Poważny młody mężczyzna w okolicach trzydziestki usiadł naprzeciw mnie ostatnio podczas obiadu i opowiedział mi o swojej złości, która się pojawiła po śmierci jego starszego brata, który zginał pod lawiną. On miał wtedy 8 lat, jego brat 10. Lawina pojawiła się znienacka w tej małej wiosce na Alasce i nie było możliwości, żeby przewidzieć zbliżające się niebezpieczeństwo.
Ten młody człowiek stracił najbliższego przyjaciela, mentora, przewodnika i towarzysza. Stał się niepocieszony. Nikt nie mógł mu pomoc. Jego złość była tak ogromna, że nikt nie mógł i nie potrafił mu pomoc. Jego rodzice oddalili się od niego, to samo stało się z jego kolegami ze szkoły. Czuł się okropnie i pozornie nikt nie chciał z tym niczego zrobić.
I oto siedzi przede mną pokazując mi, że jest w stanie poskromić swoja złość, ale z drugiej strony, gdyby tylko zechciał, mógłby pokazać tą złość w jakiś spektakularny sposób. Mimo, że tragedia wydarzyła się 24 lata temu, nadal potrafił się wściekać na wszystkich, którzy byli zaangażowani w tą sytuację. Wspomniał, że uczestniczył w jakichś zajęciach grupowych, które trochę mu pomogły, ale złość nigdy nie odeszła.
Zasugerowałem mu, że mógłby uwolnić tą złość zmieniając historię tego zdarzenia. To, co zresztą naturalne, przyjął z głębokim sceptycyzmem, ale jednak nie przestawał mnie słuchać. Zapytałem go więc czy myślał, że jego brat celowo go porzucił. Odpowiedział, że jako dziecko był zły, że został porzucony przez brata ale teraz widzi, że jego brat na pewno nie zrobiłby takiej rzeczy celowo. Zapytałem go więc, czy z dzisiejszej perspektywy mógłby wybaczyć swojemu bratu, że umarł. Po chwili odpowiedział, że tak.
Przeszedłem zatem do przyjaciół, którzy pozornie go porzucili. Zapytałem, czy jest możliwe, że oni troszczyli się o niego, ale nie wiedzieli, co konkretnie zrobić. Czy było możliwe, że on sam ich odepchnął emanując swoją złością? Powoli odpowiedział „tak”. Czy z dzisiejszej perspektywy byłby w stanie wybaczyć im za to, że go “porzucili”? Po krótkiej chwili odpowiedział, że tak.
I wtedy zapytałem go, czy jest możliwe, że jego rodzice byli zrozpaczeni tą stratą jeszcze bardziej niż on i nie potrafili sobie z tym poradzić? Czy jest możliwe, że kochali go jak najbardziej mogli, ale okazywali to samym cierpieniem? „Tak”.
Zrobiłem mu krótką lekcję dotyczącą oczekiwań i wytłumaczyłem, że oczekiwania to coć, co sami kreujemy i ponieważ mocno w nie wierzymy, wydają się być całkiem realne. Ale one nie są rzeczywistością, one są tylko pewną formą myśli, którą stworzyliśmy i dlatego czujemy się za nie odpowiedzialni. Nikt nie powinien być odpowiedzialny za niespełnianie naszych oczekiwań i my nie powinniśmy być odpowiedzialni za niespełnienie oczekiwań innych ludzi. On stworzył oczekiwania jak jego rodzice powinni się zachować i oni tego nie spełnili. Kto był odpowiedzialny za te oczekiwania? Zajęło mu to chwile, ale odpowiedział „ja”. Czy mając wiedzę, którą dzisiaj zdobył, byłby w stanie wybaczyć swoim rodzicom? „Tak”.
Milczał przez długą chwilę. Wydawał się być zafascynowany tym, jak taki prosty proces zmieniał jego istotę. Jednak nadal czuł złość. Opisał to jako ogromna złość na “coś”, co nie chciało odejść. Zasugerowałem mu, że to „coś” często utożsamiane jest z Bogiem i że był zły na Boga za to, że zezwolił tej tragedii się dokonać. Wydawałoby się, że się z tym zgadzał. Zatem, czy kreował oczekiwania wobec Boga, a Bóg go po chamsku zignorował? „Tak!”
Wtedy zapytałem go, czy wyciągnął jakieś wnioski z tej tragedii. Pomyślał przez chwilę i w końcu stwierdził, że nauczył się bardzo dużo o miłości i że tak naprawdę było wkoło wiele osób, które go kochały i dzięki temu wyszedł z tej tragedii. Czy mogły zatem teraz wybaczyć Bogu za śmierć brata? „Tak”.
Zatem zostało jeszcze jedno wybaczenie do określenia – wybaczenie samemu sobie. Nosił w sobie poczucie winy, że nie zrobił tego, co powinien. Zapytałem go, co on miał wtedy takiego zrobić. Odpowiedział, że to nie było żadne działanie, że to raczej była frustracja bycia bezsilnym. Zapytałem go, czy jak patrzy wstecz, to czy uważa, że jest odpowiedzialny ze cokolwiek, co się wtedy wydarzyło? „Nie, wydaje mi się, że nie”. Zatem, czy mógłby sobie wybaczyć? „Okay, tak, myślę, że tak.”
I wtedy nagle nastąpiła w nim jakaś zmiana. Łza potoczyła się po jego prawym policzku i dosyć długo patrzył mi prosto w oczy. Cały jego wewnętrzny świat się zmienił tylko dlatego, że spojrzał na tą sytuację z innej perspektywy. Nie było żadnych wielkich scen i nikt ich nie potrzebował. Wystarczyło tylko jedno proste zadanie, aby zmienić podejście do tworzenia rzeczywistości. Całe swoje życie poświęcił w inwestowanie w historyjkę o porzuceniu i bezradności. Patrząc na sytuację z perspektywy, która dawała mu kontrolę, pozwoliło mu wybaczyć wszystkim zainteresowanym, a także pozwoliło mu uwolnić się od tamtej cząstki z przeszłości.
Mała porcja lodów i ciastko wydawały się być następną właściwą rzeczą.
Stewart Blackburn jest autorem książki: The Skills of Pleasure: Crafting the Life You Want. Jego strona internetowa: www.stewartblackburn.com.
Tekst pochodzi ze strony www.huna.org
Tłumaczenie – Kasia Marszalec