Pytający:
Uwazam, ze mistrzowie powini polepszac swoje otoczenie i swoj kraj. Pewno tak czynia, czy mozna to jakos zaobserwowac?
Odpowiadający:
Jesli mistrzowie moga wspomoc tworzenie warunkow sprzyjajacych uswiadamianiu sobie boskosci swej natury przez zyjace tam istoty to z cala pewnoscia to robia.
Nie umiem ocenic, czy obecne albo przyszle warunki w Polsce sprzyjaja powyzszym celom, dlatego tez nie bede wpychal swoich lap i swoich wyobrazen co do przyszlosci w plany Boskie i nie bede usilowal naginac przyszlosci do swoich wyobrazen o tym, jaka powinna byc tak zeby wszystkim zylo sie lepiej, bowiem nie wiem co znaczy owo 'lepiej’ dla innych.
Na pewno wielkim wzorem pozostaja Stany Zjednoczone, wzorem wolnego kraju ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Kluczem jest tu wolnosc wlasnie i spoleczenstwo, jakie ta wolnosc rodzi. Tylko tam, gdzie jest wolnosc mozliwy jest nieograniczony rozwoj, docelowo wiec wyobrazam sobie Polske jako wolny kraj. Kraj, w ktorym instytucja panstwa stoi na strazy tej wolnosci i to jest jej naczelnym celem.
Polska, biedny obecnie kraj, niewatpliwie przezywa kryzys, jak caly swiat Zachodu. Moze ten kryzys jest potrzebny, najwidoczniej jest, skoro nadszedl.
Jesli mozna tak to ujac – modle sie czy tez medytuje o wolna Polske wlasnie, gdzie ludzie sa wolni i podejmuja wolne wybory i jednoczesnie ich konsekwencje. To na pewno boli, tak jak bola wszelkie since malego dzieciaczka, ktory uczy sie samodzielnie chodzic. Ale ten bol jest potrzebny na drodze do samodzielnego chodzenia. Danie wolnosci ludziom owocuje w dluzszej perspektywie nauczeniem sie przez nich samodzielnego zycia. Bo wolnosc idzie nierozlacznie w parze z odpowiedzialnoscia za swe czyny i ze zbieraniem ich konsekwencji. To idealnie harmonizuje z wyzszym Prawem.
Obecnie kroluje postawa roszczeniowa. Niech Oni dadza. Ja wszystko pier… bo Oni musza mi dac, nalezy mi sie. A jak nie dadza to sam sobie wezme, zabiore komus. Nie ma poczucia, ze jak sobie nie zapracuje to umre z glodu i otoczenie to zaakceptuje jako normalna konsekwencje moich nieodpowiedzialnych decyzji.
Nic nie uczy bardziej odpowiedzialnosci niz samodzielnosc. Postawa roszczeniowa przeczy Zasadzie boskiej, nie jest z nia harmonijna. Odrzuca istnienie Zrodla wszystkiego wewnatrz czlowieka przerzucajac odpowiedzialnosc za zycie i jego jakosc na czynniki zewnetrzne i owych Onych, ktorzy sa odpowiedzialni za to czy tamto co nas spotyka. Dlatego tez nie sadze, zeby tworzenie przyszlosci, ktora sprzyja utrwalaniu tej postawy bylo celem harmonijnym z Boska Zasada. Tworzenie cieplutkiego panstwa, w ktorym wszystkim sie zyje latwo&dobrze&przyjemnie nie sprzyja rozwojowi dusz. Jedynie tym najbardziej rozwinietym to sluzy, ale im i tak juz niewiele jest w stanie zagrozic w rozwoju. Dlatego nie jestem do konca pewien, czy lagodne i mile perspektywy ekonomiczne dla naszego kraju to jest cos, co sluzy ludzkosci tutaj. Bogate panstwo moze byc opiekuncze, istnieja owi zewnetrzni Oni, ktorzy cos daja, ktorzy zapewniaja byt i mozna sobie sikac z gory na dol na reszte.
Na pewno Polsce potrzebny jest okres przejsciowy w ewolucji swiadomosci od zniewolonej (reprezentowanej przez stare pokolenia) do swiadomosci wolnej, reprezentowanej przez mlodych. Mozna by wiec sobie zyczyc, zeby politycy sprzyjali tej ewolucji od zniewolenia do wolnosci. Tyle, ze nasi politycy robia cos dokladnie przeciwnego :-) W propagandzie wyborczej uzywali argumentow sprzyjajacych postawie roszczeniowej, bo i odwolywali sie do ludzi tak patrzacych na zycie. Wybierzcie nas a my Wam damy to i to, zapewnimy tamto i siamto. Zabierzemy bogatym a damy biednym. No dobra :-) Niech sie sprawy ukladaja tak, by w naszym kraju coraz bardziej krolowala wolnosc, na kazdym kroku. Tam gdzie jest wolnosc rodzi sie odpowiedzialnosc, bowiem nic czlowieka nie chroni przed doswiadczeniem efektow jego czynow. Niech wiec wzrasta wolnosc mozliwie najmniejszym kosztem z mozliwie najmniejsza iloscia niepotrzebnego cierpienia.
Tak przy okazji – wielkie znaczenie ma codzienna wieczorna czy poranna modlitwa. To jest wielka sprawa. Chodzi o oderwanie mysli od zewnetrznosci i skierowanie ich do Jam Jest, o wzbudzenie wdziecznosci, za ktora kryje sie niespozyta energia i czysta radosc istnienia. Modlitwa wieczorem – bardzo wplywa na sen i stan umyslu podczas snu. Ukierunkowuje takze prace we snie, stawia pytania na ktore w nocy przychodzi odpowiedz i rano WIEMY. Wiele nierozwiazywalnych kwestii duchowych, nawet nie pojmowalnych potrafi sie pojawic w nocy i zdajemy sobie z tego sprawe rano, jesli potrzymamy je w umysle wieczorem, porozwazamy, zasiejemy to ziarenko.
I tak co dnia. Ziarenko, drugie, trzecie, powstanie laka, potem drzewka, potem drzewa, potem potezny silny las. Modlitwa rano – witanie dnia, wdziecznosc za niego. Z gory, z zalozenia wdziecznosc za to co sie pieknego dzis wydarzy i co nam sie wspanialego uda zdzialac. Bo czemu by nie byc z gory wdziecznym? Czyz to nie jest boska wlasnie postawa? Pewnosc, przekonanie. Juz rano. To daje wielka sile na starcie w nowy dzien. I potem modlitwa przy jedzeniu – pamietasz przemiane wody w wino w Kanie Galilejskiej? To byla Wysoka Magia rzec mozna. Jednak zwyczajne badania dowodza ciekawych efektow dzialania samego przykladania rak do pozywienia przez ludzi zupelnie zwyczajnych. Jesli sie wezmie kawe i potrzyma przez pietnascie minut miedzy dloniami to staje sie ona smaczniejsza, znika jej toksyczne dzialanie na organizm. To przemiana w mikroskali, nie tej rangi co przemiana wody w wino ale przemiana czegos szkodliwego w cos co nie szkodzi. Mozna spytac – przez pietnascie minut trzymac kawe? Az tyle? Ale po co pospiech? Te pietnascie minut nad kawa to piekny czas na modlitwe albo rozmowe z bliskimi.
Podobnie z woda.
Identyczne dzialanie ma blogoslawienie pozywienia przed zjedzeniem. Nie trzeba wielkiej magii, rytualow. Wystarczy czysta intencja. Jak mistrzowie czynia swoje 'cuda’? Czynia je po prostu, w pelni swej boskosci, natychmiast, bez czasu, bez rytualow, po prostu swoja postawa umyslowa i jednoscia z Bogiem.
I co wazne – jednosc. W sobie, w swojej postawie, w swoich czynach. Nie mozna robic tak, ze w jednej chwili jestesmy z Bogiem a w drugiej przeciwko. I nie chodzi tu wcale o chodzenie i gloszenie ewangelii po ulicach, raczej nawet o cos przeciwnego, o stawanie sie coraz cichszym i przezywanie swego zycia w cichosci swego serca, w bliskosci Boga, ktory wszak slucha w ukryciu i mowi w ukryciu. Jesli wydaje nam sie, ze w tej czy innej sytuacji nie mozemy byc z Bogiem, ze musimy Bogu z tych czy innych wzgledow przeczyc to jest to hipnoza tylko, zludzenie. W _kazdej_ sytuacji i w kazdych _warunkach_ mozna byc w harmonii z zasada. Jesli rozmawiam z kims to bycie w harmonii z Zasada przejawia sie w mowieniu tego, co uwazam za najlepsze co moge z siebie dac. Nie trzeba mowic o Bogu, mistrzach, wystarczy by Bog byl wewnatrz mnie, w cichosci mego serca. Nie potrzeba mu rozglosu ani slawy ani jawnego nazywania po imieniu. Zadna sytuacja nie jest w stanie zmusic nas bysmy odwrocili sie od Boga, za kazdym razem to jest tylko nasz wybor wynikajacy z przyzwyczajenia umyslowego. Jednak za kazdym razem mozemy te swoje przyzwyczajenie zmienic i pozostac w jednosci z Bogiem w sobie.
autorzy pragną pozostać anonimowi