialbym przy tym dodac duzo odwagi tym, którzy dzialaja jako uzdrawiacze. Egzorcyzm huny jest prosty i skuteczny. Z dobrym skutkiem wypróbowalem go takze na sobie samym. Przekonalem ciemna istote, która w nieprzyjemny sposób pracowala nade mna (z polecenia mojego wlasnego Wyzszego Ja Ariela!), ze bedzie czula sie o wiele lepiej, jesli osiagnie przynalezny jej swietlisty poziom. Bedzie mogla ona wtedy powrócic jako dobra, pomocna istota duchowa i dalej dzialac tutaj.
Moim najtrudniejszym przypadkiem bylo uzdrawianie osoby cierpiacej na depresje maniakalna. Czlowiek ten potwierdzil mi na pismie, ze jest zdrowy, co zgadzalo sie równiez z opinia jego lekarza.
Syndrom chronicznego zmeczenia przez klika miesiecy byl jednym z moich nieprzyjemnych doswiadczen. Pisalem o tym w 24 numerze Huna Arbeit, dlatego tez teraz ujme temat w skrócie: Na poczatku Ery Wodnika Ziemia wchodzi w duzo szybsze czestotliwosci. Wielu ludzi powinno dopasowac sie do tej zmiany (jak zycza sobie tego ich Wyzsze Ja). Wyzsze Ja (lub inna istota duchowa) nie moze dokonac tej koniecznej dobroczynnej zmiany w danym czlowieku, gdy on spi lub znajduje sie w stanie codziennej swiadomosci. Musi on znajdowac sie w stanie transu lub stanie alfa, w którym Wyzsze Ja moze pracowac z czlowiekiem, tzn. stopniowo przenosic go w wyzsze drganie. Jesli stan alfa zastanie mnie nagle podczas pracy, wtedy odczuwam go jako uciazliwe zmeczenie, zloszcze sie i bronie przed nim. W tym obronnym stanie moje Wyzsze Ja nie moze dobrze ze mna pracowac i czas, który potrzebuje na te prace trwa odpowiednio dluzej. Gdy zrozumialem te zaleznosci i przyjrzalem sie im, wtedy zmienilem swoje zachowanie: Zaakceptowalem to zmeczenie, które dopiero pózniej rozpoznalem jako stan alfa. Zupelnie oddalem sie wtedy mojemu Wyzszemu Ja i podziekowalem mu za to, ze pracowalo nade mna. W wyniku tego napady zmeczenia trwaly jedynie 10 minut. Pózniej poszedlem jeszcze dalej: Siadalem w odpowiednim czasie, sam wprowadzalem sie w stan alfa i prosilem moje Wyzsze Ja, aby pracowalo nade mna. Robie to jeszcze teraz kilka razy w tygodniu, przy czym zawsze inicjatywe ku temu poddaje moje Wyzsze Ja.
Wiekszosc z Was zna modlitwe huny. Wielu praktykuje ja od lat. Ja sam od czasu do czasu potrzebuje jej, zaleznie od potrzeby. Moze chodzic wtedy o zyczenia odnosnie mnie samego, albo tez pomoc dla innych osób. Poza tym przez lata wypowiadalem modlitwy, których tresc brzmiala tak samo. Najczesciej Wyzsze Ja podawalo mi je odnosnie danej medytacji. Modlitwy te byly calkowicie poprawne, biorac pod uwage mój ówczesny stan. Nastepnie z uplywem lat okazalo sie, ze nie bylem juz zadowolony z niektórych modlitw i uwazalem je za przedawnione. Moglo to byc spowodowane faktem, iz tresc modlitw dawno juz spelnila sie, natomiast ja powtarzalem modlitwe z przyzwyczajenia. Z drugiej jednak strony ja sam zmienilem sie i sformulowana przed laty modlitwa nie pasowala juz do mnie. Zmiana takiej modlitwy, albo tez wyrzucenie jej za burte wymaga duzo odwagi!
Jezeli dana modlitwa nie cieszy Cie juz, jesli nie jestes z niej zadowolony, wtedy powinienes ja zmienic lub zastapic inna. W moim przypadku bardzo korzystna okazywala sie wtedy konferencja miedzy moin nizszym, srednim i Wyzszym Ja. Dzieki temu doszedlem do nowych wniosków, które w skrócie notowalem i formulowalem w nowa, sensowna modlitwe. Jesli czulem, ze opuszcza mnie dobry nastrój, wtedy mialem tyle odwagi, aby przerwac modlitwe i calkowicie oddac sie mojemu Wyzszemu Ja, na zasadzie niech sie dzieje twoja wola! Wtedy pozostaje tylko jedno: Nasluchiwanie odpowiedzi od Wyzszego Ja i zwracanie uwagi na to, co przyjdzie do glowy. Nauczylem sie tez zaniechania danej modlitwy, poniewaz stwierdzilem, ze nie musze o to modlic sie, poniewaz moge osiagnac dany cel przy pomocy umiejetnosci nizszego i sredniego Ja. Prosilem wtedy o pomoc moje nizsze Ja i uzywalem mojego wlasnego intelektu, sily woli, rak i ciala.
Postrzeganie Boga jest najwiekszym przezyciem, którym moze ON nas obdarzyc. Przed laty spacerowalem skrajem lasu i rozmawialem z moim Georgem. Zupelnie bez inicjatywy z mojej strony moje swiete Wyzsze Ja Ariel bylo przy mnie. Dzieki jego obecnosci, dzieki poteznemu, prawie upojnemu doswiadczeniu przyrody uswiadomilem sobie, ze razem z Arielem byl we mnie Bóg, ze nasza trójka stala sie JEDNOSCIA. Kilka godzin pozniej, gdy zastanawialem sie nad tym przezyciem, zrozumialem, ze stracilem wiare w Boga, natomiast wiedzialem, ze Bóg istnieje, a nawet jest we mnie.
Drodzy Przyjaciele, prosze Was, nie traktujcie tego jako przesady! Yeshua (Jezus, jak go nazywaja) wyraznie wyjasnil w Ewangelii wedlug sw. Jana (Jan 14), ze Bóg jest w nas, a my w Bogu. Kilka wierszy dalej tlumaczyl tez, ze wszyscy mozemy robic dokladnie to samo co on, a nawet jeszcze wiecej.
Nie wystarczy raz dziennie rano medytowac i modlic sie.
Dobra rzecza jest raz dziennie polaczyc sie z Bogiem. Lecz mam nadzieje, ze nie zgadzacie sie z tym. Poranna medytacja i modliwa jest dobra i wlasciwa. Jednak sam przekonalem sie, ze na dluzsza mete to nie wystarcza. Nie mówie w tym momencie o ekstremalnej sytuacji modlenia sie bez ustanku, o którym wielokrotnie mówil Yeshua. Wiemy, ze mial on wtedy na mysli ciagle, wspólne dzialanie Wyzszego i nizszego Ja przy pomocy naladowanego mana symbolu modlitwy. Znawcy huny wiedza o tym. Z pewnoscia nie myslal on o tym, ze powinnismy bez przerwy modlic sie. W momencie, gdy czytacie ten tekst nie mozecie przeciez równoczesnie modlic sie!
Jednak z wlasnego doswiadczenia wiem, iz nie powinnismy zadowalac sie wylacznie poranna modlitwa. Jako duchowe istoty nie mamy obowiazku, lecz w naszym wnetrzu czujemy nawet palaca potrzebe, takze w zgielku codziennego zycia, byc polaczonym z naszym Wyzszym Ja, z Bogiem, ze swiatem duchowym. Wcale nie tak dawno temu zaczalem obserwowac sie. Zadawalem sobie pytanie: Jak czesto kontaktowales sie dzisiaj z duchowym swiatem? Odpowiedz byla zastraszajaca: Brzmiala mianowicie: zero! Zagadnalem mojego George´a i poprosilem go, aby w przyszlosci co godzine przypominal mi, abysmy obaj kontaktowali sie z Arielem. George nie spelnil mojej prosby. A dlaczego nie zrobil tego? Wtedy zaczalem trenowac samego siebie i stwarzac sygnaly przypominajace mi o tym. Byly to np.: odlozenie sluchawki telefonicznej, spogladanie na zegarek lub wlaczanie i wylaczanie swiatla. Zastosowalem te wyrazne sygnaly jako srodek pomocniczy przypominajacy mi o krótkiej modlitwie lub o przesylaniu z wdziecznoscia many do mojego Wyzszego Ja. Zupelnie nie musialem siadac i przeprowadzac regularnej modlitwy. W dalszym ciagu obserwowalem sie i stwierdzilem, ze na skali liczby kontaktów z duchowym swiatem przeszedlem od zera do dziesieciu. Prawdopodobnie to jeszcze nie wystarcza. Jednak z drugiej strony wystrzegalbym sie przed ponadmiarowym wysrubowaniem tej liczby nie nierealnych rozmiarów. W ostatnim czasie zauwazylem, iz nie musze juz popychac sie do krótkiego przywolywania mojego Wyzszego Ja za pomoca jego imienia. Teraz robie to z wewnetrznej potrzeby, tzn. ze jestem z nim ciagle skrycie polaczony. I to jest dobre. Spóbujcie tego sami, Drodzy Przyjaciele. Oplaca sie!
Nie chce uzalezniac moim duchowych kontaktów od fizycznych, ziemskich presji.
Plonaca swieca. Znam dwie powazne praktykantki huny, które w domu sporzadzily sobie prawdziwe male oltarze, przed którymi praktykuja swoje modlitwy. Na kazdym z tych oltarzyków znajduja sie swiece, które sa zapalane w czasie ceremonii. Dodatkowo na jednym z nich znajduje sie model piramidy i róznego rodzaju szlifowane kamienie, natomiast na drugim wizerunek Jezusa i fotografie ludzi. Oba te oltarzyki przyozdobione sa jeszcze kwiatami, wstazkami i innymi harmonizujacymi dekoracyjnymi przedmiotami.
Jednak mnie oltarzyk nie jest do niczego potrzebny. Wystarczy mi swieca. Dlaczego? Poniewaz duzo podrózuje i nie moge uzaleznic sie od oltarza. Nie moge go wziac ze soba. Poza tym wydaje mi sie, iz uzaleznienie sie od materialnego wyposazenia jest niegodne, nawet jesli wyglada ono na swiete. Nie chce uzalezniac moim duchowych kontaktów od fizycznych, ziemskich presji.
Zupelnie inaczej traktuje swiece. W bagazu nie zajmuje wiecej miejsca niz tubka z pasta do zebów i w kazdym pokoju hotelowym znalezc mozna talerz lub popielniczke do postawienia swiecy.
Przy zapalaniu swiecy za kazdym razem odczuwam prawdziwa i ciepla radosc. Gdy pierwszy raz przyszlo mi na mysl, ze plonaca swieca jest zywa istota, wtedy spontanicznie i energicznie odrzucilem te mysl. Wydawalo mi sie, iz przekracza to granice wyobrazni. Jednak pózniej ciagle przychodzila mi do glowy ta mysl. Zaczalem rozmawiac ze swieca. Prawie nikt nie watpi, ze potrafi ona oczyszczac powietrze. Zwracalem tez uwage na fakt, ze za pomoca uspokajajacych slów i blogoslawienia moglem przeobrazic jej nieregularne migotanie w przyjazny plomien. W zwiazku z tym nie wydaje mi sie, aby swieca nie rozumiala moich mysli i nie mogla zwrócic sie do swojego wnetrza. Dzisiaj jestem przekonany, iz plonaca swieca jest zywa istota z okreslonymi zadaniami, które próbuje zrozumiec. Nie na prózno w niektórych religiach w czasie nabozenstwa swieca jest skuteczna pomoca. Spróbujcie sami! Porozmawiajcie z plonaca swieca!
Niech towarzysza Wam moje najlepsze zyczenia.
Henry
Copyright by Henry Krotoschin 1999
Tlumaczenie: Marius Cecula