Ostatnio byłem bardzo zmartwiony ze względu na nieporozumienie z pewną osobą. Kiedy zmartwienie narastało, przypomniałem sobie, że przecież szczęście jest sprawą wyboru. Rozpocząłem więc stosowanie różnych technik Huny, aby znów poczuć się szczęśliwym (głównie Dynamind, Nieograniczone Wybaczanie i Przyzwolenie).
Problem jednak był taki, że w tym przypadku nie działały zbyt dobrze. Cóż, uwolniły mnie od poważnego napięcia i usunęły gniew, ale wciąż czułem się nieszczęśliwy.
A więc zacząłem się zastanawiać o samej istocie bycia nieszczęśliwym. Jest to oczywiście forma oporu, ale oporu przeciwko czemu? Początkowe zmartwienie miało związek z oporem wobec czegoś, co zrobił ktoś inny – i to powodowało gniew. Z kolei późniejsze zmartwienie było łagodną formą depresji. Wiem, że depresja jest związana z uczuciem braku kontroli, ale zaprzestałem prób sterowania osobą, z którą się pokłóciłem – czemu więc wciąż miałem z tym problem?
W końcu doszedłem do wniosku, że miało to związek z wieloma rzeczami, które działy się na świecie i martwiły mnie. Nie podobało mi się wiele spraw i czułem, że nic nie mogę na nie poradzić. Zacząłem się zastanawiać czemu martwiły mnie sprawy, na które nie mam żadnego wpływu. Wtedy zrozumiałem, że wpadłem w jedną z najstarszych pułapek dotyczących zmartwienia na świecie. Uzależniłem swoje szczęście od zachowania innych ludzi. W efekcie sprawiłem, że stali się posiadaczami mojego szczęścia, mogącymi użyczać mi go wedle swojego wyboru, kaprysu lub bez żadnego szczególnego powodu. Moje szczęście nie zależało już dłużej ode mnie.
Oczywiście, będąc tym kim jestem, nie mogłem pozwolić, aby ten stan rzeczy trwał dalej. Pomimo tego, odzyskanie władzy nad własnym szczęściem okazało się zaskakująco trudne.
Świadomość tego, co zrobiłem dużo pomogła, ale najtrudniejszą sprawą było wytrenowanie samego siebie, aby czuć się szczęśliwym niezależnie od ludzi, miejsc, okoliczności i wydarzeń. Zaskoczyło mnie w jak dużym stopniu moje szczęście zależało od tak małych rzeczy jak temperatura, słońce, przygotowywanie jedzenia, wiadomości, ton czyjegoś głosu, prawidłowe działanie różnych urządzeń, rachunki, konta bankowe, dostępność różnych rzeczy, czy inni są szczęśliwi, i tak dalej, i tak dalej. Moje szczęście zależało nie tylko od tej jednej osoby, ale od wielu innych spraw. Posłużę się tu metaforą biznesową: prawo własności do mojego szczęścia zostało podzielone pomiędzy tysiące akcjonariuszy.
Kontynuując metaforę, jestem w trakcie „wykupywania” tych akcji. Moim celem jest stworzenie korporacji duszy, w której będę posiadał wszystkie akcje mojego szczęścia i gdzie tylko ja będę decydował, czy jestem szczęśliwy, czy nie. Jest to proces, ponieważ każdego dnia odkrywam posiadaczy akcji, o których istnieniu nie miałem pojęcia (łatwo jest ich rozpoznać: sprawiają, że czuję się nieszczęśliwy). W każdym razie mam zamiar wykupić wszystkie możliwe akcje. Wtedy posiądę własne szczęście. A czy Tobie też się to uda?
Serge Kahili King
Tekst pochodzi ze strony www.huna.org/
Tłumaczenie – Radosław Aleksanderek, www.transleto.com.pl